Minął już tydzień odkąd Kakashi został wysłany na misję w Sunagakure. Jednak to nie wolno płynący czas był najgorszym dla Miyuki. Najgorszy był fakt, że chłopak przez cały ten czas się nie odezwał. Żadnego listu, nic… Brunetka starała się za wszelką cenę zaprzątać sobie głowę innymi rzeczami, chodzeniem na misję, wspólnymi wypadami z Kurenai i innymi dziewczynami, ale tęsknota robiła swoje. Każdy kolejny dzień ciągnął się w nieskończoność…
Jeszcze tego dnia jak na złość miała wolne. Siedziała na małym, drewnianym mostku, gdzie kiedyś odbyła pamiętną rozmowę ze swoim ukochanym. To miejsce przywracało wspomnienia.
- Wszystko w porządku?
Szybko odwróciła głowę w stronę przybysza, rozpoznając w nim Gaia.
- A… cześć. Tak, wszystko dobrze.
- Hm. No nie wiem. Można?
Nie odpowiadając nic, kiwnęła twierdząco głową. Czarnowłosy mężczyzna usiadł obok niej i westchnął przeciągle, chcąc rozluźnić nieco atmosferę.
- Więc?
- Co więc?
- Co cię trapi?
- Mówiłam ci już… - nadęła policzki.
- Wiem. Ale wiem też, że nie mówiłaś prawdy.
- Niby skąd ta pewność? - była lekko podirytowana, nie chciała dać po sobie poznać, że tęskni za ukochanym.
- Bo widzę jak się zachowujesz. Jesteś przygaszona, cicha, smutna… - położył dłoń na jej ramieniu, w celu dodania otuchy. - Ja też się o niego martwię.
Błękitne oczy spojrzały na niego z lekkim zaskoczeniem. Trafił w sedno. Zaprzeczanie nie miało już większego sensu. Skoro ktoś tak beztroski jak gai zauważył jej prawdziwe uczucia, to zapewne inni też już wiedzieli.
- Tęsknię za nim. - westchnęła. - Minął już tydzień, a on nie daje znaku życia.
- Nie martw się na zapas, na pewno o tobie myśli.
- Nie chodzi o to. - niedowierzający wzrok przyjaciela był dobijający. - No dobra… nie tylko o to. Boję się o niego. Suna nie jest przyjacielsko nastawioną wioską, a on ma spędzić w niej tydzień. Skąd mamy wiedzieć, że to nie była zasadzka..? - głos jej zadrżał.
- Nawet o tym nie myśl. Poza tym nie zapominaj o zdolnościach Kakashiego. To jeden z najlepszych shinobi Konohy, jak nie najlepszy. Wróci zanim się obejrzysz.
- Pewnie tak…
Gai widział, że przyjaciółka zadręcza się losami ukochanego. Wiedział też, że nie uda mu się jej odciągnąć od tego zamartwiania się. Sam nie chciał się do tego przyznać, ale on również odczuwał niepokój. Piasek zawsze był wrogo nastawiony do ich wioski i każda misja w tamtych regionach szła w parze z ogromnym niebezpieczeństwem. No i mężczyczyzna zgadzał się z faktem, że Kakashi mógł dać znać że żyje, wysłać list, przekazać prze Hokage, cokolwiek.
- A ty jak? Dzień wolny? - brunetka spojrzała na przyjaciela z delikatnym uśmiechem.
- Nie do końca, właśnie wróciłem do Liścia. Ale resztę dnia mam wolną.
- Mhm.
- Mam zamiar trochę potrenować, chcesz się przyłączyć? - wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki.
- Cokolwiek co odwróci moje myśli od Kakashiego…
***
- Jak mogłeś zataić przede mną tak ważną sprawę! To niedorzeczne! - Danzo uderzył pięściami w biurko. - Poniesiesz za to konsekwencje, już ja tego dopilnuję!
- Uspokój się. Nie zataiłem tego przed tobą, a przed wszystkimi i to tylko ze względu na bezpieczeństwo tej dziewczyny.
- Oczywiście, że tylko ze względu na nią! Cała wioska mogła ucierpieć przez wasze tajemnice!
Pomimo krzyku, Hiruzen pozostawał niewzruszony. Znał Danzo i wiedział, że jest trochę nerwowy… a dodatkowo sprawa dotyczyła Miyuki, co tylko mocniej irytowało tego staruszka. Stał teraz naprzeciw biurka Hokage i aż trząsł się ze złości. Właśnie dowiedział się o prawdziwej tożsamości Miyuki i zupełnie mu się ona nie spodobała, a teraz wyszło na jaw, że dziewczyna która zniszczyła nieświadomie całą swoją wioskę żyje w Konohagakure.
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale czy to coś zmienia?
- Dla mnie nic. Ona dalej pozostaje zbędnym balastem dla wioski i zobaczysz, że kiedyś pożałujesz wszystkich swoich decyzji z nią związanych.
- Mam to potraktować jako groźbę?
- Nie jestem na tyle głupi aby ci grozić, Hiruzen. Ja cię tylko ostrzegam, że wziąłeś pod dach potwora który cię zniszczy. Moim zadaniem jest to niebezpieczeństwo zniszczyć.
- Ostrzegam cię, Danzo. - Trzeci spojrzał ostro na dawnego przyjaciela. - Nie knuj żadnych spisków na rzecz Miyuki. To dobra kunoichi, oddana wiosce, martwiąca się o jej losy. Nie mówiąc już o tym, że coraz lepiej się kontroluje.
- Jasne. - Danzo prychnął.
- Wiem, że już raz próbowałeś się jej pozbyć. Podczas walki z Hiwabe.
- Słucham? - udał zaskoczenie.
- Rozmawiałem z nią o tamtych wydarzeniach. Przypomniała sobie, że Hiwabe coś do niej powiedział o osobie która zleciłą mu ten atak i użycie trucizny. Przypomniała sobie twoje imię, Danzo.