Rozdział 16. "Pustka."


Nie trzymano go długo w szpitalu, nic poważnego mu nie dolegało, jedynie wyczerpanie, kilka siniaków i niski poziom chakry. Gdy tylko opuścił to nieprzyjemne miejsce, wrócił do domu. Pustego… Na półce obok łóżka stała niewielka ramka ze zdjęciem. Chwycił je w dłonie i smutno spojrzał na wizerunki na fotografii. Śliczna brunetka uśmiechała się szeroko, zapewne mocno czymś rozbawiona. On natomiast patrzył na nią z uczuciem w oczach.
- Miyuki… - szepnął do siebie i przejechał opuszkami palców po szkle.
Pamiętał to zdjęcie… zrobili je całkiem niedawno, jeszcze zanim wyjechał na misje do Suny. Chciał wtedy wręczyć ukochanej bransoletkę, jednak zabrakło mu odwagi. Olśniło go.
Niechętnie wrócił myślami do tragicznych wydarzeń sprzed kilku dni. Miyuki miała wtedy na ręce podarowaną bransoletkę, po całej walce i przy ostatecznym starciu. Jednak gdy doszło do tragedii, Kakashi jej nie ściągał, nie zabierał… czyli jej ciało zniknęło razem z nią. To mu nie dawało spokoju, bo po co komuś jej zwłoki? Po co komuś martwa osoba?
Jego przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odłożył więc zdjęcie na swoje miejsce, tym razem szkłem do dołu, zakrywając widniejące na nim szczęśliwe postacie.

- Kakashi… - ku jego zdziwieniu z wizytą przyszła Kurenai. Patrzyła na niego ze smutkiem, zapewne już wiedziała. - Ja… tak mi przykro.
Nie odpowiedział. Jedynie skierował wzrok w drugą stronę, aby ukryć swój ból. Kobieta nie czekała na pozwolenie, jedynie mocno objęła przyjaciela w celu dodania mu otuchy. Mimowolnie z jej oczu popłynęły łzy. Kochała Miyuki jak siostrę i jej śmierć również odcisnęła piętno w sercu.
- Dlaczego mi ją zabrali? - rozkleił się.
- Csiii… - głaskała go uspokajająco po plecach. - Teraz to nieistotne…
- Czy… - odsunął się od czarnowłosej i szybkim ruchem otarł załzawione oczy. - Czy Hokage ustalił już termin pogrzebu?
- Z tym może być problem…

***


Biurko Hokage tego dnia wyjątkowo było zagracone niezliczoną ilością dokumentów, papierów i innych pierdołek. Biedny Trzeci ledwo wyrabiał się ze wszystkimi obowiązkami, a tych ciągle przybywało. Za to nienawidził tej roboty…
Nagle, niespodziewany huk rozproszył jego uwagę i wzniósł w powietrze sterty kartek, mieszając je ze sobą. Kakashi wparował do gabinetu z takim impetem, że drzwi ledwo wytrzymały jego uderzenie. Był wściekły, zbulwersowany, jakby zaraz miał eksplodować ze złości. Podszedł do drewnianego biurka i równie mocno uderzył w nie dłońmi.
- Co to ma znaczyć?!
- Kakashi? - Hokage nie ukrywał swojego zaskoczenia zachowaniem chłopaka. Jego gniewne oczy ciskały piorunami i gdyby mógł zabijać wzrokiem, pewnie Hiruzen leżałby już martwy. - Mam nadzieję, że masz wystarczająco dobry powód aby tak się zachowywać.
Hatake ledwo oddychał, taki był zły. To czego dowiedział się od Kurenai spowodowało, że puściły w nim wszelkie hamulce, wszystkie granice jakie w sobie trzymał w tym momencie nie istniały. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jego zachowanie jest co najmniej nieodpowiednie… Musiał się uspokoić. Zacisnął powieki, starając się jednocześnie uspokoić oddech i swoje nerwy. Hiruzen zauważył to, poza tym doskonale znał Kakashiego i wiedział że nie musi się go obawiać.
- Już? - odetchnął z ulgą. Musiał przyznać, że pierwszy raz widział swojego podwładnego w  takiej agonii. - Usiądź, proszę. - wskazał mu ręką krzesło naprzeciw.
- Ja… prosze o wybaczenie. - szarowłosy ukłonił się nisko, jego sumienia ostro dało mu się we znaki.
- Puśćmy to w niepamięć. A teraz powiedz mi, co jest powodem twojej złości?
- Dowiedziałem się… - zacisnął mocno pięści. - Dlaczego odmawia pan zorganizowania pogrzebu Miyuki?! - znów podniósł głos. - To taka sama obywatelka Konohy jak każdy inny shinobi!
- No tak… - starzec westchnął. - Widzisz Kakashi, problem nie leży po mojej stronie. W moim mniemaniu Uzumaki Miyuki zasługuje na to aby ją ostatecznie pożegnać, jednak pewna osoba zaczęła stwarzać problemy, które formalnie uniemożliwiają mi odprawienie tej smutnej uroczystości.
- Problemy? Osoba? O kim pan mówi?
- Wybacz, ale… - miał zaprzeczyć, nie zdradzić szczegółów, ale mina Kakashiego odwiodła go od tego. - No cóż. Danzo wystąpił z wnioskiem o uznanie Miyuki jako zdrajcy wioski.
- Słucham?!
- Spokojnie. - uspokoił młodego mężczyznę gestem dłoni. - Danzo uważa, że podczas misji Miyuki dopuściła się zdrady na członkach Korzenia.
- Niby w jaki sposób? Przecież ją… - ugryzł się w język, nie potrafił na głos powiedzieć że jego ukochana nie żyje.
Hiruzen wyciągnął z szafki dokument i spojrzał na niego, kodując ważniejsze informacje.
- Danzo złożył u mnie oficjalne pismo w którym wszystko skrupulatnie opisał. Twierdzi on, że Miyuki została dopuszczona do misji Korzenia, jaką była eliminacja wroga na terenie Kraju Ognia. Jednak w drodze do miejsca docelowego, Uzumaki dopuściła się zdrady w postaci mordu na członkach drużyny. Ostatecznie jeden z moich ludzi, niejaki Hiwabe, który dopuścił się niesubordynacji i wstąpił w oddziały Korzenia, do ostatnich chwil swojego życia próbował powstrzymać Miyuki i unieszkodliwić. Niestety, sam został zmasakrowany.
- Przecież to stek kłamstw! - Kakashi oburzył się. - Jak wytłumaczy więc śmierć Miyuki?
- Sprawa nie wygląda zbyt ciekawie. - Trzeci kontynuował. - Danzo wiedział, że wyślę ciebie jako wsparcie, dlatego to również uwzględnił w tym piśmie. Twierdzi, że “Hatake Kakashi, który prawdopodobnie na zlecenie Trzeciego Hokage lub z własnych pobudek, zjawił się na miejscu przestępstwa i sam ostatecznie wyeliminował zdrajczynię.
- Przecież to niedorzeczne!!! Wszystkiemu zaprzeczę!
- Nie możesz. - Sarutobi pokręcił głową. - Ten stary dureń wszystko dobrze zaplanował… jeśli zaprzeczysz, że samodzielnie zabiłeś Miyuki, również zostaniesz uznany za zdrajcę i prawdopodobnie zamknięty w więzieniu.
- Ja nie przeczę, że sam ją… - urwał na chwilę. - Zaprzeczę słowom Danzo, nie swoim czynom!
- To również odpada, Kakashi. Nie mamy żadnych dowodów na niewinność Miyuki. Ja ci wierzę, wiem że nie byłaby zdolna do zdrady, jednak Danzo ma silne plecy. Twoje słowo przeciwko jego słowu… niestety ale nic nie znaczy. Na naszą niekorzyść działają twoje relacje z Miyuki, jak i twoja obecność w tamtym miejscu w tamtej chwili. Źle postąpiłem wysyłając cię tam…
- Nie, Hokage-sama. Bardzo dobrze pan zrobił. To ja spieprzyłem sprawę… gdybym był szybszy, bystrzejszy, może wtedy Miyuki by żyła.
- Teraz nie ma sensu się obwiniać.
- Jednak to nie zmienia faktu, że Miyuki zasługuje na pogrzeb! Choćbym miał go samodzielnie odprawić!
- A co z ciałem? Przecież sam zeznałeś, że ktoś zabrał jej ciało i oddalił się, a zaraz później ty zemdlałeś.
- Prosze… proszę mi pozwolić. Ona nie może tak po prostu zostać zapomniana…
Trzeci widział ból szarowłosego, sam czuł się podobnie. Nie wiedział jeszcze jak, ale obiecał Kakashiemu pogrzeb się odbędzie. A wszelkie konsekwencje weźmie na siebie.


Natomiast Kakashi nie zamierzał siedzieć bezczynnie i spokojnie opłakiwać śmierć ukochanej. Jeszcze tego samego dnia udał się do siedziby oddziałów Korzenia, aby osobiście rozmówić się z Danzo. Postanowił opanować swoją wściekłość i załatwić sprawę polubownie, choćby za cenę własnej wolności. Gdy tylko pojawił się na terytorium swojego wroga, został zauważony, a zamaskowani shinobi przyprowadzili go przed oblicze swojego przywódcy. danzo wyglądał, jakby spodziewał się tej wizyty. Siedział na krześle w niewielkiej sali, z lekko podniesionymi kącikami ust.
- Co cię do mnie sprowadz? - zapytał szydząco, wbijając młodzieńcowi szpileczkę.
- Oboje wiemy, że to głupie pytanie.
- Cóż za wrogość…
- Nie liczyłbym na twoim miejscu na nic innego.
- Zapędzasz się, Kakashi! - Shimura warknął gniewnie. - Nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na ty. A jak wiesz jestem od ciebie starszy i wyższy rangą. Okaż naleśyty szacunek, smarkaczu!
- Jak mogę okazywać szacunek tchórzowi, który wysługuje się życiem innych do załatwiania swoich brudnych spraw?
Danzo nie spodziewał się tak ostrego języka po Kakashim. Przez chwilę patrzył na niego lekko zszokowany, po czym pomieszczenie wypełnił jego śmiech, podły, przesycony jadem, szyderczy rechot.
- Ty chyba doznałeś poważniejszych urazów na ostatniej misji, Kakashi. Może powinieneś wrócić do szpitala, bo się zapominasz! - starzec w kimono był już mocno podirytowany.
- Jedyne po co przychodzę, to aby poinformować cię o tym że pogrzeb Miyuki się odbędzie, bez względu na twoje kłamstwa na jej temat.
- Zdrajców nie grzebie się w naszej wiosce. Ich się wyszydza, a później zapomina.
- Racja. - Kakashi ledwo nad sobą panował, każde słowo Shimury doprowadzało go do szewskiej pasji. - Ale Miyuki nigdy nie została i nie zostanie uznana za zdrajcę wioski. Ponadto w gabinecie Hokage spoczywa już wystarczająco dużo dowodów, aby potwierdzić twoje działania na szkodę wioski i co więcej, które potwierdzą że misja którą zleciłeś Miyuki od początku miała na celu jej zamordowanie.
Było to oczywisty fałsz, jednak Kakashiemu było już wszystko jedno. Chciał sprowokować przywódcę Korzenia i osiągnął zamierzony skutek.
- Stąpasz po kruchym lodzie, Hatake Kakashi.
- Nie interesuje mnie twoje zdanie. Przyszedłem tylko cię poinformować, że pomimo twoich fermentów, Miyuki nigdy nie zostanie uznana za wroga. To była… najcenniejsza osoba w wiosce jaką znałem.
- Była zwykłą dziewczyną, z tą różnicą że z tobą sypiała. - wysyczał Danzo. - Poza tym nic jej nie wyróżniało. Zapewne dlatego teraz tak jej bronisz. Rin tak nie broniłeś.
Na te słowa Hatake prawie skoczył do zarozumiałego mężczyzny, na szczęście w porę się pohamował i tylko zagryzł wargę.
- Mylisz się. Zabiłem ludzi z wioski która porwała Rin, jednak dzięki Miyuki dane było mi z nią porozmawiać jakiś czas temu i wszystko zrozumieć, spojrzeć na jej śmierć z innej perspektywy.
- Jakim cudem? Przecież Nohara zginęła i to z twojej ręki. - prychnął. - Jak widzisz, historia lubi się powtarzać.
Kakashi jednak pozostał niewzruszony tymi słowami. Wiedział, że teraz może dopiec Danzo, przekazać mu informacje które na sto procent wyprowadzą go z równowagi.
- Danzo. - szarowłosy zaczął, spokojnie, głosem przepełnionym satysfakcją. - Zamordowałeś kogoś o kim nic nie wiedziałeś. Miyuki była posiadaczką wyjątkowej techniki, która umożliwiała kontakt ze zmarłymi. Niestety nie poznasz już żadnych jej sekretów. Ani ty, ani nikt inny.
Nie mówiąc nic więcej, Kakashi opuścił kryjówkę Korzenia. Zgodnie z jego oczekiwaniami, Danzo wręcz toczyła się piana z ust ze złości. Niestety to nie mogło przywrócić brunetce życia, jednak na krótką chwilę ukoiło ból Hatake.


***


Pogrzeb Miyuki odbył się parę dni później. Nie była to wielka uroczystość, zjawiło się na nim kilku członków ANBU, Hokage z ochroną oraz przyjaciele Miyuki. No i oczywiście Kakashi… cały czas ze smutkiem wpatrywał się w kamienną tabliczkę, nawet po zakończeniu pożegnania. Podszedł i położył przy niej niewielkie zdjęcie w drewnianej ramce. Ich zdjęcie.
- Nie chcesz go?
- To nie tak… - szarowłosy wstał i odwrócił się w stronę przyjaciela. - Po prostu nie dam rady wstawać codziennie rano i patrzeć na jej uśmiechniętą twarz za kawałkiem szkła. Nie ze świadomością, że już nigdy tego uśmiechu nie zobaczę.
- Skoro tak będzie ci łatwiej… gdybyś chciał pogadać, albo się napić to wal śmiało.
- Dzięki Gai. Ale nie dzisiaj. Teraz potrzebuję pobyć trochę czasu w samotności, przemyśleć wszystko, przetrawić.
- Jasne, rozumiem. - mężczyzna w zielonym kombinezonie podszedł do przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu. - Ona nie chciałaby, abyś się teraz załamał i na powrót stał się obojętnym dupkiem.
- Wiem…
Might widział jego smutek. Był tak silny, że aż sam odczuwał ból w klatce. Miyuki była również jego przyjaciółką, zawsze rozważną i uśmiechniętą. Była tą, która sprawiła że w życiu Kakashiego znowu zawitało szczęście, która sama była takim szczęściem. Szczęściem, które brutalnie zniszczono…


***


- Przestań mnie łaskotać! Hahaha - dźwięczny śmiech odbijał się o pnie drzew. - Wiesz, że mam łaskotki i nienawidzę gdy to wykorzystujesz!
- No więc się zgódź!
- Nie ma takiej opcji! No przestań!
- Nie ma takiej opcji! - powtórzył, udając przy tym głos brunetki.
- Jesteś niedobry… - nadęła policzki imitując obrazę jej majestatu, jednak po chwili znów wybuchła gromkim śmiechem, gdy Kakashi zaczął po raz kolejny dźgać ją palcem w boczki.
W końcu przestał ją łaskotać i tylko oplótł jej talię dłońmi, delikatnie przytulając. Leżeli pod wielkim drzewem, upajając się zapachem trawy i szelestem liści. Rozłożysta korona skutecznie chroniła ich od blasku słońca, a chłodny wiatr był jedynym świadkiem ich słów i czynów.
- Kocham cię, wiesz? - szepnął.
- No właśnie się zastanawiam, patrząc na te tortury… - Miyuki otarła łzy rozbawienia.
- Naprawdę? - znów ją ścisnął, tym razem na wysokości żeber.
- Dobrze, już dobrze! Wiem, wiem wiem!
- Hahaha! - przytulił ją mocniej i ukrył twarz w jej włosach.
Kochał ich zapach, ich miękkość. Uwielbiał gdy delikatnie łaskotały jego policzek, lub gdy pozwalała mu się nimi bawić. Zaplatać warkocze, czy po prostu przeczesywać dłońmi.
Po chwili wyciągnął aparat w celu pstryknięcia im wspólnej fotki. Gdy Miyuki tylko go dostrzegła, natychmiastowo zasłoniła się dłońmi.
- Weź to schowaj w tej chwili!
- No przestań.
- Powiedziałam schowaj! - pozostawała nieugięta.
- Bo użyję siły.
- Nawet się nie waż!
Jednak nawet najtwardsze postanowienie Miyuki można było złamać poprzez łaskotanie. Kilka chwil i Kakashi osiągnął zamierzony cel, naciskając spust migawki i tym samym tworząc niepowtarzalne zdjęcie. szarowłosy odczekał chwilę, po czym spojrzał na dość spontaniczną fotografię, szczerząc się przy tym z zadowoleniem.
- I to jest pamiątka!
- Serio? Wyglądam tutaj jak upośledzona… - Miyuki warknęła na widok swojej rozbawionej miny.
- Co ty mówisz… wyglądasz ślicznie! No może troszkę jakby cię torturowali w dzieciństwie, ale poza tym jest cudowne!
- Znalazł się model pierwsza klasa! - brunetka dźgnęła go łokciem pod żebra. - Pokaż.
Niebieskie oczy spojrzały na zdjęcie jeszcze raz, tym razem skupiając się bardziej na męskiej części.
- Masz już taki zostać, rozumiemy się?
- Hmm? - Hatake oparł się o pień z rękami za głową i zamkniętymi oczami. - Co masz na myśli?
- Uśmiechnięty, ciepły, kochany…
- Ojjj - uchylił powiekę. - Rozczuliłaś się.
- W-wcale nie! Po prostu… - westchnęła. - Takiego cię kocham. - oparła się o niego i również zamknęła oczy. - Nawet jak będę gdzieś daleko na misji, to się dowiem gdybyś znowu bawił się w dupka.
- Pff… - parsknął śmiechem. - Tak jest, pani kapitan!


Pamiętał tamten dzień idealnie, to drzewo i nieszczęsne zdjęcie. Ale mimo wszystko nie mógł go zatrzymać, zbyt wiele bólu mu sprawiało. Od teraz lepszym miejscem dla niego będzie cmentarz, gdzie Miyuki już zawsze będzie widzieć jego uśmiech.
Zabłąkana łza spłynęła mu po policzku, jednak nie dał jej dokończyć swojej trasy i szybko starł ją rękawem. Ten ból był nie do zniesienia… Skierował się do kuchni, gdzie w szafce stała jego “apteczka” na beznadziejne momenty. Nie myślał, że kiedykolwiek jej użyje, a przynajmniej w takim kontekście. Wyciągnął butelkę alkoholu i wrócił do sypialni. Musiał przez chwilę przestać czuć, najlepiej zasypiając. Ale pomimo jego wielkich starań, sen nie miał zamiaru przyjść. Odkręcił zakrętkę i szybkim ruchem przechylił szkło, wypijając trzy łyki ostrego napoju. Natychmiast zapiekło go w gardle, na co skrzywił się okropnie. Jednak tego potrzebował…


Jej niebieskie jak niebo oczy, w których za każdym razem tonął. Mógłby godzinami w nie patrzeć i nigdy by się tym nie znudził.


Ponownie przechylił butelkę, tym razem robiąc większe łyki. Nie smakowało mu to ani trochę…


Jej usta były nieporównywalnie delikatne i miękkie, podczas każdego pocałunku rozpływał się z rozkoszy.


W głowie zaczynało mu już powoli szumieć, ale butelkę opróżnił dopiero w 1/3 . Nie wiedział ile da rady wypić, jednak chciał jak najwięcej. Chciał zasnąć i jak najdłużej mieć spokój od wspomnień, tęsknoty, smutku, bólu…


Zawsze była dla niego wsparciem, czuwała w chwilach załamania. Była nawet gotowa oddać życie, tylko po to aby ponownie spotkał się z Rin…


Kolejne łapczywe łyki piekielnego trunku, już prawie odpłynął. Pokój zaczął wirować, a powieki wyraźnie zaczęły mu ciążyć. A może… może kiedy zaśnie ponownie ją zobaczy? Może znów dotknie jej miękkich włosów, na powrót poczuje jej ciężar w swoich ramionach? Chciał się jeszcze napić, jednak nie dał rady. Upuścił szkło na podłogę i opadł na poduszkę. Nie był pewien czy usłyszał trzask tłuczonego szkła, czy to tylko w uszach mu trzeszczało. Patrzył w sufit powoli zasypiając. Przysiągłby, że widział tam jej twarz… ale to tylko alkohol. A może…?
- Miyuki...


***


No tak… na tym zakończmy. Nawet sobie nie wyobrażacie
jak mi ulżyło.
Coś jest w mojej duszy, że upajam się smutkiem, łaknę tragedii.
Czy dobrze mi ze zranieniem Kakashiego? Tak. Mówię to z pełną
świadomością i odpowiedzialnością ;P
Love story nie może trwać wiecznie, nie w moim świecie.
Ale nie smućcie się, nie załamujcie, nie odchodźcie.
Nie zostawię go samego, już za niedługo znajdzie pocieszenie,
a może i miłość? Zobaczymy…


Frelka

Następny Rozdział

3 komentarze:

  1. Była zwykłą dziewczyną, z tą różnicą że z tobą sypiała Danzo powiedział mocne i dość szczerze słowa.
    Nadal jestem w szoku po tym co odwaliłaś w poprzednim rozdziale.

    Nie przekonała mnie ta scena - te wspomnienie z łaskotkami, jakoś nieee xD Lubię ich razem, ale momentami Kakashi jest dla mnie za dzieciny chyba.
    No i jeśli narąbie się w trzy dupy - na chwilę pomoże. A później zacznie to robić częściej...
    Napisałbym się z nim, w sumie. Młody, przystojny, dobrą klatę ma.
    KAKASH CZEKAM NA CIEBIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często osoby, które publicznie nie okazują uczuć i są takie... takie jak on, to przy ukochanej osobie zmieniają się zupełnie. Tak chciałam go troszkę zmienić ^^

      Wiem, wiem... ale nawet sobie sprawy nie zdajesz jak ten zgon dał mi kopa :D
      PS. Ja też czekam na niego, zapas wina czeka, woda piekielna czeka... Jakby coś to wpadajcie oboje, obalimy niejedną flaszkę.

      Usuń
  2. Długie, ale bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.