1. "Nowe twarze."



Wysoki blondyn spojrzał na zegarek, który bezlitośnie wskazywał nieuchronny upływ czasu. Sekundnik mknął po tarczy niczym zawodowy biegacz, a Naruto dzisiaj wyjątkowo się spieszył. Był dzisiaj umówiony z rodzicami na obiad, a jego matka Kushina, nienawidziła gdy ktoś się spóźnia. Szybko wybiegł z mieszkania, przebrnął windą przez 8 pięter, aż w końcu wybiegł z apartamentowca i w celu uchronienia nowej koszuli przed ulewnym deszczem, wsiadł do swojego samochodu. Na jego szczęście, po pracy zaparkował praktycznie pod samymi drzwiami… Zostało mu 15 minut do umówionego obiadu w rodzinnym domu, a szacując na oko droga z tego miejsca miała mu zająć niecałe pół godziny.
- Cholera… - zaklął pod nosem i odpalił silnik.
Na jego szczęście droga minęła mu bez problemów i spóźnienie było minimalne. Jednak ono w zupełności wystarczyło, aby czerwonowłosa kobieta wypatrywała w oknie znajomego, czarnego samochodu. Już od progu przywitało go mrożące krew w żyłach spojrzenie kobiety.
- Jesteś, Naruto!
- Cześć mamo. - uśmiechnął się niepewnie, podświadomie prosząc o wybaczenie za te AŻ pięć minut zwłoki.
Średniego wzrostu kobieta, o pięknych i długich czerwonych włosach, stała pośrodku niewielkiego przedpokoju. Jej granatowe oczy z wielką uwagą wpatrywały się w syna. Była ubrana w długą, ciemnozieloną spódnicę i w zapinaną na guziczki koszulę w kolorze kawy z mlekiem. W pasie związany miała uroczy fartuszek w granatowe groszki.
- Spóźniłeś się.
- Ech… wiem, przepraszam. Po prostu zasiedziałem się w pracy, a później musiałem wrócić szybko do domu i to wszystko tak na zwariowanych papierach, a później… - nie dokończył, przerwał mu ciepły uścisk matczynych ramion.
- Nic się nie stało, głuptasie. - Naruto kochał ten ciepły ton. - Wiesz, że się nie gniewam. Po prostu się martwiłam.
- To przecież tylko pięć minut, mamo.
- Pięć minut może bardzo wiele zmienić! Gdyby nie pięć minut…
- … nie spóźniłabym się na pociąg i nie poznałabym twojego ojca, a wtedy nie byłoby ciebie. - tym razem męski głos dokończył za Kushinę.
- Tato. - młody blondyn ucieszył się na widok ojca.
- Jak zwykle wchodzisz mi w słowo, Minato. - kobieta nadęła zabawnie policzki.
- Witaj w domu. Jak podróż?
- Bez problemów, dziękuję. - chłopak zdjął mokry płaszcz i odwiesił go, po czym wspólnie z rodzicami przeszedł do jadalni.
- Siadajcie, zaraz podam obiad.
- Może ci pomóc, kochanie? - Minato zerknął za ukochaną, która zniknęła w kuchni.
- Nie trzeba!
Naruto spojrzał z czułym uśmiechem na ojca. Był pełen podziwu miłości między rodzicami, ich czułości, troski o drugą osobę. Zawsze zastanawiał się, czy spotka na swojej drodze taką kobietę, jak jego matka. Czy doświadczy takiej samej, pięknej miłości.
Minato, był wysokim mężczyzną o niebieskich oczach i potarganych blond włosach. Zdecydowanie po nim odziedziczył kolor włosów i oczu, jednak ich kształt dostał w spadku po mamie. Tak samo zresztą jak kształt nosa i ogólnie całej twarzy. Co jak co, ale czyniło go to przystojnym, młodym mężczyzną.
- Proszę bardzo!. - kobieta wparowała do jadalni z porcelanową wazą, którą postawiła na stole.
W kolejce za nią na stole pojawiło się również drugie danie. Wszystko wyglądało nieziemsko, a zapach miało równie apetyczny.
Po obiedzie męska część zajęła się sprzątaniem, natomiast kobieca jednostka mogła się zrelaksować na fotelu. Gdy już wszystko zostało uprzątnięte, a naczynia wstawione do zmywarki, cała trójka rozsiadła się w schludnie urządzonym salonie. Minato nalał ukochanej lampkę jej ulubionego, czerwonego wina, natomiast sobie zaserwował whiskey z lodem. Z racji tego, że Naruto był kierowcą, pozostał przy szklance soku pomarańczowego.
- Jak było w Portugalii? - Naruto przerwał ciszę.
- Aa no wiesz, jak po locie w każde inne miejsce. - Minato wzruszył ramionami. - Wiesz, że nie byłem tam na wakacje a w pracy.
- Wiem, ale przecież czasami macie kilka dni wolnego w danym mieście. A ty akurat tam spędziłeś tydzień.
- Pięć dni. - mężczyzna poprawił syna. - I nie były jakieś spektakularne. Głównie siedziałem w hotelu, albo latałem z Fugaku po miejscowych knajpach.
- No tak… pan Fugaku. - Naruto uśmiechnął się delikatnie. - Co tam u nich słychać?
- W sumie to nie rozmawialiśmy o rodzinie, raczej o biznesach. chce się przenieść do innych linii lotniczych, ponoć proponują pilotom większe stawki.
- Może sam zmienisz pracę?
Minato wzruszył ramionami i dopił zawartość swojej szklanki, po czym wstał aby ją uzupełnić.  
- A co tam u ciebie kochanie? - Kushina spojrzała z troską na syna. - Rzadko się odzywasz.
- Wiem, przepraszam… praca prawnika nie jest lekka.
- Mówiłem, żebyś poszedł na pilota.
- Oj weź tato, nie wtedy byłbym już kompletną kopią ciebie.
- A masz już jakąś dziewczynę? - policzki pani Uzumaki nabrały różowego odcieniu, nie wiadomo czy od wina czy raczej z podniecenia na myśl o potencjalnym związku jej syna.
- Mamo… prosze cię. Nie mam na to czasu.
- Ja chcę mieć wnuki! - oburzyła się.
- Na to to ja mam jeszcze masę czasu, mamo! - westchnął. - A co tam u pani Uchiha? Wiadomo już coś na temat Sasuke?
Kobieta nagle zmieniła wyraz twarzy. Na krótką chwilę zapadła cisza, którą przerwał świst powietrza wypuszczanego z jej płuc.
- Podobno znalazł Itachiego, gdzieś w europie. Ale nie wiadomo kiedy wróci.
- Czy w ogóle wróci… - chłopak dokończył cicho.
- Nie przejmuj się skarbie, na pewno nic mu nie będzie i wkrótce wróci w rodzinne strony.
Fakt. Ta wiadomość nie była dla Naruto dobrą informacją. Sasuke był jego najlepszym przyjacielem od czasów podstawówki, kiedy to trafili do jednej klasy i tak rozpoczęła się ich znajomość. Jednego razu Sasuke uratował życie blondynowi i od tamtego momentu poprzysięgli sobie przyjaźń oraz gotowość do pomocy w każdej chwili. Przez kolejne lata i stopnie edukacji trzymali się w jednej paczce. Wspólne imprezy podczas studiów, wspólni znajomi, nowe dziewczyny i zawody miłosne. Aż do tamtego momentu… jednego momentu, który postawił ich przyjaźń pod wielkim znakiem zapytania.


Po przyjemnej wizycie u rodziców, Naruto pożegnał się i pomimo propozycji ze strony ojca aby został na noc, postanowił wrócić do domu. Chciał ten wieczór spędzić samotnie, z butelką zimnego piwa i pudełkiem ulubionej pizzy. Odkąd został prawnikiem, rzadko miał czas dla siebie. Nie lubił tego, ale niestety nie mógł nic z tym zrobić. Zaparkował samochód na jednym z wolnych miejsc, po czym wszedł do budynku. Jazda windą na dziewiąte piętro zleciała w mgnieniu oka.
Po wejściu do mieszkania rzucił klucze na półkę i wykręcił numer do ulubionej pizzerni. Jeszcze tylko kurs do lodówki po wymarzony na ten wieczór napój i może zacząć się relaksować. Na jedzenie nie czekał długo. Na szczęście. Rozsiadł się w fotelu i beznamiętnym wzrokiem wpatrywał w ścianę naprzeciw. Butelka w jego lewej ręce szybko się opróżniła, ale bezzwłocznie została zastąpiona nową, pełną, zimną. Minuty mijały jedna po drugiej. Blondyn myślał o tym czego się dowiedział… o Sasuke. Ta sprawa nie dawała mu spokoju. Czy musiał wyjechać? Dlaczego nie posłuchał rad przyjaciół?
Jego wojnę myślową przerwał dzwonek do drzwi. Naruto odruchowo zerknął na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą.
- Dosyć późna pora jak na odwiedziny. - pomyślał.
Gdy otworzył drzwi, jego oczom ukazała się różowa czupryna. Znajoma kępa włosów należała do nikogo innego, jak do jego najlepszej przyjaciółki.
- Sakura. Co tu robisz o tej porze?
Nie zważając na przywitanie, dziewczyna wparowała do środka mieszkania Uzumakiego.
- Jasne, wejdź, rozgość się. - zamknął drzwi i spojrzał na zdenerwowaną przyjaciółkę. - Napijesz się czegoś?
- Wódki.
- O-okey… - był zaskoczony, wiedział że Sakura nie przepada za tego typu alkoholem.
- No przecież to oczywiste, że nie chcę wódki!
- To ja ci zrobię herbaty...
- Koniecznie czerwonej i mocnej!
- Chyba meliski… - mruknął pod nosem.
- Słyszę cię!
Znali się od dziecka i wiedzieli o sobie wszystko, a nawet i więcej. Naruto wiedział, że Haruno jest wybuchowa i impulsywna. Wiedział też, że gdy zachowywała się w taki sposób jak teraz, oznaczało to naprawdę ważną sprawę. Sprawę na wagę życia i śmierci. Po chwili parujący kubek stał na stoliku przed kobietą, natomiast Naruto zabrał sobie z lodówki kolejnego browarka.
- Więc? - syk otwieranej butelki przerwał mu. - O co chodzi i kogo trzeba pozwać?
- Nie żartuj sobie! - skrzyżowała ręce na piersi.
- Sakura, znam cię nie od dziś. Zawsze gdy tak się zachowujesz chodzi o jakąś ważną sprawę, która zazwyczaj kończy się w sądzie.
- I którą dzięki tobie wygrywam. Ale nie o tym! - zanurzyła usta w gorącym napoju. - Jak zapewne wiesz, dałam sobie spokój z Sasuke zaraz po tym jak wyjechał.
- Ekhem… miesiąc po tym jak wyjechał. - poprawił ją, jednak widząc mordercze zielone oczy wbite w jego osobę, postanowił już się nie wcinać. - Kontynuując?
- Kontynuując… zatraciłam się w rozwijaniu kariery, co wyszło mi na dobre. No ale jak również wiesz, poznałam faceta. Mega przystojnego, zabawnego, portafiącego mnie wysłuchać i zrozumieć, obłędnie całującego.
- Pamiętam, pamiętam. - kiwnął głową twierdząco, z udawaną powagą.
- No i jak wiesz, za dwa tygodnie jest ta impreza urodzinowa Hinaty.
- O cholera… - wzdrygnął się. - Nie mam prezentu. Ale kontynuuj.
- Ech… Jest ta impreza wielka no i zaproponowałam Saiowi żeby był moją osobą towarzyszącą…
- Tak?
- A on się zgodził!
Nastała głucha cisza. Idealnie pasowałby tu podkład grającego świerszcza, jednak w chwili obecnej nie mieli… Naruto patrzył na przyjaciółkę jak na ostatnią kretynkę, nie wiedząc do końca co ma teraz zrobić.
- Sakurcia… ja wiem, że nie jestem najinteligentniejszą osobą na świecie. Wiem, że czasami trzeba mi dwa razy tłumaczyć abym pojął powagę sytuacji… ale wybacz mi, za cholerę nie mogę zrozumieć co w tym złego, że ten dupek się zgodził.
- Po pierwsze, nie nazywaj go dupkiem. A po drugie, nie liczyłam że się zgodzi! - złapała się za głowę w lamencie. - Przecież ja totalnie nie umiem tańczyć!
- No i?
- To jest potańcówka, Naruto! TAŃCE! Co on sobie o mnie pomyśli jak poprosi mnie do tańca, a ja zadeptam go na śmierć?
- Oj no, już dobrze… - objął ją ramieniem. - Dwa tygodnie to szmat czasu, nauczysz się. Nie mówię, że będziesz królową parkietu, ale tańczyć się nauczysz.
- Wiem! Już się zapisałam na lekcje tańca towarzyskiego.
- No widzisz!
- Zaczynamy od jutra. - uśmiechnęła się szeroko.
- Słucham?! - zakrztusił się piwem. - My?
- Potrzebowałam partnera, a ty jako mój najlepszy przyjaciel jesteś najlepszym kandydatem. JEDYNYM.
Blondyn plasnął się w czoło, po czym przetarł czoło. Już i tak miał mało czasu na życie, a tu się okazuje że od jutra zaczyna naukę pląsania po parkiecie. Wstał i ze swojej teczki wyciągnął mały kalendarzyk. Przeszkartował kilka stron, po czym zatrzymał się na jutrzejszej dacie.
- O której są te zajęcia?
- Piątej wieczorem. Trzy godzinki.
- Mhm. - podrapał się po głowie. - Jak często?
- To się ustala indywidualnie.
- Niech ci będzie. - westchnął.
- Naprawdę? - pisnęła z zachwytu. - Naruto, jesteś najlepszy!
- Wisisz mi przysługę. A jutro ustalimy dni w które możemy ćwiczyć. Wiesz, że mam rozprawy i inne obowiązki.
Sakura dopiła swoją herbatkę, jeszcze raz uściskała przyjaciela, po czym jak na skrzydłach wyfrunęła z jego mieszkania. Chłopak natomiast wylał resztę piątego już trunku i skierował swe kroki do łazienki. Ten dzień był stanowczo za długi i zbyt wiele nowości wyszło na światło dzienne. Poza tym dzięki tej rozmowie przypomniał sobie o jeszcze jednym problemie. A może raczej niezałatwionej sprawie. Zbliżały się urodziny Hinaty, a on nadal nie kupił dla niej prezentu… odwlekał to od dnia w którym dostał zaproszenie, ponieważ bardzo lubił dziewczynę i nie chciał aby jego podarunek był czymś beznadziejnym, nieprzydatnym, czymś ci się jej nie spodoba. Niestety w głowie miał totalną pustkę i nie miał zielonego pojęcia co kupić tej uroczej osóbce. Tym bardziej, że wywodziła się z jednej z najbogatszych rodzin w całym Tokio i cieszyła się ogromnym szacunkiem. A co kupić komuś, kto ma wszystko? No właśnie…


***


- Raz-dwa-trzy. Raz-dwa-trzy. - rytmiczne klaskanie instruktora tańca odbijało się echem po wielkiej sali do ćwiczeń. - Świetnie, a teraz proszę obrócić partnerką.
Naruto ledwo się nie zabił, Sakura natomiast podeptała już siedem jego paluszków. Ale trzymali się dzielnie. Wytrwałość zarówno przyjaciół, jak i instruktora była godna podziwu.
- Panie Uzumaki, niech się pan nie boi stanowczych ruchów. - wysoki mężczyzna, ubrany w obcisły strój podszedł do różowowłosej i chwycił ją delikatnie. - Pokażę panu.
A objęciach nauczyciela wszystko wydawało się łatwiejsze. Nawet dziewczyna jakoś tak lżej zaczęła stąpać po ziemi.
- A jeśli wypadnie mi z rąk? - Naruto zażartował.
- No niechże pan nie żartuje! Musi pan czuć się pewnie, stabilnie, płynąć po parkiecie. Być dla partnerki niczym fala, po której ona niczym okręt może spokojnie płynąć!
Uzumaki i Haruno spojrzeli po sobie, wspólnie hamując napierający z coraz większą siłą wybuch śmiechu. Nie wiedzieli co było bardziej dobijające… ich kiepskie umiejętności, obcisłe wdzianko trenera, czy może jego wymyślne metafory, którymi sypał przez cały kurs.
Pierwsze zajęcia jakoś im poszły, dowiedzieli się kilku rzeczy, poznali kilka nowych figur. Udało im się nawet dobić targu, jeśli chodzi o terminy. Przez pracę Naruto, mogli ustalać kolejne lekcje na bieżąco, po odbytych zajęciach. Kiedy już wszystkie te katusze, znaczy godziny nauki tańca minęły, przyjaciele stwierdzili że wybiorą się na miasto coś przekąsić. Padło na knajpkę serwującą świetne makarony, w najróżniejszych odsłonach. Oboje byli wykończeni treningiem tańca i ich apetyt wzrósł dwukrotnie. Siedzieli przy małym stoliczku, pałaszując cuda szefa kuchni oraz popijając wyborne wino.
- Naprawdę, nie wiem jak ci dziękować za te lekcje.
- Spoko. W sumie nawet wiem jak możesz mi się odwdzięczyć. - wbił widelec w pomidorka koktajlowego.
- Nie zrobię striptizu na twoim kawalerskim.
- Hę? - spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, pełnym niezrozumienia. - Nie pomyślałem o tym, ale… dzięki za pomysł. Przedyskutujemy to.
- Oj zamknij się. O co więc chodzi?
- O prezent dla Hinaty… kompletnie się na tym nie znam. Nie mam pojęcia co można kupić takiej dziewczynie jak ona.
Sakura podparła głowę dłonią i spojrzała w sufit w zamyśleniu.
- A co ci przychodzi na myśl, gdy myślisz o Hinacie?
- Sam nie wiem… jest bardzo ładna… i… i zawsze gdy ją widzę to czuję takie dziwne łaskotanie w brzuchu. Jest taka delikatna, a jednocześnie taka tajemnicza, cicha. Aż ma się ochotę zgłębić te wszystkie tajemnice w jej oczach. - spojrzał maślanym wzrokiem w swoją porcję makaronu. - I ma prześliczny uśmiech… lubię na niego patrzeć.
Sakura przyglądała się z zadowoleniem swojemu przyjacielowi, rozumiejąc sytuację z każdym jego kolejnym słowem.
- Ty się zakochałeś. - wtrąciła.
- Co?!
- No albo ten makaron tak bardzo ci smakuje.
- Co to ma znaczyć, że się zakochałem?
- Serio mam ci to tłumaczyć? - westchnęła widząc zdezorientowanego Naruto. - To dziwne łaskotanie w brzuchu, to się nazywa motyle. I czujesz to, gdy jesteś w towarzystwie TEJ osoby. Ta tajemniczość którą chcesz głębiać, to zainteresowanie drugą osobą, chęć bliższego poznania. A cała reszta… podoba ci się wizualnie.  
- I co ja mam z tym zrobić?
- Ty to naprawdę jesteś kretyn. - roześmiała się. - Działaj! Zaproś ją na randkę!
- Jak niby mam to zrobić?
Sakura myślała, że zaraz pęknie ze śmiechu. Widok skołowanego blondyna tylko napędzał jej spiralę śmiechu. Kiedy się już w większym stopniu uspokoiła, położyła dłoń na dłoni przyjaciela i spojrzała ciepło w jego oczy.
- Ja się zajmę twoim prezentem dla Hinaty, ty pomożesz mi nauczyć się tańczyć i zastanowisz się jak na imprezie pokazać jej, że jest dla ciebie kimś ważnym. Że chciałbyś aby była dla ciebie kimś więcej, a ty oczywiście dla niej.
- R-rozumiem… postaram się.
- No i świetnie - klasnęła w dłonie. - Zatem dokończmy jeść i zwijajmy się, bo mam dyżur od rana.
I gdy już wydawało się, że ten dzień zakończy się w miłej atmosferze, pech chciał że stolik Sakury i Naruto stał przy wielkim oknie. Totalnym niefartem było to, że z ulicy doskonale było widać osoby siedzące przy tym właśnie stoliku. Niedobrze, że w tym momencie koło tego okna przechodził Sai, który na widok dwójki siedzącej naprzeciw siebie i śmiejących się do siebie nawzajem, dostał piany. Bez chwili namysłu wparował do knajpy i w sekundzie znalazł się przy dwójce przyjaciół. Mocno złapał Naruto za kołnierz koszuli i ze złością spojrzał mu w oczy.
- Nie nauczyli cię starzy, że nie tyka się cudzych lasek?! - warknął wściekle.
- Kurna, koleś wyluzuj! - Naruto ledwo połapał się w sytuacji.
- Sai! Co ty do cholery wyprawiasz?!
- Nie interesuje mnie, że bawisz się w jej zasranego przyjaciela. łapy precz od mojej lasko, rozumiemy się?
- Masz się natychmiast uspokoić! - Haruno chwyciła Saia za rękę, próbując odciągnąć go od niewinnego przyjaciela.
Cała uwaga klientów restauracji skupiła się na rozgrywanej właśnie scence. Wszystkie oczy skierowane były na rozwścieczonego Saia, zaskoczonego i poddenerwowanego Naruto oraz spanikowaną Sakurę. Chyba to trochę ostudziło emocje czarnowłosego chłopaka, który puścił wymiętą już białą koszulę i wyprostował się.
- Co ty sobie do ciężkiej cholery wyobrażasz?! - tym razem to Sakura wybuchła, niczym wściekły wulkan. - Jakim prawem naskakujesz na mojego przyjaciela?! Bo co… bo rozmawialiśmy? Bo się śmialiśmy?
- Bo nie tyka się…
- Czy ja jestem jakąś zasraną lalką?! - nie dała mu dokończyć. - Lepiej stąd idź. Teraz!
Wściekłe oczy Saia spojrzały ponownie na Naruto, jakby próbując mu przekazać żeby z nim nie zadzierał.
- Stary serio… gdybym był złośliwy, to bym cię pozwał o napaść. Świadków mam aż nadto, a do tego jestem zbyt dobrym prawnikiem. Ale potraktujmy to jako małe nieporozumienie.
Nic więcej już nie mówiąc, Sai opuścił restaurację. Oczy klientów na powrót skupiły się na zamówionych potrawach, natomiast Naruto na poprawieniu wymiętej koszuli.
- Naruto, ja… wybacz mi…
- Sakura. - jego ton był ostrzejszy niż dotychczas. - Nie rozmawiajmy o tym.
Bez słowa dokończyli kolację, zapłacili i wyszli z restauracji. Blondyn postanowił odprowadzić przyjaciółkę na taksówkę. Chwilowo nie było nikogo wolnego, ale firma zapewniła że zaraz kogoś wyślą. Ten czas postanowił wykorzystać na chwilę rozmowy.
- Sakura, ja nie chcę wchodzić z butami w twoje życie, ani do niczego cię namawiać. Ale zastanów się nad tym całym Saiem. Nie lubię gościa i to raczej z wzajemnością.
- Ja wiem, przepraszam. Sai jest wybuchowy i taki z niego tym zazdrośnika… ale taka jego natura, jest niegroźny.
- Ale ty mnie nie przepraszaj, nie twoja wina że masz faceta buraka. Po prostu… gdyby coś się działo złego, masz mi zaraz powiedzieć. - widząc nieznaczne kiwnięcie głową ze strony dziewczyny, westchnął ze zrezygnowaniem. - Dobra, twoja taksówka już jest. Pamiętaj, w razie czego dzwoń.
Patrzył na odjeżdżającą taksówkę, nie zdając sobie sprawy że ktoś zza rogu wciąż go obserwuje. Po chwili doszło do niego, że w tym wszystkim nie zamówił taksówki dla siebie… postanowił trochę się przejść, a w międzyczasie złapać jakąś taryfę.


***


Taka mała zmiana! Teraz będę znęcać się nad Naruto
i Hinatą ;) początek może nieco nudny, ale jakoś trzeba się
wdrożyć w dalszą część historii.
Walczę ze swoim dołem. Walczę z ponurym nastrojem.
A może inaczej… toleruję go. Jak tylko znajdę jakiś sposób
ucieczki z tej paskudnej aury, dam znać. Póki co
mam nadzieję, że początek historii przypadnie Wam do gustu.
Myślę, że wpisy będą dodawane w każdą środę. Kwestia
wciąż do rozważenia… ten jest wyjątkowo dzisiaj, no bo
to początek ^^ ♡♡♡


Frelka



Następny Rozdział

2 komentarze:

  1. Super. Nie czytałam jeszcze o prawniku Naruto :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko ogarnę się z sesją i drugim blogiem, dam Ci więcej do czytania o nim :P

      Usuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.