2. "Sto lat, Hinata!"



Kolejny dzień nadszedł stanowczo za szybko. Naruto nie spał zbyt dobrze, nie wyspał się. Ale w sumie, gdy sięgnął pamięcią w przeszłość, to nie przypominał sobie takiego poranka. Już podczas ostatnich lat studiów było ciężko i zarywał nocki na naukę. Zaraz po rozpoczęciu kariery też nie miał chwili wytchnienia, musiał walczyć o każdego klienta, wyrobić sobie nazwisko. I gdy już mu się to udało, można by rzec, że w końcu będzie miał trochę luzu. Nic bardziej mylnego… Kiedy nazwisko Uzumaki zakwitło w świecie prawniczym, nie mógł odgonić się od klientów.
Szybko zebrał się z łóżka i wskoczył pod prysznic. Miał dzisiaj bardzo ważne spotkanie z klientem, do tego nie byle jakim! Niejaki Hyūga Hiashi. To nazwisko było chłopakowi doskonale znane, a skoro tak wpływowy człowiek jak pan Hiashi potrzebował pomocy prawnika, to musiała być jakaś poważna sprawa. Naruto założył garnitur w kolorze ciemnego granatu, białą koszulę i jeden ze swoich “szczęśliwych” krawatów. Podróż do biura zajęła mu niecałą godzinkę, a do ważnego spotkania miał jeszcze piętnaście minut.

Rozdział 15. "Ostatnia obietnica."



Cała grupa przemieszczała się dosyć szybkim tempem, bezszelestnie odbijając się od gałęzi drzew. Miyuki znajdowała się na przodzie całej grupy i zajmowała się wyszukiwaniem chakry wroga. Jednak coś jej się nie podobało… w pobliżu nie było żywego ducha, a jej towarzysze nie odzywali się ani słowem. Dziewczyna pokręciła lekko głową i skupiła się na swoim zadaniu.
- Wyczuwasz kogoś? - jeden z mężczyzn w końcu złamał ciszę.
- Nie, nikogo. - brunetka spojrzała przez ramię na resztę grupy. Miała złe przeczucia, jednak wolała nie wzbudzać niczyich podejrzeń.
- Dobrze…
Nagle jeden z członków Korzenia dał znak pozostałym, a ci jak na rozkaz rozproszyli się.
- Co się dzieje? - zatrzymała się nagle, nie wiedząc co się stało.
- Wykonujemy misję.
- Jaką misję? W pobliżu nie ma wroga.
- Doprawdy? - tajemniczy mężczyzna zdjął maskę, wywołując tym samym dreszcz przerażenia na karku dziewczyny.
- H-Hiwabe?! Co ty tu robisz?!

Rozdział 14. "Dobre złego początki."



Minął już tydzień odkąd Kakashi został wysłany na misję w Sunagakure. Jednak to nie wolno płynący czas był najgorszym dla Miyuki. Najgorszy był fakt, że chłopak przez cały ten czas się nie odezwał. Żadnego listu, nic… Brunetka starała się za wszelką cenę zaprzątać sobie głowę innymi rzeczami, chodzeniem na misję, wspólnymi wypadami z Kurenai i innymi dziewczynami, ale tęsknota robiła swoje. Każdy kolejny dzień ciągnął się w nieskończoność…
Jeszcze tego dnia jak na złość miała wolne. Siedziała na małym, drewnianym mostku, gdzie kiedyś odbyła pamiętną rozmowę ze swoim ukochanym. To miejsce przywracało wspomnienia.
- Wszystko w porządku?
Szybko odwróciła głowę w stronę przybysza, rozpoznając w nim Gaia.
- A… cześć. Tak, wszystko dobrze.
- Hm. No nie wiem. Można?
Nie odpowiadając nic, kiwnęła twierdząco głową. Czarnowłosy mężczyzna usiadł obok niej i westchnął przeciągle, chcąc rozluźnić nieco atmosferę.
- Więc?
- Co więc?
- Co cię trapi?
- Mówiłam ci już… - nadęła policzki.
- Wiem. Ale wiem też, że nie mówiłaś prawdy.
- Niby skąd ta pewność? - była lekko podirytowana, nie chciała dać po sobie poznać, że tęskni za ukochanym.
- Bo widzę jak się zachowujesz. Jesteś przygaszona, cicha, smutna… - położył dłoń na jej ramieniu, w celu dodania otuchy. - Ja też się o niego martwię.
Błękitne oczy spojrzały na niego z lekkim zaskoczeniem. Trafił w sedno. Zaprzeczanie nie miało już większego sensu. Skoro ktoś tak beztroski jak gai zauważył jej prawdziwe uczucia, to zapewne inni też już wiedzieli.
- Tęsknię za nim. - westchnęła. - Minął już tydzień, a on nie daje znaku życia.
- Nie martw się na zapas, na pewno o tobie myśli.
- Nie chodzi o to. - niedowierzający wzrok przyjaciela był dobijający. - No dobra… nie tylko o to. Boję się o niego. Suna nie jest przyjacielsko nastawioną wioską, a on ma spędzić w niej tydzień. Skąd mamy wiedzieć, że to nie była zasadzka..? - głos jej zadrżał.
- Nawet o tym nie myśl. Poza tym nie zapominaj o zdolnościach Kakashiego. To jeden z najlepszych shinobi Konohy, jak nie najlepszy. Wróci zanim się obejrzysz.
- Pewnie tak…
Gai widział, że przyjaciółka zadręcza się losami ukochanego. Wiedział też, że nie uda mu się jej odciągnąć od tego zamartwiania się. Sam nie chciał się do tego przyznać, ale on również odczuwał niepokój. Piasek zawsze był wrogo nastawiony do ich wioski i każda misja w tamtych regionach szła w parze z ogromnym niebezpieczeństwem. No i mężczyczyzna zgadzał się z faktem, że Kakashi mógł dać znać że żyje, wysłać list, przekazać prze Hokage, cokolwiek.
- A ty jak? Dzień wolny? - brunetka spojrzała na przyjaciela z delikatnym uśmiechem.
- Nie do końca, właśnie wróciłem do Liścia. Ale resztę dnia mam wolną.
- Mhm.
- Mam zamiar trochę potrenować, chcesz się przyłączyć? - wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki.
- Cokolwiek co odwróci moje myśli od Kakashiego…


***


- Jak mogłeś zataić przede mną tak ważną sprawę! To niedorzeczne! - Danzo uderzył pięściami w biurko. - Poniesiesz za to konsekwencje, już ja tego dopilnuję!
- Uspokój się. Nie zataiłem tego przed tobą, a przed wszystkimi i to tylko ze względu na bezpieczeństwo tej dziewczyny.
- Oczywiście, że tylko ze względu na nią! Cała wioska mogła ucierpieć przez wasze tajemnice!
Pomimo krzyku, Hiruzen pozostawał niewzruszony. Znał Danzo i wiedział, że jest trochę nerwowy… a dodatkowo sprawa dotyczyła Miyuki, co tylko mocniej irytowało tego staruszka. Stał teraz naprzeciw biurka Hokage i aż trząsł się ze złości. Właśnie dowiedział się o prawdziwej tożsamości Miyuki i zupełnie mu się ona nie spodobała, a teraz wyszło na jaw, że dziewczyna która zniszczyła nieświadomie całą swoją wioskę żyje w Konohagakure.
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale czy to coś zmienia?
- Dla mnie nic. Ona dalej pozostaje zbędnym balastem dla wioski i zobaczysz, że kiedyś pożałujesz wszystkich swoich decyzji z nią związanych.
- Mam to potraktować jako groźbę?
- Nie jestem na tyle głupi aby ci grozić, Hiruzen. Ja cię tylko ostrzegam, że wziąłeś pod dach potwora który cię zniszczy. Moim zadaniem jest to niebezpieczeństwo zniszczyć.
- Ostrzegam cię, Danzo. - Trzeci spojrzał ostro na dawnego przyjaciela. - Nie knuj żadnych spisków na rzecz Miyuki. To dobra kunoichi, oddana wiosce, martwiąca się o jej losy. Nie mówiąc już o tym, że coraz lepiej się kontroluje.
- Jasne. - Danzo prychnął.
- Wiem, że już raz próbowałeś się jej pozbyć. Podczas walki z Hiwabe.
- Słucham? - udał zaskoczenie.
- Rozmawiałem z nią o tamtych wydarzeniach. Przypomniała sobie, że Hiwabe coś do niej powiedział o osobie która zleciłą mu ten atak i użycie trucizny. Przypomniała sobie twoje imię, Danzo.

Rozdział 13. "Sekrety."



Nie czuła się dobrze ze świadomością, że okłamała Kakashiego. Tłumaczyła to sobie brakiem innego rozwiązania. Nie mogła wyjawić mu całej prawdy odnośnie swoich planów, bo gdyby chłopak je poznał, na pewno nie byłby zadowolony. Teraz liczyło się tylko jak najszybsze załatwienie tej sprawy. Miyuki zwinnie odbijała się od następnych gałęzi drzew, cały czas monitorując okolicę w celu wyłapania nieproszonych gości. Na jej szczęście nikogo takiego nie było. Wyczuła tylko jedną osobę, ale to właśnie z nią chciała się spotkać. Jej chakra wydawała się dziwnie znajoma, jednak brunetka nie potrafiła sobie przypomnieć skąd ją pamięta.
- Spóźniłaś się.
Męski głos dobiegł jej uszu jeszcze zanim zeskoczyła na ziemię.
- Bywa. - jej obojętny ton nie spodobał się tajemniczej postaci.
- Jeśli dobrze pamiętam, to ty chciałaś pogadać. Chyba że to nie ty stałaś w środku lasu wołając, że chcesz się ze mną spotkać.
- Sam mówiłeś, że tak cię znajdę. Mniejsza z tym. - przerwała mu. -  Chciałam cię zapytać o gościa imieniem Danzo.
- A co byś chciała wiedzieć. - zamaskowany mężczyzna usiadł na kamieniu i rozluźniony założył nogę na nogę.
- Wszystko co wiesz.
Atmosfera była tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Miyuki była spokojna na zewnątrz, jednak wewnątrz cała chodziła ze stresu. Nie znała tego gościa, ale wiedziała że jest silny i nieobliczalny.
- Nie lubi cię.
- Słucham?
- Nie przepada za tobą. Poza tym chyba sama zdajesz sobie sprawę.
Wiedziała o co mu chodzi… jakiś czas po wyjściu ze szpitala przypomniała sobie co mówił Hiwabe. To Danzo zlecił mu te wszystkie okropieństwa, które prawie jej nie zabiły. Niebieskie oczy z niepokojem spojrzały w ziemię, aby po krótkiej chwili na powrót wbić się w nieznajomego.
- Skąd o tym wiesz? - starała się, aby jej głos był spokojny i zdecydowany.
- A co jeśli ci powiem, że ja również byłem w to zamieszany.
Usta brunetki mimowolnie otworzyły się ze zdziwienia. Człowiek w masce kontynuował.
- Powiedzmy, że Danzo zaproponował mi pewne profity z tamtej akcji. Oczywiście ten stary dureń nigdy nie potrafił doprowadzić do porządku żadnego planu więc… no nie wyszło.
- Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
- Już ci kiedyś powiedziałem, że nie mam interesu w okłamywaniu cię.  Powiem nawet, że kiedyś możesz mi się przydać. Ale zapewniam cię, że w takim wypadku przyjdę po ciebie osobiście.
- To znaczy?

1. "Nowe twarze."



Wysoki blondyn spojrzał na zegarek, który bezlitośnie wskazywał nieuchronny upływ czasu. Sekundnik mknął po tarczy niczym zawodowy biegacz, a Naruto dzisiaj wyjątkowo się spieszył. Był dzisiaj umówiony z rodzicami na obiad, a jego matka Kushina, nienawidziła gdy ktoś się spóźnia. Szybko wybiegł z mieszkania, przebrnął windą przez 8 pięter, aż w końcu wybiegł z apartamentowca i w celu uchronienia nowej koszuli przed ulewnym deszczem, wsiadł do swojego samochodu. Na jego szczęście, po pracy zaparkował praktycznie pod samymi drzwiami… Zostało mu 15 minut do umówionego obiadu w rodzinnym domu, a szacując na oko droga z tego miejsca miała mu zająć niecałe pół godziny.
- Cholera… - zaklął pod nosem i odpalił silnik.
Na jego szczęście droga minęła mu bez problemów i spóźnienie było minimalne. Jednak ono w zupełności wystarczyło, aby czerwonowłosa kobieta wypatrywała w oknie znajomego, czarnego samochodu. Już od progu przywitało go mrożące krew w żyłach spojrzenie kobiety.
- Jesteś, Naruto!
- Cześć mamo. - uśmiechnął się niepewnie, podświadomie prosząc o wybaczenie za te AŻ pięć minut zwłoki.
© grabarz from WS | XX.