Rozdział 17. "Ona mnie nienawidzi."


Mijały kolejne dni i tygodnie, które Kakashi spędzał albo samotnie, albo na misjach. Rzadko kiedy wychodził ze znajomymi, a jeśli już to głównie kończyło się to na wspólnym piciu. Dodatkowo coraz rzadziej odwiedzał cmentarz. Gdy musiał już się tam udać aby wymienić kwiaty na nagrobkach Rin i Miyuki, robił to możliwie jak najszybciej. Już nie zostawał, nie rozmawiał, nie rozmyślał. Dał sobie również spokój z szukaniem osoby odpowiedzialnej za uprowadzenie ciała ukochanej, nie miał żadnych tropów ani wskazówek. Całkowicie skupił się na swojej pracy i tylko to go teraz pochłaniało. Jednak…
Jednak czasami, bardzo rzadko i niechętnie odczuwał silną tęsknotę, której ból przyprawiał go o mdłości. Tylko wtedy siadał przy kamiennym nagrobku i godzinami przesiadywał tam w ciszy, wpatrując się w wygrawerowane imię. Teraz też tak było. Wrócił z jednej ze swoich misji i poczuł że musi tutaj przyjść, pomimo dosyć późnej pory. Słońce chyliło się już ku zachodowi i zaraz miała nadejść noc, a te ostatnio były chłodne. Zbliżała się zima… pierwsza bez niej, 
- Kakashi? Co tu robisz o tej porze? Zaraz całkowicie się ściemni. - dosłownie znikąd pojawiła się Kurenai, trzymając białą lilię. 
- Musiałem tu przyjść, nie wiem dlaczego. - spojrzał na przyjaciółkę, z całych sił starając się ukryć smutek.
- Rozumiem… - włożyła kwiat do betonowego wazonu. - Rzadko tu bywasz. 
- Mam dużo pracy. - skłamał.
- Nie więcej niż inni. 
- Co ty wiesz… 
- Kakashi, wiem że ci ciężko i że tęsknisz, nie ukrywaj tego. - czerwone tęczówki kobiety patrzyły dobitnie w stronę Hatake, oczekując na jakąś wylewność, potrzebę rozmowy, cokolwiek. 
- Nic mi nie jest. - odwzajemnił jej spojrzenie. - Kochałem ją, tylko tyle.
- Tylko tyle? Skoro ją kochałeś, to cierpisz. Kakashi ona nie żyje!
- Wiem! - nie wytrzymał. - Wiem to lepiej niż ktokolwiek inny, bo sam przebiłem ją kunaiem! To na moich rękach jest jej krew! 
- Kakashi… 
- Nie. - przerwał jej ostro. - Wiem, że to nie moja wina. Wiem kto do tego doprowadził, ale świadomość że gówno mogę mu zrobić doprowadza mnie do szału!
- O czym ty mówisz? - Kurenai nie była wtajemniczona w całą sprawę, w sumie nikt nie był prócz Kakashiego, Hokage i najbliższych jego doradców. 
- Nieważne, wybacz nie mogę powiedzieć. I tak już za dużo paplam… 

Rozdział 16. "Pustka."


Nie trzymano go długo w szpitalu, nic poważnego mu nie dolegało, jedynie wyczerpanie, kilka siniaków i niski poziom chakry. Gdy tylko opuścił to nieprzyjemne miejsce, wrócił do domu. Pustego… Na półce obok łóżka stała niewielka ramka ze zdjęciem. Chwycił je w dłonie i smutno spojrzał na wizerunki na fotografii. Śliczna brunetka uśmiechała się szeroko, zapewne mocno czymś rozbawiona. On natomiast patrzył na nią z uczuciem w oczach.
- Miyuki… - szepnął do siebie i przejechał opuszkami palców po szkle.
Pamiętał to zdjęcie… zrobili je całkiem niedawno, jeszcze zanim wyjechał na misje do Suny. Chciał wtedy wręczyć ukochanej bransoletkę, jednak zabrakło mu odwagi. Olśniło go.
Niechętnie wrócił myślami do tragicznych wydarzeń sprzed kilku dni. Miyuki miała wtedy na ręce podarowaną bransoletkę, po całej walce i przy ostatecznym starciu. Jednak gdy doszło do tragedii, Kakashi jej nie ściągał, nie zabierał… czyli jej ciało zniknęło razem z nią. To mu nie dawało spokoju, bo po co komuś jej zwłoki? Po co komuś martwa osoba?
Jego przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odłożył więc zdjęcie na swoje miejsce, tym razem szkłem do dołu, zakrywając widniejące na nim szczęśliwe postacie.
© grabarz from WS | XX.