Rozdział 9. "Śmiertelna technika."



- Liczyłem na współpracę z tym młokosem, mógłby okazać się przydatny. Jednak jego lojalność względem Hokage jest zbyt silna. Niech wprowadzi cię do kryjówki, dzięki niemu ominiesz wszystkie pułapki. A w środku dokończysz swoją prawdziwą misję.
- Nie zawiodę pana! Hatake Kakashi dziś zginie.

***

- Rozumiem… ja również się o niego martwię.
- Nie wiem jak mu pomóc. Znaczy mam pewien plan, jednak na jego zrealizowanie potrzebuję czasu. - Miyuki westchnęła. - Po prostu nie wiem jak do niego dotrzeć.
- Też to zauważyłem. Odkąd już z nim nie mieszkasz stał się jeszcze bardziej odizolowany.
- Rozmawiałam z Trzecim, wysłał go dziś na dwie misje… bardzo niebezpieczne.
Brunetka była cała roztrzęsiona i spięta, co nie uszło uwadze Gaia. Objął ją ramieniem, jednak nie było w tym nic z podtekstem, jedynie przyjacielski sposób na dodanie otuchy. Siedzieli na jednej z ławek na ulicach Konohy. Ich wspólny przyjaciel nie radził sobie z przeszłością, a oni nie potrafili temu zaradzić.
Gai już to zauważył i nie było mu łatwo przełknąć przegranej w kolejnym pojedynku z Hatake. Mianowicie w pojedynku o serce Miyuki. Już zauważył, że dziewczyna pała do Kakashiego uczuciami większymi niż tylko przyjaźń.
- Nie martw się, jakoś przywrócimy mu trzeźwość myślenia.
- Tak strasznie się o niego martwię… - załkała.
- Ja też, ale to mój rywal. I do tego ma dwa zwycięstwa więcej na koncie. Dlatego wiem, że teraz też sobie poradzi. Powiedz mi, co miałaś na myśli mówiąc o planie.
- Cóż… - wyprostowała się i otarła łzy. - Jest pewna technika, której na chwilę obecną mogę użyć tylko ja. Dlatego nie mogę ci o niej powiedzieć. Ale wiem, że to bardzo pomoże Kakashiemu.
- Technika? - nie był pewny o jakiej technice mówi dziewczyna. Skoro znała ją tylko ona, musiała być techniką zakazaną.
- Będę potrzebowała twojej pomocy. Musisz powiedzieć mi wszystko co wiesz na temat Rin. I będę potrzebowała jej zdjęcie. Widziałam ją tylko raz w życiu i nie mogę polegać na obrazie z pamięci.
- Miyuki, co ty chcesz zrobić?
- Spokojnie, nikomu nic się nie stanie.
Ciężko powiedzieć czy to go uspokoiło. Pomimo przełkniętej porażki w walce o serce młodej Uzumaki, Gai martwił się o nią i o jej życie. Nie miał jednak nic do gadania...

***

Kakashi i jego nowy towarzysz stali już przed opuszczoną kryjówką Orochimaru. Szykowali się na najgorsze. Pomimo, że kryjówka została dopiero co opuszczona, ten przebiegły sanin na pewno zastawił w niej ogromną liczbę pułapek. Spojrzał na członka oddziałów Korzenia. Był to dosyć niski i wątłej postury chłopak o brązowych, o dłuższych brązowych włosach i dużych ciemnych oczach. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, niestety Hatake nie wiedział też jakie umiejętności posiada chłopak.
- Trzymaj się za mną. - Kakashi spojrzał porozumiewawczo na Kinoe. Ten tylko kiwnął twierdząco głową.
Obaj powoli weszli do ciemnego korytarza, ostrożnie stawiając każdy krok. Wnętrze było ciemne i wokół dało się wyczuć swąd gliny i pleśni. Ciasny korytarz oświetlały nieliczne pochodnie. Kakashi odsłonił swojego Sharinngana i ostrożnie przyglądał się otoczeniu. Nagle zatrzymał ręką Kinoe, tym samym uchraniając go przed nastąpieniem na załącznik pułapki.

Rozdział 8. "Pomieszane uczucia."



- Kiedy dowiem się wszystkiego co chcę, wtedy wyjawię moje intencje… - Miyuki czuła smutek… smutek pomieszany z żalem i niepewnością. Kochała Kushinę jak zastępczą matkę, jednak świadomość że ta mogła okazać się kłamcą, łamała jej serce.
- Dobrze… - kobieta ciężko westchnęła. - W końcu musiało dojść do tej rozmowy…

- Chcę dowiedzieć się, czy to prawda…
- To znaczy? - Kushina nie rozumiała o co chodzi.
- Ktoś powiedział mi wiele ciekawych rzeczy i chcę sprawdzić, czy to prawda. Dlatego proszę, żeby był pani szczera.
Kushina patrzyła zszokowanym wzrokiem na Miyuki, nie miała pojęcia z kim dziewczyna mogła rozmawiać na temat swojej przeszłości i pochodzenia. Nie miała jednak zamiaru już dłużej kłamać i ukrywać prawdy. W końcu przyszedł czas na szczerość.
- Nie wiem co powiedziała ci ta osoba, ja powiem ci wszystko co wiem i obiecuję niczego nie zatrzymać dla siebie, ani nie kłamać. - granatowe oczy spojrzały z powagą na brunetkę. - Naprawdę nazywasz się Uzumaki Miyuki i pochodzisz z Wioski Wiru. Skłamałam mówiąc, że nie wiem skąd masz ten wisiorek w kształcie wiru na szyi. Twoja matka pochodziła właśnie z tego klanu, nazywała się Kaho Uzumaki.
- Moja matka… - brunetka patrzyła smutno na Kushinę.
- Natomiast twój ojciec, Isao, pochodził z Konohy. Był członkiem klanu Kurama i młodszym bratem Murakumo, twojego wuja.
- Czyli… moja rodzina. Ja mam krewnych? Oni żyją? - nie potrafiła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

Rozdział 7. "Oczy zwierciadłem duszy."



Ranek nadszedł bardzo szybko, zupełnie zacierając jakiekolwiek ślady po nocy i śnie. Kakashi otworzył zaspane oczy i spojrzał w okno, skąd dobiegały delikatne promienie słońca. Zupełnie się nie wyspał… Spojrzał na półkę, na której stał kubek z niedopitą herbatą. Przypomniał sobie jak podle się wczoraj zachował wobec Bogu ducha winnej przyjaciółki i poczuł zażenowanie. Wiedział, że powinien ją przeprosić, jednak czuł ogromny wstyd. Nie było sensu tego odwlekać, więc opuścił pokój i udał się do kuchni. Ku jego zdziwieniu nie zastał w pomieszczeniu żywej duszy, tylko talerz kanapek na stole oraz przyczepioną do nich karteczkę z napisem “Smacznego :)”. Kakashi czuł narastającą panikę. Gdzie była Miyuki? Szybko rozejrzał się po kuchni, później salonie, następnie zajrzał do łazienki. Nigdzie nie mógł znaleźć przyjaciółki. Podbiegł do drzwi swojej sypialni i delikatnie, aczkolwiek nerwowo zapukał. Zero reakcji. Ponowił próbę, tylko tym razem mocniej. Nadal nic. Nacisnął klamkę i wszedł do pokoju, ale w nim również nikogo nie zastał. Rozglądał się w panice szukając wskazówek gdzie mogła udać się wciąż pozbawiona pełni sił dziewczyna. Wybiegł z pomieszczenia i ponowił poszukiwania w reszcie domu. Nagle jego uwagę przykuł ruch za oknem, w ogrodzie. Otworzył drzwi prowadzące na taras i z ulgą w piersi dostrzegł, że Miyuki znajduje się w ogrodzie. Dziewczyna… trenowała? Czy nie mieli tego zrobić razem? Może po wczorajszym zachowaniu Kakashiego, nie miała ochoty z nim trenować…

Rozdział 6. "Nienawiść i bezradność."




- Spokojnie. Z czasem wszystkiego się dowiesz. Już za niedługo Konoha… - złowroga postać podniosła z ziemi kamień, by po chwili zwłoki zacisnąć pięść i zgnieść go w pył. - … zostanie zniszczona.

***

Odkąd Kushina i Minato dowiedzieli się, że zostaną rodzicami minął miesiąc. Nikt prócz nich oraz Kakashiego nie wiedział o stanie błogosławionym kobiety. Wszyscy mieszkańcy Wioski Ukrytej w Liściach żyli swoim własnym życiem. Stan Miyuki niestety nie poprawił się na tyle, aby wyjść ze szpitala we wcześniej określonym terminie i biedna dziewczyna wciąż tkwiła w nudnej sali szpitalnej. Przeczytała już całą biblioteczkę Kakashiego i pół biblioteki Konohy. Jako, że dziewczyna uwielbia rysować, ze swojej sali uczyniła małą galerię sztuki… gdyż zdążyła namalować już ponad 60 obrazów. Ale nie kryła tego, jak bardzo ma już dosyć szpitalnego życia. Czuła się już całkiem dobrze, miała już dosyć siły aby samodzielnie wstawać i przechadzać się po szpitalu. Nie rozumiała dlaczego wciąż musi tu tkwić. Lekarz prowadzący powiedział, że obawia się o jej system krążenia chakry, ale dziewczyna czuła się wyjątkowo dobrze i wolałaby już odpoczywać we własnym domu, we własnym łóżku. Niestety lekarz nie chciał się zgodzić na pozostawienie pacjentki bez opieki, którą szpital jej zapewniał. Nie pomogły żadne prośby i błagania… Brunetka siedziała teraz na dachu szpitala, ciesząc się spokojem ciepłego dnia. Lubiła tutaj przesiadywać, chociaż nie podobało się to personelowi szpitala. Ale miała nadzieję, że wszyscy tutaj będą już mieli jej dosyć i wypiszą ją do domu. Cóż, nadzieja umiera ostatnia…
- Wiesz, że szuka cię pielęgniarka? - miły męski głos zakłócił spokój Miyuki.
- Zaskoczę cię, jeśli poproszę abyś im nie mówił gdzie jestem? - dziewczyna odwróciła się w stronę intruza i uśmiechnęła ciepło.
- I tak zaraz się domyślą. Zbyt często tu przychodzisz. - szarowłosy chłopak podszedł do siedzącej na krawędzi dachu dziewczyny. - Można się przyłączyć?
Miyuki spojrzała na panoramę wioski i w odpowiedzi tylko kiwnęła głową twierdząco.
- Jeśli spędzę w tym szpitalu jeszcze jedną noc, to przysięgam że skoczę z tego dachu…
- Obawiam się, że tylko się połamiesz. - zaśmiał się.
- Ja nie żartuję, Kakashi… - dziewczyna zacisnęła pięści. - Mam dosyć tego szpitala…
- Więc chyba dobrze, że załatwiłem ci zwolnienie, prawda? - pomachał brunetce przed oczami kartką papieru, na której był wypis ze szpitala.
- Co?! - błękitne oczy spojrzały z niedowierzaniem na Hatake. - Błagam, nie mów że to żart…
- To najprawdziwsza prawda! - Kakashi podał przyjaciółce dokument. - Wystarczy spakować twoje rzeczy i zmywamy się stąd.
W jednej sekundzie energia życiowa Miyuki wróciła do jej ciała i dziewczyna aż podskoczyła z radości. Niestety zapomniała, że znajduje się na skraju dachu i ten nagły napływ radości spowodował utratę równowagi. Tylko refleks Kakashiego, który złapał ją za rękę, uchronił dziewczynę przed najprawdziwszym skokiem z dachu…
- Na pewno nie chcesz tutaj zostać? - Kakashi odetchnął z ulgą, że zareagował w porę.
- Ani minuty dłużej! - ona również odetchnęła w duchu, że ma tak zręcznego przyjaciela przy sobie…

Rozdział 5. "Nie opuszczaj mnie."



W pokoju zapanowała ponura atmosfera i bezlitosna cisza. Minato był zły na siebie że dopuścił do takiej sytuacji, że dopuścił Danzo do tej walki. Ten starzec nigdy nie był przychylny wobec ludzi, którzy popierali Trzeciego Hokage. Martwił się tym, że tak bezmyślnie naraził młodą dziewczynę na śmierć, a co gorsza… naraził całą wioskę na atak ze strony potwornego demona ukrytego głęboko w ciele Miyuki…

***

Jedna noc wydawała się miesiącem. Jedna minuta równała się godzinie. Ból był porównywalny do tego, jak gdyby ktoś rozrywał ciało na kawałki, każdy jego centymetr. Nawet najwytrwalszy człowiek miałby tego dosyć. Uchylenie powiek było trudniejsze niż kiedykolwiek… Były ciężkie i nie chciały współpracować. Ogromnym wysiłkiem było otwarcie oczu choćby odrobinkę. A to również nie poskutkowało ukojeniem, bowiem gdy tylko to się udało, do oczu dotarł oślepiający blask. Drażnił źrenice i powodował łzawienie. Minęło kilka minut zanim dało się przyzwyczaić do jasnego światła i ich właścicielka mogła ze spokojem spojrzeć na świat. Pomieszczenie nie było znajome… ściany były nieprzyjemnie białe, a światło stanowczo zbyt jasne. Dodatkowo łóżko za ciasne… Dziewczyna włożyła trochę siły w to, aby podnieść głowę i spojrzeć w dół w miejsce nieznanego obiektu. Chociaż… Szara czupryna wydawała się dosyć znajoma. Brunetka z trudem uniosła dłoń i pogładziła jasne włosy, przypominając sobie swojego przyjaciela…
- Kakashi… - słaby, ledwie słyszalny szept rozpłynął się w ciszy pomieszczenia. Automatycznie w jej głowie pojawił się wspomniany chłopak.

Rozdział 4. "Nieznana moc Sharingana."



Tymczasem w głębi lasu Miyuki uciekała unikając kolejnych ataków przeciwnika. Nagle Hiwabe wyciągnął kilka shurikenów i rzucając nimi odciął drogę ucieczki swojej ofiary.
- No… teraz już mi nie uciekniesz. - mężczyzna wyciągnął z torby jednego kunaia i wymierzył w dziewczynę. - Ten jest wyjątkowy. Specjalnie dla ciebie.
- O co ci chodzi? - Miyuki czuła niepokój, nie podobało jej się zachowanie Hiwabe.
Niespodziewanie ostre narzędzie świsnęło w powietrzu i dało się usłyszeć dźwięk rozdzieranego materiału. Z uda dziewczyny zaczęła sączyć się krew…
- No i po kłopocie. Teraz zatańczysz tak, jak pan Danzo zagra.
- Danzo…? - niebieskie oczy spojrzały zaniepokojone na przeciwnika. Dziewczyna czuła nieprzyjemne pieczenie co świadczyło tylko o jednym. - … Trucizna? Przecież…

***

- Weź to. - mężczyzna w kimono podał ANBU torbę z bronią. - Najpierw wyeliminujesz Kakashiego, choćby na kilka minut. Następnie zapędzisz obiekt w kozi róg i tam... Wystarczy jedno draśnięcie.
- Co to jest, Danzo-sama?
Shimura zaśmiał się złowieszczo, a w jego oczach dostrzec można było szaleństwo.
- To specjalne kunaie. Ich ostrza nasączone są specyficzną substancją.
- Trucizna? Hokage zapewne zabroni używać takich rzeczy, zrobią sekcję zwłok, będą problemy…
- Nie panikuj! - Danzo skarcił swojego podwładnego - To specjalna substancja uwalniająca chakrę. Wyzwoli moc prawdziwego demona w tej dziewczynie. Wtedy ta zaatakuje Hokage i dopiero wtedy wszyscy zobaczą, że sprowadzenie jej do Konohy było wielkim błędem!
- Rozumiem.
- Wykonaj swoje zadanie należycie, a zostaniesz nagrodzony… - Danzo spokojnym krokiem oddalił się od swojego podwładnego, zostawiając go w bitwie własnych przemyśleń.

***

- Minato! - Kushina bacznie przyglądała się walce i zauważyła niepokojące zachowanie Miyuki po draśnięciu kunaiem. - Coś jest nie tak z Miyuki, widzisz?
© grabarz from WS | XX.