Rozdział 13. "Sekrety."



Nie czuła się dobrze ze świadomością, że okłamała Kakashiego. Tłumaczyła to sobie brakiem innego rozwiązania. Nie mogła wyjawić mu całej prawdy odnośnie swoich planów, bo gdyby chłopak je poznał, na pewno nie byłby zadowolony. Teraz liczyło się tylko jak najszybsze załatwienie tej sprawy. Miyuki zwinnie odbijała się od następnych gałęzi drzew, cały czas monitorując okolicę w celu wyłapania nieproszonych gości. Na jej szczęście nikogo takiego nie było. Wyczuła tylko jedną osobę, ale to właśnie z nią chciała się spotkać. Jej chakra wydawała się dziwnie znajoma, jednak brunetka nie potrafiła sobie przypomnieć skąd ją pamięta.
- Spóźniłaś się.
Męski głos dobiegł jej uszu jeszcze zanim zeskoczyła na ziemię.
- Bywa. - jej obojętny ton nie spodobał się tajemniczej postaci.
- Jeśli dobrze pamiętam, to ty chciałaś pogadać. Chyba że to nie ty stałaś w środku lasu wołając, że chcesz się ze mną spotkać.
- Sam mówiłeś, że tak cię znajdę. Mniejsza z tym. - przerwała mu. -  Chciałam cię zapytać o gościa imieniem Danzo.
- A co byś chciała wiedzieć. - zamaskowany mężczyzna usiadł na kamieniu i rozluźniony założył nogę na nogę.
- Wszystko co wiesz.
Atmosfera była tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Miyuki była spokojna na zewnątrz, jednak wewnątrz cała chodziła ze stresu. Nie znała tego gościa, ale wiedziała że jest silny i nieobliczalny.
- Nie lubi cię.
- Słucham?
- Nie przepada za tobą. Poza tym chyba sama zdajesz sobie sprawę.
Wiedziała o co mu chodzi… jakiś czas po wyjściu ze szpitala przypomniała sobie co mówił Hiwabe. To Danzo zlecił mu te wszystkie okropieństwa, które prawie jej nie zabiły. Niebieskie oczy z niepokojem spojrzały w ziemię, aby po krótkiej chwili na powrót wbić się w nieznajomego.
- Skąd o tym wiesz? - starała się, aby jej głos był spokojny i zdecydowany.
- A co jeśli ci powiem, że ja również byłem w to zamieszany.
Usta brunetki mimowolnie otworzyły się ze zdziwienia. Człowiek w masce kontynuował.
- Powiedzmy, że Danzo zaproponował mi pewne profity z tamtej akcji. Oczywiście ten stary dureń nigdy nie potrafił doprowadzić do porządku żadnego planu więc… no nie wyszło.
- Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
- Już ci kiedyś powiedziałem, że nie mam interesu w okłamywaniu cię.  Powiem nawet, że kiedyś możesz mi się przydać. Ale zapewniam cię, że w takim wypadku przyjdę po ciebie osobiście.
- To znaczy?

- Wszystko w swoim czasie. Zanim się pożegnamy powiem ci jeszcze tylko tyle, że Danzo to typowy czarny charakter. Nie ufałbym mu na twoim miejscu. On i cały jego Korzeń są zepsuci do szpiku kości. Jednak nic mu nie udowodnisz, akurat wywijanie się z odpowiedzialności jest jego specjalnością.
Nic z tego nie rozumiała. Ani słowa. To czego się dowiedziała, uderzyło jak piorun z jasnego nieba. Czy ten ktoś był jej wrogiem, czy przyjacielem. Nie, przyjaciel to złe określenie… to właśnie był problem.
Po chwili przybysz pożegnał się z dziewczyną i rozpłynął się w powietrzu. Znowu…


***


Kakashi wracał właśnie z siedziby Hokage. Już wiedział, że czeka go następna misja i to niestety bardzo długa misja w odległej Sunagakure. To trzy dni drogi od Konohy, więc zapowiadał mu się dłuższy pobyt poza wioską. I co gorsza bez Miyuki. Próbował, starał się przekonać Trzeciego aby dziewczyna udała się z nim na tą misję, jednak ten kategorycznie odmówił, tłumacząc się innymi zajęciami dla kunoichi.
Nie spotkał jej. Ani w drodze do biura Hokage, ani teraz. Nie było jej nawet w mieszkaniu, bo specjalnie sprawdził. Zastanawiał się co robi i gdzie teraz jest jego dziewczyna. Swe kroki skierował w stronę mieszkania znajomej, Kurenai.
Gdy znajdował się praktycznie pod samym budynkiem, dostrzegł że kobieta żegna się z Asumą.
- O, cześć Kakashi. Co tu robisz? - Asuma uścisnął dłoń przyjaciela.
- Hej, w sumie to przyszedłem do ciebie Kurenai.
- Do mnie? - zdziwiła się. - A w jakiej sprawie?
- Nie było tutaj Miyuki?
- Nie… szczerze mówiąc nie widziałam jej od ostatniej nocy.
- Rozumiem. - to się mu nie spodobało.
- Coś się stało? - Kurenai wyraźnie się zaniepokoiła.
- Nie, nie. Po prostu mieliśmy się spotkać i przyjść do ciebie, ale wychodzi na to że Miyuki się rozpłynęła w powietrzu.
- Słuchajcie, muszę was zostawić. Okazało się, że muszę szybciej wyjechać więc wyruszam jutro o świcie i muszę się wyspać. - Asuma przytulił i czule pocałował swoją kobietę, po czym odwrócił się do Kakashiego. - Trzymaj się stary. Pilnuj tutaj porządku.
- O to się nie martw. - poklepał go po plecach, po czym czarnowłosy oddalił się.
Nagle w oddali dwójka dostrzegła biegnącą w ich stronę postać. Brunetka przybiegła i ciężko łapiąc oddech spojrzała najpierw na Kakashiego, a później na Kurenai.  
- No i zguba się znalazła. - na twarzy czerwonookiej kobiety pojawił się wesoły uśmiech.
- Gdzieś ty była? - Hatake natomiast był wyraźnie zirytowany.
- Wybacz, zapomniałam się… zaspałam.
- Byłem u ciebie w domu, nie było cię tam.
- Dobra kochani, odłóżcie to. - Kurenai w porę zareagowała. Jeszcze chwila i wybuchłaby tu nie mała kłótnia. -  Chcieliście ze mną porozmawiać.
Gdy tylko oddech Miyuki się uspokoił, ta spojrzała na przyjaciółkę i skupiła na niej całą swoją uwagę. Postanowiła nie przejmować się złością chłopaka.
- Chodzi o twoje umiejętności genjutsu. - niebieskie oczy patrzyły z nadzieją w czerwone tęczówki.
- Genjutsu?
- Tak, zauważyłam podczas treningu, że jestem odporna na iluzje. Ćwiczyłam z Itachim, ale on nie jest w stanie mnie niczego więcej nauczyć. Jego iluzje biorą się z Sharingana, a ja owego nie posiadam.
- No tak, mogę spróbować ci pomóc.
- Ja spadam. - Hatake rzucił chłodno, a uwaga dziewczyn skupiła się na nim.
- Nie będziesz oglądał naszych eksperymentów? - czarnowłosa spojrzała na niego pytająco.
- Nie.
Po tej mrożącej krew w żyłach konwersacji szarowłosy odszedł w nieznanym kierunku. Miyuki wiedziała że jest na nią wściekły i dlatego nie został z nimi. Było jej trochę przykro, jednak czuła że nie może powiedzieć mu całej prawdy.


Trening z Kurenai był bardzo przydatny i dzięki niemu dziewczyna dowiedziała się wielu ważnych rzeczy na temat swoich umiejętności. Okazało się, że brunetka nie tylko jest odporna na genjutsu, ale sama potrafi je rzucać. Jedynym warunkiem ku temu jest wstrzyknięcie w ofiarę swojej chakry, choćby niewielkiej ilości. Nawet Kurenai nie była w stanie przerwać jej genjutsu, co więcej kiedy została z niego uwolniona, czuła się jak po kilkugodzinnej walce. Miyuki usiadła jeszcze w jej mieszkaniu i dziewczyny wypiły wspólną herbatkę. Obie były podekscytowane nowymi odkryciami oraz świeżymi ploteczkami, którymi się wymieniły. Gdy robiło się już późno, Uzumaki pożegnała się z Kurenai i udała w drogę do swojego mieszkania. Szła umiarkowanym krokiem, rozmyślając o tym co zaszło dzisiaj między nią i Kakashim. Nie czuła się dobrze z ich kłótnią, jednak nie mogła pozwolić mu aby sterował jej decyzjami i życiem. Byli parą, ale związek to nie umowa o dzieło ani łańcuch krępujący ruchy.
Może przez to mocne zamyślenie nie dostrzegła postaci kryjącej się za jednym z budynków. Może dlatego tak bardzo przestraszyła się, gdy nagle czyjeś silne ramiona przyparły ją do muru, ograniczając jej ruchy.
Uderzenie plecami o twardą ścianę nie było silne, nie bolało jej. Jednak gdy się z nią zderzyła, z jej gardła wydobył się cichy jęk przerażenia. Otworzyła szeroko oczy, starając się dostrzec w mroku twarz napastnika. Kurna, był w masce…
- Maska…? - nagle ją oświeciło. Wczuła się też w chakrę tej osoby. - Kakashi?
- Myślałem, że się wcześniej zorientujesz, nie chciałem cię wystraszyć.
- No to ci nie wyszło… - lekkim, jednak stanowczym ruchem odepchnęła go od siebie. - W ogóle dlaczego czaisz się po ciemku?
- Czekałem na ciebie.
- Trochę w dziwnym miejscu i w dziwny sposób mnie przywitałeś! - była zła.
- Wybacz… chcę pogadać.
- Jaja sobie robisz? Napadasz na mnie w nocy po to, żeby ze mną pogadać? A normalnie się nie dało?
- Ty mówisz o normalności? Cholera, znikasz na pół dnia, nie dajesz znaku życia i jeszcze kłamiesz gdy pytam co robiłaś!
- Chyba mam prawo do prywatności!
- Do prywatności, nie do kłamstwa!
No i proszę. Mieli swoją pierwszą kłótnię w związku. Jednak oboje czuli się z tym fatalnie… Miyuki odwróciła się na pięcie i ruszyła stanowczym krokiem przed siebie. Kakashi widząc jej focha szybko ruszył za nią.
- Poczekaj, odprowadzę cię.
- Nie musisz się fatygować, dam sobie radę.
- Miyuki… - chwycił ją za rękę w celu zatrzymania.
- Powiedziałam coś! W chwili obecnej nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Kakashi. - wyraz jej twarzy mówił wszystko. Szklące się oczy pokazywały ogromny żal i smutek. - Muszę się zastanowić czy chcę aby tak to wszystko wyglądało.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy chcę aby ktoś dyktował mi co i z kim mam robić.
- Twierdzisz, że cię nadmiernie kontroluję? Bo się o ciebie martwię?
- Nie, to jest coś więcej niż strach o drugą osobę. Naskoczyłeś na mnie bez powodu, jakbyś w ogóle nie miał do mnie zaufania. - wyrwała rękę z jego uścisku i ruszyła przed siebie.
- Twoim zdaniem związek to same tajemnice?
Hatake nie pobiegł za nią. Stał ze wzrokiem wlepionym w jej plecy i analizował wszystko to, co powiedziała. Dopiero w tym momencie do niego dotarło jak bardzo kocha tą dziewczynę. Pragnął jej szczęścia, chciał się nią opiekować, uszczęśliwiać… a teraz się pokłócili. Nie chciał aby tak wyszło, powiedział kilka słów za dużo.
- Cholerny idiota. - skarcił się w myślach.


***


Zatrzasnęła drzwi mieszkania i uderzyła w nie pięścią. Miyuki oparła czoło o drewnianą powierzchnię… o dziwo nie chciało jej się płakać. Była wściekła na Kakashiego. Wiedziała że zawiniła nie mówiąc mu prawdy, jednak nie miała innego wyjścia. Zwróciła swe kroki w stronę łazienki. Potrzebowała chwili dla siebie. Chwili odprężenia. Gdy tylko wanna wypełniła się wodą, wlała do niej olejki zapachowe i z rozkoszą oddała się relaksowi. Nie przyniosło to upragnionego spokoju, jednak trochę ukoiło jej nerwy. W głowie wciąż siedział Hatake i ich kłótnia.
Siedziała tam chyba z godzinę i dopiero gdy woda była już prawie zimna, Miyuki otrząsnęła się i wyszła. Nie chciała nawet kolacji, nie miała apetytu. Zgasiła światło i położyła się do łóżka. Wbiła wzrok w sufit czekając, aż nadejdzie upragniony sen. Ale czy gotujące się w niej emocje mogły jej na to pozwolić?
Minęła kolejna godzina, a ona wciąż nie spała. Była otępiała ze zmęczenia, ale zasnąć wciąż nie mogła. Nagle usłyszała cichy szelest w okolicy okna jej sypialni i czyjąś obecność. Ktoś ewidentnie powoli zbliżył się do łóżka i teraz stał nad nią. Była tak wystraszona i zmęczona, że nie potrafiła się skupić na sprawdzeniu chakry napastnika. Jedynym wyjściem był atak. Szybkim ruchem odwróciła się do przybysza i mocno chwyciła jego rękę, jednocześnie pociągając go na podłogę. Zeskoczyła z łóżka i usiadła na tajemniczą postać unieruchamiając ją. Jedną ręką podtrzymywała jego dłonie, a drugą trzymała w gotowości nad gardłem nieznajomego.
- Czego chcesz? - warknęła, czekając aż jej oczy przyzwyczają się do ciemności.
- Zawsze reagujesz w taki sposób, gdy ktoś cię obudzi?
Znała ten głos.
- Kakashi? - rozluźniła swój chwyt. - Znowu ty? Co tu robisz?
- Ja… Przyszedłem pogadać.
- Przez okno? - brunetka wstała i podała rękę chłopakowi, aby pomóc mu podnieść się z podłogi. - Przez drzwi już nie łaska?
Kakashi był wyraźnie zawstydzony. Nie chciał na głos przyznać, że brakowało mu odwagi aby normalnie przyjść i przeprosić, że wolał podglądać dziewczynę przez okno. Myślał że spała, chciał po cichu wejść i zostać przy niej jakiś czas. Podziwiać jej urodę, bawić się włosami, po prostu przy niej być.
- Więc?
- Co? - na dźwięk jej głosu aż podskoczył.
- Ech… - brunetka zaświeciła małą lampkę i usiadła na łóżku, jednocześnie klepiąc miejsce obok siebie.
Chłopak posłusznie zajął miejsce obok niej, jednak nie podniósł wzroku. Oboje siedzieli wpatrzeni w ścianę naprzeciw i w zupełnej ciszy. Patowa sytuacja…
- Przepraszam. - jego głos rozdarł ciszę. - Zachowałem się jak idiota.
- Kakashi, ja muszę…
- Poczekaj. - brutalnie jej przerwał. - Chcę ci coś powiedzieć i boję się że stchórzę. Naskoczyłem na ciebie bez powodu i słusznie mi wytknęłaś, że wyglądało to jak brak mojego zaufania do ciebie. Ale to nie prawda. Ufam ci bezgranicznie i nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię kocham. Gdyby coś ci się stało… - zacisnął pięści na prześcieradle. - Nigdy bym sobie tego nie darował. Pojawiłaś się w moim życiu tak nagle, nawet nie przypuszczałem kim się dla mnie staniesz. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek kogoś pokocham… że ktoś stanie się dla mnie tak bardzo ważny. Nigdy nie będę w stanie pokazać jak bardzo jestem ci wdzięczny za to, co dla mnie zrobiłaś. Kocham cię Miyuki, kocham cię z całego serca. Masz prawo być wściekła i uważać mnie za bezużytecznego kretyna. Jednak to nie zmieni moich uczuć do ciebie...
Powiedział to wszystko prawie na jednym wdechu. Był wręcz sparaliżowany ze stresu i napięcia. Ale poczuł ulgę, gdy wszystko to z siebie wyrzucił. Czuł na sobie wzrok Miyuki, jednak nie miał odwagi podnieść na nią oczu.
Nagle poczuł jej ciężar na sobie.
Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się wtuliła. Pod wpływem jej ciepła automatycznie się rozluźnił, a serce wręcz krzyczało z radości. Odetchnął z ulgą. Zarówno on, jak i ona. Oplótł ją rękami i odwzajemnił uścisk.
- Głupek… - szepnęła cicho, hamując łzy napływające jej do oczu.
- Nawet nie będę zaprzeczał.
Podniósł dłoń i położył na jej policzku, delikatnie masując go opuszkami palców. Jej niebieskie oczy zdawały się być piękniejsze niż zwykle. Spojrzał na jej usta. Pragnął ich. Pragnął ich jeszcze bardziej niż dotychczas. Delikatnie przejechał palcem niżej, pieszcząc te kuszące go wargi. Nie opierała się. Nie zaprzeczała. Potrzebowała tego.
Delikatnie ujęła jego dłoń, zamykając oczy pod wpływem przyjemnego dotyku. Ten widok jeszcze bardziej go rozczulił. Zsunął maskę i wbił się w jej usta. Nie mógł już dłużej czekać, nie potrafił powstrzymać pożądania. Pocałunek był namiętny i silny, jeszcze nigdy dotąd żadnie z nich nie pragnęło drugiego tak mocno.
Tej nocy nie myśleli o niczym innym, jak tylko o sobie. O cieple ich ciał. O przyjemności wspólnej miłości.


Niebieskie oczy otworzyły się jako pierwsze, ponownie. Spokojnie pomrugały kilka razy łapiąc ostrość widzenia, po czym rozejrzały się wokoło. Leżał tuż obok. Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo, świadcząc o tym że Hatake pogrążony był w głębokim śnie. Miyuki powoli podniosła się z łóżka i szybko założyła na siebie koszulę. Na wspomnienie poprzedniej nocy na jej twarzy pojawił się uśmiech i delikatne rumieńce. usiadła obok łóżka i oparła głowę na ręce, przyglądając się profilowi jego spokojnej twarzy. Był tak cholernie przystojny. W brzuchu poczuła przyjemne łaskotanie. Mógł mieć każdą dziewczynę w wiosce. Żadna by mu nie odmówiła. A on wybrał akurat ją… Nachyliła się i delikatnie musnęła ustami jego czoło. Już chciała się odwrócić, gdy jego stanowcze ręce chwyciły ją w pasie i mocno pociągnęły. Nie spodziewała się tego.
- Nie chcesz mi znowu uciec, prawda?
- Myślałam, że śpisz. - oparła ręce po obu stronach jego głowy i podniosła się.
- Ale nie mogłaś się powstrzymać przed tym całusem, prawda? - uśmiechnął się zadziornie.
- Nooo… - przygryzła wargę, przyłapał ją. - Niech ci będzie.
Ten gest podziałał na niego jak impuls elektryczny. W jednej chwili poczuł falę gorąca opływającą jego ciało. Przejechał dłonią wzdłuż linii jej ciała, delikatnie, opuszkami palców.
- A a a. - pomachała mu palcem przed nosem. - Niech się pan nie zapędza, panie Hatake.
- Nie moja wina, że tak na mnie działasz.
- Nie jedliśmy nawet śniadania, a ty już myślisz o wysiłku… sportowym? - gdy to wypowiedziała, zdała sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.
- No ja właśnie chcę się zabrać za śniadanie. - wpił usta w jej szyję. - I raczej nazwałbym to przyjemnym wysiłkiem.
- Za co ja cię tak kocham?
- Nie wiem, ale cieszę się że to na mnie padło. - mruknął. - Mam nadzieję, że po tym co ci teraz przekażę to się nie zmieni…
- O co chodzi? - zaniepokoiła się.
- Hokage wysyła mnie na misję.
- To chyba nic strasznego? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Niby tak… ale to misja w Sunie. Sama podróż w jedną stronę to trzy dni. - westchnął i przetarł oczy. - Nie będzie mnie z dziesięć dni, może dwa tygodnie.
- Jak ja sobie poradzę bez ciebie. - podparła brodę na dłoniach i spojrzała na niego, w duchu modląc się aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Miyuki! - dźgnął ją w żebro. - Ja mówię poważnie. Będę… tęsknić.
Zaśmiała się i pocałowała go czule, nagle ale z uczuciem. Ujęła jego twarz w dłonie i chłonęła te wszystkie cudowne emocje, które towarzyszyły tej chwili. Objął ją mocno, jak gdyby miała mu zaraz uciec.
- Obiecaj mi coś. - oderwała się od jego ust.
- O cokolwiek poprosisz.
- Obiecaj, że do mnie wrócisz. - niebieskie oczy wpatrywały się w niego z nadzieją i niepokojem.
- Masz moje słowo kochanie.
Cmoknęła go w nosek i wstała, wychodząc ponętnie zakręciła biodrami. Wszystko żeby go choćby odrobinkę sprowokować.


Bacznie obserwował każdy jej ruch. Pocałowała go delikatnie i wstała, kusząc go każdym kolejnym krokiem w stronę wyjścia. Założył ręce za głowę i głęboko westchnął, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Słyszał jak Miyuki krząta się po kuchni, a po kilku minutach dało się wyczuć w powietrzu przyjemny zapach. Przeczesał dłońmi włosy i wyskoczył z łóżka, pomimo tak aktywnej nocy był naładowany energią. A może to właśnie dlatego…


***


Po południu drużyna z którą Kakashi miał wykonać swoją misję w Kraju Wiatru spotkała się przy bramie wioski, a Hokage dawał im ostatnie wytyczne. Miyuki pożegnała się czule z kochankiem, pełna troski o jego bezpieczeństwo podczas wyprawy. Wiedziała, że Hatake jest świetnym shinobi, jednak miłość rządzi się własnymi prawami… Patrzyła w dal, śledząc oddalające się już tylko kropki.
- Miyuki? - Trzeci oderwał ją od tej czynności. - Czy masz chwilę? Chciałbym porozmawiać.
- Oczywiście, proszę pana.
- Świetnie, przejdźmy się.
Spokojnym krokiem przemierzali ulice Konohy, podziwiając jej piękno i rozmawiając o mało istotnych rzeczach. W końcu gdy dotarli na jedno z wzniesień, z którego idealnie widać było panoramę wioski, Hiruzen odwrócił się do brunetki.
- Minęło już sporo czasu.
- To znaczy? - nie wiedziała o czym mowa.
- Odkąd przybyłaś do wioski.
- Ach… - spojrzała smutno przed siebie. - Sporo.
- I jak ci się podoba?
Nie wiedziała dlaczego Hokage porusza z nią ten temat. Czy coś złego się wydarzyło? Czy zrobiła coś nieprzyzwoitego?
- Hokage-sama… - podniosła na niego smutny wzrok. - Chce mnie pan wygnać?
- Słucham? - wyraźnie zaskoczyło go to pytanie. - Skąd ci to do głowy przyszło? Niby dlaczego miałbym mieć takie zamiary?
- Tak poważnie pan zaczął…
- Hahaha, oj Miyuki. - roześmiał się głośno. - Spokojnie, nigdy nie miałem takich planów i zapewniam cię, że nic na to nie wskazuje.
- Więc o czym chciał pan ze mną rozmawiać?
- Jak wam się układa z Kakashim?
- D-dobrze. - zarumieniła się, speszona tak nagłym pytaniem o jej życie prywatne.
- Mam nadzieję, że nie sprawia ci problemów?
- Daję sobie radę. - uśmiechnęła się ciepło.
- Wiesz, jestem ci bardzo wdzięczny. Przeszłość pozostawiła w jego sercu wielką dziurę, której nawet Czwarty nie był w stanie załatać. Dzięki tobie ta potworna pustka zaczęła znikać. Wiadome jest, że nigdy nie zniknie całkowicie… - zaciągnął się swoją ukochaną fajką. - … ale dzięki tobie jego życie zmieniło się z ciągłego cierpienia, na spokojne życie.
- Hokage-sama… - patrzyła na niego zaskoczona jego słowami.
- Dziękuję ci. - Hokage uśmiechnął się ciepło. - Wciąż nurtuje mnie to, że myślałaś o twoim wydaleniu z wioski. Coś się stało?
- Nie, nie! - fałszywym uśmiechem chciała zamaskować swoją ostatnią rozmowę z tajemniczym mężczyzną i połączonymi przez nią faktami. - Po prostu wiem, że niektórym moja obecność w tej wiosce nie pasuje.
- Mówisz o Danzo. - było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
- Skąd pan wie?
- Ech… - westchnął. - Wiem o jego niechęci do ludzi, którzy nie pochodzą z Liścia. Kiedy podjąłem decyzję o twoim przeniesieniu, był największym przeciwnikiem tego pomysłu.
- Dlaczego pan go nie posłuchał?
- Bo wiedziałem, że twoja obecność w tej wiosce ma pozytywne skutki. Danzo boi się nieznanego, boi się ryzyka.
- Wciąż ma co do mnie takie odczucia? - Miyuki zastanawiała się, czy powiedzieć przełożonemu o rozmowie z nieznajomym.
Hiruzen nie odpowiedział wprost, jedynie pokiwał twierdząco głową. Tego się spodziewała. I to przesądziło, że postanowiła zatrzymać tej jeden sekret dla siebie.
- A pan? - niebieskie tęczówki zwróciły się ku Trzeciemu.
- Ja? - spojrzał w niebo. - Nie wyobrażam sobie wioski bez ciebie.
Jego ciepły i przyjazny uśmiech sprawił, że jej wszelkie wątpliwości uciekły. Nie tylko znalazła miłość swojego życia, ale również wioskę którą mogła nazwać swoim domem. Nie zważając na zasady, rzuciła się na staruszka i mocno go przytuliła. Ten nie krył zaskoczenia, jednak nie odepchnął dziewczyny. Wręcz przeciwnie, pogłaskał ją po głowie.
- A żeby ci się nie nudziło podczas nieobecności Kakashiego, przydzieliłem ci misję.


***

***



Postanowiłam, że pod każdym rozdziałem będę
maltretować Was o komentarze. Więc… KOMENTUJCIE.
Ach i leci rysunek specjalnie dla Was! Wiem, że
Kakashi wygląda tutaj dosyć męsko jak na swój
wiek w tym rozdziale, jednak ja go wręcz uwielbiam
i nie miałam serca robić z niego dzieciaka. No a Miyuki
mi nie wyszła...
Ogólnie ostatnio mam zupełny brak chęci do czegokolwiek.
Nie mam motywacji, radości z tego co robię…
Frelka


3 komentarze:

  1. Najpierw nadrabiam Kakasza, jeny dziewczyno, ile Ty masz weny i w ogóle. Czuje się jakby wieki mnie tu nie było. Serio.
    I aaaaaa! Przepiękny art! przecudny!
    Do tego Kochana... uwagę mam xD wbił nie wbija się w usta a wpija xD Wbijać to można gwoździe komuś w tyłek.

    A dalej co ja chciałam. No to tak na początku pomyślałam, że Miyuki trochę źle robi ukrywając pewne rzeczy przed Kakashim. Gośc przecież ma taką intuicję, że hohohho.
    Ale rozkoszne zwieńczenie w postaci połączenia tej dwójki w rozdziale było i ja żem usatysfakcjonowana. lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam Cię! Ja już myślałam, że zaginęłaś gdzieś w akcji.
      Nie miałam nawet ochoty sprawdzać poprawności... przelecę tekst jeszcze raz i dokonam korekty :)

      Usuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.