2. "Sto lat, Hinata!"



Kolejny dzień nadszedł stanowczo za szybko. Naruto nie spał zbyt dobrze, nie wyspał się. Ale w sumie, gdy sięgnął pamięcią w przeszłość, to nie przypominał sobie takiego poranka. Już podczas ostatnich lat studiów było ciężko i zarywał nocki na naukę. Zaraz po rozpoczęciu kariery też nie miał chwili wytchnienia, musiał walczyć o każdego klienta, wyrobić sobie nazwisko. I gdy już mu się to udało, można by rzec, że w końcu będzie miał trochę luzu. Nic bardziej mylnego… Kiedy nazwisko Uzumaki zakwitło w świecie prawniczym, nie mógł odgonić się od klientów.
Szybko zebrał się z łóżka i wskoczył pod prysznic. Miał dzisiaj bardzo ważne spotkanie z klientem, do tego nie byle jakim! Niejaki Hyūga Hiashi. To nazwisko było chłopakowi doskonale znane, a skoro tak wpływowy człowiek jak pan Hiashi potrzebował pomocy prawnika, to musiała być jakaś poważna sprawa. Naruto założył garnitur w kolorze ciemnego granatu, białą koszulę i jeden ze swoich “szczęśliwych” krawatów. Podróż do biura zajęła mu niecałą godzinkę, a do ważnego spotkania miał jeszcze piętnaście minut.
- Witam, panie prezesie. - niska kobieta o brązowych oczach i włosach powitała szefa z uśmiechem.
- Dzień dobry, Ten Ten.
- Zaraz podam panu kawę. Dzwonił pan Hyūga, poinformował że coś go zatrzymało i spóźni się z dziesięć minut.
- Jasne, dziękuję ci. - blondyn rozsiadł się w swoim fotelu, a kobieta zniknęła za drzwiami jego gabinetu.
Skoro klient miał się spóźnić, to dawało Uzumakiemu kilka dodatkowych minut na uporządkowanie innej sprawy. Z dna szuflady wyciągnął szarą teczkę z napisem “Uchiha”. Szybkim ruchem wyciągnął z niej kilka papierów i zdjęć, z uwagą przyglądając się każdemu z nich z wielką uwagą. Szukał czegoś, co mógł wcześniej przeoczyć. Zdjęcie na którym się zatrzymał przedstawiało miejsce zbrodni, w lesie. Widać było na nim masę dowodów, rozrzucone zeszyty, jakieś papierki, portfel. Każdy obiekt dokładnie sfotografowany i opisany.
- Proszę, pańska kawa. Czarna, z podwójnym cukrem. - brunetka położyła białą filiżankę na biurku i spojrzała na wyciągnięte dokumenty. - Sprawa Uchihy?
- Dokładnie.
- Po co zaprząta pan sobie tym głowę? Sprawa jest już zakończona.
- Niby tak, ale są rzeczy które nie dają mi spokoju.
- Dowody bezpośrednio wskazały Itachiego Uchiha jako sprawcę zabójstwa. Odciski palców na narzędziu zbrodni, kontakty z ofiarą, niepotwierdzone alibi.
- No właśnie, Ten Ten. - zabrał łyk czarnego napoju. - To wszystko jest zbyt oczywiste. Rzadko kiedy zdarzają się tak silne dowody w tego typu zbrodniach. Ponadto rodzina zarzeka się, że mężczyzna nigdy nie był agresywny, impulsywny, wybuchowy.
- Ma pan niezawodny instynkt, ale czy warto to rozgrzebywać?
- Sam nie wiem…
W tym momencie do kancelarii wszedł umówiony pan Hyūga. Ten Ten przywitała go o odwiesiłą jego płaszcz, następnie skierowałą do gabinetu Naruto. chwilę później podała zaparzona kawę klientowi i zamknęła za sobą drzwi. Wiedziała o powadze sytuacji i klienta, dlatego chciała wywrzeć jak najlepsze wrażenie.
- Więc, panie Hiashi. W czym mogę panu pomóc?
- Widzi pan, panie Uzumaki… sprawa jest dosyć delikatna, a jak pan wie jako człowiek powszechnie szanowany nie mogę sobie pozwolić na nieprofesjonalnych współpracowników.
- Rozumiem, ale w czym rzecz?
Rozmowa zajęła im dobre dwie godziny. Chodziło o niewywiązanie się z umowy przez firmę budowlaną, przez co firma deweloperska HyūgaDev odniosłaby ogromne straty. Naruto uważnie przejrzał wszystkie kruczki w umowie i zebrał mnóstwo informacji świadczących o winie tamtej firmy. Oczywiście przyjął sprawę i obiecał włożenie w nią całej swojej pracy oraz zrobienie wszystkiego co w jego mocy, aby zakończyła się sukcesem pana Hyūgi. Jak kultura nakazuje, odprowadził klienta do wyjścia.
- Dziękuję, panie Uzumaki.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Naruto ukłonił się.
- Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, sowicie pana wynagrodzę.
- Będę pana informował o postępowaniu sądu. Prosze być dobrej myśli.
Siwiejący już mężczyzna opuścił kancelarię, natomiast młody prawnik i jego asystentka spuścili nagromadzone powietrze ze świstem.
- Dziwne… - Naruto podrapał się po podbródku.
- Co dokładnie?
- Sprawa wydaje się być banalnie prosta. Firma łamie umowę, trzeba ją pozwać. Wszystkie dowody świadczą o ich winie.
- To chyba dobrze? - brunetka nie rozumiała o co chodzi jej przełożonemu.
- Do mnie nie przychodzą ludzie z tak błahymi sprawami, Ten Ten.
- Czy to dziwne, że najbogatszy człowiek w Tokio przychodzi do najlepszego prawnika w Tokio?
- Obawiam się, że w trakcie sprawy wyjdą na jaw jakieś nieciekawe rzeczy. Ech… dodatkowe problemy.
- To panu dołożę… za dwie godziny ma pan rozprawę.
- Faktycznie! - złapał się za głowę. - Dziękuję ci za pamięć!
Musiał teraz szybko się przygotować, zabrać dokumenty i togę prawniczą, po czym wsiadł w samochód i pognał do sądu. Sprawa była dosyć trudna, niezwykle monotonna. Sąd chyba myślał to samo, bo jeszcze chwila i zjechał by na krześle pod biurko. Kiedy po kilku godzinach rozprawa dobiegła końca, Uzumaki mógł dopisać sobie na konto kolejne zwycięstwo. Za kratki wsadził kolejnego niegodziwca.
Wychodząc z sądu odebrał telefon, to Sakura próbowała się do niego dodzwonić, aby przypomnieć o jutrzejszym kursie tańca i przy okazji trochę pogadać. Wychodząc z sądu był tak zagadany, że nie zauważył nadchodzącej z jego lewej strony dziewczyny i z impetem się z nią zderzył. Na szczęście wykazał się refleksem, gdy złapał upadającą dziewczynę, uchraniając ją przed bolesnym upadkiem.  Niestety aby tego dokonać upuścił telefon, który mimo swojej ceny nie przetrzymał zderzenia z chodnikiem. Blondyn spojrzał na speszoną dziewczynę i na jego twarzy automatycznie pojawił się nieśmiały uśmiech, a w brzuchu znajomo mu zaświdrowało.
- Naruto. - delikatny, kobiecy głos pisnął na widok znajomego.
- Och… Hinata. Cześć! - upewniwszy się, że dziewczyna stoi już pewnie na nogach, puścił jej ramiona. - Cześć.
- O nie, tak mi przykro. - kobieta szybko schyliła się po rozbity telefon i podała go koledze. - Przepraszam…
- Co? Nie, nie! Absolutnie się nie przejmuj. To i tak moja wina, bo nie patrzę jak łażę. To ja przepraszam ciebie. Nic ci się nie stało?
- Nie, w porządku. Ja też się zamyśliłam…
Między znajomymi zapanowała niezręczna cisza. Naruto spojrzał na Hinatę i znów zatopił się w jej oczach. Nie mógł uwierzyć, że tak na niego działała.
- Więc… - zaczął. - Skoro już na siebie wpadliśmy, może skoczymy na kawę? Jeśli oczywiście masz ochotę.
- Świetny pomysł. - uśmiechnęła się. - W sumie to mogę pokazać ci bardzo dobrą kawiarnię, tu niedaleko.
- Prowadź więc. - odwzajemnił jej uśmiech.
Była urocza, w jego oczach była idealna. Bardzo kobieca, ale zarazem skromna. Niezwykle inteligentna, ale nie zadufana w sobie. Nawet wysokie stanowisko jej rodu nie wzbudzało w niej poczucia wyższości, tak jakby odcinała się od tych wszystkich zasług i wyczynów.
Kawiarnia do której zaprowadziła go Hinata była naprawdę bardzo klimatyczna. Nie był to żaden ekskluzywny lokal, wręcz przeciwnie, nieduża i skromnie, ale schludnie urządzona kawiarenka w centrum miasta. Można było wyczuć, że wyroby cukiernicze tworzone były z pasją i sercem do tego zawodu. Blondyn wspaniale czuł się w tym miejscu, a dodatkowo z tak wyjątkową osobą… mógłby przysiąc, że towarzystwo ciemnowłosej dziewczyny odganiało od niego wszystkie złe myśli, problemy i troski. Zanim się obejrzał, minęły już trzy godziny i niestety musiał wracać do kancelarii. Z niechęcią, ale pożegnał się z Hinatą. Ona oczywiście zrozumiała sytuację, zwłaszcza gdy Naruto obiecał jej kolejne spotkanie i to bez ograniczeń czasowych z jego strony. Opuścił lokal cały w skowronkach i z motylami w brzuchu. Nie potrafił słowami określić tego, jak się w tej chwili czuł, co czuł. Uśmiech nie potrafił zejść mu z twarzy, a myśl o kolejnym spotkaniu z Hinatą wypełniała go jeszcze większą euforią.

***

Hinata wróciła do domu swoim samochodem zaraz po spotkaniu z Naruto. Ona również czuła się niesamowicie po tej “krótkiej” kawie… Podkochiwała się w Naruto od podstawówki. Niestety nie byli w jednej klasie, ale każdą możliwą przerwę spędzała na podglądaniu swojego obiektu westchnień. Dzisiaj uznałaby to za zachowanie na miarę osoby z zaburzeniami psychicznymi, ale na szczęście z nią było wszystko w porządku. Po prostu była małą wstydliwą i nieśmiałą dziewczynką, która z całego małego serduszka pragnęła chwili uwagi ze strony chłopaka.
- Hinata, w końcu jesteś. - kobiecy głos zabrzmiał od progu. - Jak ci minął dzień?
- Dzień dobry, mamo. A bardzo dobrze. - podskoczyła do boku rodzicielki i cmoknęła ją w policzek na powitanie. To radosne zachowanie nie uszło uwadze kobiety.
- Widzę, że nawet bardzo dobrze. Kogo przyprowadzisz na obiad?
- Słucham? - Hinata zarumieniła się. - Daj spokój mamo… byliśmy tylko na kawie.
- Więc to musiała być nieziemsko smaczna kawa, skoro cała aż promieniejesz. Chodź, podgrzeję ci obiad.
Obie kobiety przeszły do kuchni, gdzie mama Hinaty zabrała się za odgrzewanie zimnego już obiadu dla córki, natomiast dziewczyna zajęła miejsce na krzesełku przy kuchennym blacie.
- Więc? Kto wprawił cię w taki nastrój?
- Nieważne, to nic wielkiego… spotkałam starego znajomego na ulicy i po prostu poszliśmy na kawę. Miło było znów porozmawiać i tyle.
- Czy ja dobrze słyszę? - nagle do rozmowy wtrącił się męski głos, należący do głowy rodziny. - Jakiś łobuz zaprosił moją córkę na kawę?
- Daj spokój tatku, żaden łobuz.
- No mam nadzieję, ty masz jeszcze czas na amory. A już tymbardziej z jakimiś podejrzanymi typami.
- Kochanie… - kobieta chciała trochę uspokoić męża.
- Powiedziałem coś. Nie będziesz spotykać się z nikim, kogo ja nie zaakceptuję.
- To może od razu zrób casting na mojego faceta!
- Nie podnoś głosu młoda damo. - Hiashi był nieugięty. - Dopóki ja ci nie wybiorę odpowiedniego mężczyzny, dla własnego dobra nie pakuj się w żadne związki z nieudacznikami.
- Ty chyba sobie żartujesz! Ja mam 23 lata tato!
- Moje słowo jest ostateczne. Poza tym urodziny masz dopiero za jakiś czas.
- Pff... Chyba w twoich snach! - Hinata uderzyła dłońmi w blat i energicznie wstała, przez co krzesło na którym siedziała przewróciło się i uderzyło w podłogę.
- Jak ty się zachowujesz?! - jej ojcu to się nie spodobało.
- Oboje, uspokójcie się.
- Nie mamo, skoro ojciec tak stawia sprawę, to muszę go zmartwić. Bo nie zamierzam być pod jego komendę! Wybacz mamo, ale straciłam apetyt.
Młoda dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła do swojego pokoju, zostawiając swoich rodziców. Jej ojciec tylko pokręcił głową i usiadł na krześle.
- Musiałeś?
- Słucham? - zdziwił się. - Chyba się ze mną zgadzasz. Nasza córka nie będzie spotykać się z bezwartościowymi idiotami.
- Ale ty nawet nie wiesz z kim ona się spotkała…
- Tym gorzej! Ja wybiorę dla niej odpowiedniego mężczyznę, wtedy będzie mogła sobie chodzić na te swoje kawy i ciastka do woli.
Kobieta tylko pokręciła głową i nałożyła potrawę na talerz.
- Obyśmy nie pożałowali twojego zachowania. Hinata jest już dorosłą kobietą i nie możesz traktować jej w ten sposób.
- Czyli uważasz, że chcę dla niej źle?
- Nie powiedziałam tego… po prostu nie wiemy z kim się spotkała. Poza tym nie możemy traktować jej jak małą dziewczynkę.
- Posłuchaj mnie uważnie. - podszedł do małżonki i chwycił ją stanowczo, jednak delikatnie za ramiona. - Martwię się o nią i o jej przyszłość, dlatego chcę dla niej jak najlepiej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, to być może już mam dla niej odpowiedniego kandydata.
- A ty dalej swoje… - westchnęła.
- Wiem, że ja się nigdy nie mylę.
Nie otrzymał odpowiedzi. Matka Hinaty poszła do niej z ciepłym obiadem w nadziei, że dziewczyna nie żywi do swojego ojca wielkiej urazy. Zapukała do drzwi jej pokoju, niestety nie usłyszała odpowiedzi.
- Kochanie, to ja… przyniosłam ci obiad, musisz coś zjeść. - powoli otworzyła drzwi i weszła do pokoju córki.
Hinata leżała na łóżku wtulona w poduszkę. Nie odzywała się, jednak po dreszczach ruszających jej ciałem można było domyślić się, że płakała. Kobieta odłożyła tackę z jedzeniem na stolik i usiadła na brzegu łóżka.
- Ojciec nie chciał cię urazić… wiesz jaki on jest. Nie przejmuj się nim. - nie otrzymała odpowiedzi. - Kiedy się uspokoicie, ponownie porozmawiacie. Jestem pewna że dojdziecie do porozumienia.
- Nie sądzę.
- Musisz spróbować.
- On jest uparty jak osioł mamo… jak on mógł powiedzieć mi coś takiego? Nawet nie wie z kim się spotkałam.
- Bo mu nie powiedziałaś…
- Bo nie zdążyłam! - podniosła się do siadu. - Ale to nawet jest nieistotne… jak może oceniać ludzi, skoro nawet ich nie zna, nie wie o nich nic.
Nic więcej już nie mówiła. Była wściekła na ojca za jego podejście do JEJ życia, na matkę za to że wciąż go broniła i na siebie… na wszystkich.

***

Kolejne dni minęły jak z bicza strzelił. Urodziny Hinaty były już dzisiaj wieczorem, a Naruto wciąż nie wiedział jaki prezent jej wręczy. Sakura była nieugięta i pomimo błagań blondyna. nie pokazała co kupiła. Zapewniła go jednak, że pokaże mu go tuż przed imprezą i że prezent olśni solenizantkę. Znając różowowłosą nie miał prawa dyskutować, więc potulnie przystał na ofertę. Godzinę przed rozpoczęciem przyjęcia urodzinowego zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Sakurcia jak zwykle punktualna… - odszedł od lustra, porzucając próbę zawiązania krawata.
Otworzył, nie patrząc nawet przez wizjer, doskonale wiedział że to przyjaciółka. I nie pomylił się. Haruno weszła do jego mieszkania, ubrana w prostą, miętową sukienkę. Na sam jej widok, Naruto uniósł brwi zaskoczony.
- No no… powiem ci, że ten wieczór należy do ciebie.
- Zamknij się, głupolu. - weszła głębiej do mieszkania. - Po pierwsze, to wieczór Hinaty i tylko ona dzisiaj będzie wszystkich olśniewać. A po drugie… - spojrzała na próby chłopaka w zawiązaniu na szyi niesfornego kawałka materiału. - Stanowczo nie.
- Słucham?
- Nie bierz go… to tylko impreza urodzinowa, nie wybory prawnika roku.
- Skoro tak mówisz…
- Uwierz mi, tak będziesz wyglądał… normalnej. - uśmiechnęła się.
- Niech będzie… Dobra, pokaż co jest tym tajemniczym prezentem dla Hinaty?
- A a a! - pomachała mu palcem przed nosem. - Powolutku.
- Sakura mieliśmy umowę!
- Nie wolisz zobaczyć go tuż przed wręczeniem?
- Nie denerwuj mnie…
Westchnęła z rezygnacją i wyciągnęła z torebki niewielkie pudełko z zawiązaną, niewielką kokardką. Delikatnie podniosła wieczko i blondynowi ukazał się prześliczny naszyjnik, niezwykle misternie zdobiony.
- Ło… - ostrożnie wyciągnął wisiorek z pudełka i przyjrzał mu się pod światło. Na łańcuszku z białego złota wisiała niewielka, owalna zawieszka. Gdy przyjrzał się jej bliżej, mógł dostrzec maleńkie, ręcznie wykonanie zdobienia w postaci winorośli, natomiast na samym środku zamieszczonych było kilka ametystów. - To nie jest… ile to do cholery kosztowało?
- Nie pytaj, tylko mów czy ci się podoba.
- Jest nieziemski. W życiu bym takiego nie znalazł. - schował biżuterię do pudełeczka i schował je w marynarce. - Ale nie jest zbyt, jakby to powiedzieć… zbyt bogaty jak na prezent urodzinowy?
- Mój ty smutku… - pokręciła głową. - Hinata ci się podoba, tak?
- T-tak… - zarumienił się.
- Chcesz poczynić krok do przodu w waszej znajomości, tak?
- Mhm.
- No to daj jej taki wisiorek i powiedz jak ważna jest dla ciebie. Że też ja muszę myśleć za ciebie.
- Masz rację. Dziękuję, jak zawsze ratujesz mi dupę! - przytulił przyjaciółkę.
- Ja tylko wypełniam swoją część umowy. - roześmiała się. - Ale teraz musimy już iść, bo nie wypada się spóźnić na taką imprezę do TAKIEJ rodziny.
- Racja, racja! Chodź, samochód stoi zaraz pod blokiem.


Droga, pomimo tego że do najkrótszych nie należała, minęła im szybko i przyjemnie. Sakura zastanawiała się nad potrawami, ubiorem gości i ogólną atmosferą. Naruto natomiast bardziej głowił się nad tym, w jaki sposób przekazać Hinacie swoje zainteresowanie jej osobą.
- Sakura? - blondyn wypalił nagle, gdy dojeżdżali już na odpowiednią ulicę. - Tak właściwie dlaczego ty jedziesz ze mną, a nie z Saiem?
- Co? - zielone oczy spojrzały na niego niepewnie, jakby pytanie należało do najtrudniejszych z możliwych. - Em… widzisz. Tak jakby się pokłóciliśmy.
- Tak jakby?
- Mhm. - kiwnęła głową.
- Sakura, jak to jest tak jakby się pokłócić? - parsknął śmiechem.
- Nooo… na chwilę obecną ze sobą nie gadamy, ale za kilka dni wszystko wróci do normy.
- No ale na imprezie będzie?
- Nie do końca… - spojrzała zasmucona na krajobraz za szybą.
- Och… aż tak?
Nic mu nie odpowiedziała, jednak cisza jaka zapanowała między nimi była nadwyraz wymowna. Na szczęście byli już pod posiadłością Hyūga, gdzie Naruto zaparkował. Jak na dżentelmena przystało, otworzył przyjaciółce drzwi, a ona kulturalnie chwyciła się jego ramienia i wspólnie potuptali do wejścia.


Gdy drzwi otworzył im lokaj, im oczom ukazał się ogromny salon, niezwykle elegancko umeblowany. Na ścianach dostrzec można było obrazy najdroższych i najsłynniejszych malarzy, a w tym portrety członków rodziny. Kiedy para przyjaciół pojawiła się wśród gości, zaraz przywitała ich solenizantka.
- Naruto, Sakura! - przytuliła ich. - Dobrze że już jesteście. Sakura, a twoja osoba towarzysząca dojedzie?
- N-nie… niestety nie da rady dołączyć.
- Rozumiem, szkoda. - przeniosła swój wzrok na blondyna. - Cieszę się, że przyszedłeś.
Stał jak zahipnotyzowany. Dziewczyna stała tuż przed nim, onieśmielając go urodą. Jej długie, czarne włosy były rozpuszczone i tylko francuz zapleciony z jednego boku głowy na drugi powstrzymywał niesforne kosmyki. Miała wykonany delikatny makijaż, zniewalająco podkreślający jej urodę. Dodatkowo granatowa suknia idealnie podkreślała jej kobiece kształty, jednak nie odsłaniając zbyt wiele, kusiła wyobraźnie.
- Naruto? - dziewczyna zapytała niepewnie, nie wiedząc dlaczego nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
- Auć! - blondyn ocknął się po konkretnym dźgnięciu łokciem Sakury. - Tak! Ja również się cieszę, że tu jestem. Znaczy, że ty tu jesteś! Przecież to oczywiste… kretyn. - mruknął do siebie.
- To cudownie. - zaśmiała się uroczo, rozbawiona nieśmiałością przyjaciela.
- Oj chodź tu, Hinata. - Haruno przytuliła ją mocno, składając urodzinowe życzenia i wręczając jej swój prezent.
- No właśnie… - Naruto podszedł nieco bliżej, a na jego policzkach dostrzec się dało zawstydzenie.
- O! Widzę Ino, porozmawiamy później. - wyczuwając moment, różowowłosa zostawiła dwójkę samą.
Naruto patrzył za nią chwilę wystraszony, jakby zostawiła go samego na pożarcie wilkom. Jednak w porę się opamiętał i na powrót skupił się na dziewczynie.
- Tak… to ten. Nawet nie wiem czego ci życzyć. - zaśmiał się nerwowo. - Po prostu spełniaj swoje marzenia i nigdy się nie zniechęcaj. Życzę ci życia takiego o jakim sobie wymarzysz i przede wszystkim miłości, która na ciebie zasługuje. Każdego innego kretyna osobiście pogonię. - puścił jej oczko, wywołując u Hinaty rozbawiony uśmiech. Na głos już nie powiedział, że mówiąc o innych kretynach miał na myśli każdego innego faceta niż on. - Naprawdę jestem kiepski w składaniu życzeń…
- Nie, nie. Są idealne. - ponownie go przytuliła. - Dziękuję.
- A i jeszcze to. - przypomniał sobie o prezencie. - W sumie nie wiem czy ci się spodoba, ale jeśli nie to możesz zwrócić i wybierać coś ładniejszego… znaczy on nie jest brzydki. Przynajmniej dla mnie. Ale to tobie ma się podobać.
Dziewczyna ostrożnie otworzyła małe pudełeczko i jeszcze delikatniej wyciągnęła ze środka wisiorek. Patrzyła na niego przez chwilę zahipnotyzowana, po czym zorientowała się, że Naruto dalej miesza się w tłumaczeniu. Naprawdę ją to bawiło…
- Jest śliczny. - przerwała mu.
- Naprawdę? Podoba ci się?
- Idealny. Zapniesz?
- Teraz? - czuł jak euforia rośnie w nim z  sekundy na sekundę. - Oczywiście!
- I jak wyglądam?
- Jak… - przyjrzał się jej pięknym oczom i różanym ustom. - Jak bogini.
- Dziękuję. - cmoknęła go delikatnie i niespiesznie w policzek. - Za wisiorek i za komplement.

***


Przemęczyłam. Serio. Idę spać. Linczujcie, bijcie, cokolwiek.
Frelka



3 komentarze:

  1. Aaaa! Ja to czytałam! Się jakoś w połowie ogarnęłam! Bo jakoś nh przez sentyment ma u mnie priorytet chyba xD
    Nie rób z nich takich nieugiętych dzieciaków xDDD DOROŚLI SĄ! Niech się trochę dojrzalej zachowują, z chwilami zapomnienia. Naruto jako TAKA WAŻNA OSOBISTOŚĆ XD powinien być bardziej konkretny moim zdaniem. Naprawdę nie rozumiem facetów - oni zawsze powinni wykonać pierwszy krok, takie jest moje zdanie. I jeśli Naruto ma się ku Hinacie, co jest widoczne, powinien kierować sięw tym kierunku nieco śmielej. Najwyżej, bo dziewczyna odrzuci.
    Bardzo się dobrze czyta o tej dwójce w Twoim wykonaniu. Naprawdę.
    NaruHina jest potrzebne blogsferze, bo tego prawie nie ma. A kilka lat temu było tyle, że głowa mała.
    Szkoda mi aż.

    Buziaczki i tulaski ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymęczyłam. xD ale dziękuję za komentarz.
      Jak tylko się z nimi rozkręcę to będę wrzucać. Póki co chwilowa przerwa z nimi. Pomysł mam, nawet Sasuke się pojawi, ale póki co muszę to wszystko posklejać do kupy.
      Również tulę i całuję ^^

      Usuń
  2. Uwielbiam te opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.