Rozdział 5. "Nie opuszczaj mnie."



W pokoju zapanowała ponura atmosfera i bezlitosna cisza. Minato był zły na siebie że dopuścił do takiej sytuacji, że dopuścił Danzo do tej walki. Ten starzec nigdy nie był przychylny wobec ludzi, którzy popierali Trzeciego Hokage. Martwił się tym, że tak bezmyślnie naraził młodą dziewczynę na śmierć, a co gorsza… naraził całą wioskę na atak ze strony potwornego demona ukrytego głęboko w ciele Miyuki…

***

Jedna noc wydawała się miesiącem. Jedna minuta równała się godzinie. Ból był porównywalny do tego, jak gdyby ktoś rozrywał ciało na kawałki, każdy jego centymetr. Nawet najwytrwalszy człowiek miałby tego dosyć. Uchylenie powiek było trudniejsze niż kiedykolwiek… Były ciężkie i nie chciały współpracować. Ogromnym wysiłkiem było otwarcie oczu choćby odrobinkę. A to również nie poskutkowało ukojeniem, bowiem gdy tylko to się udało, do oczu dotarł oślepiający blask. Drażnił źrenice i powodował łzawienie. Minęło kilka minut zanim dało się przyzwyczaić do jasnego światła i ich właścicielka mogła ze spokojem spojrzeć na świat. Pomieszczenie nie było znajome… ściany były nieprzyjemnie białe, a światło stanowczo zbyt jasne. Dodatkowo łóżko za ciasne… Dziewczyna włożyła trochę siły w to, aby podnieść głowę i spojrzeć w dół w miejsce nieznanego obiektu. Chociaż… Szara czupryna wydawała się dosyć znajoma. Brunetka z trudem uniosła dłoń i pogładziła jasne włosy, przypominając sobie swojego przyjaciela…
- Kakashi… - słaby, ledwie słyszalny szept rozpłynął się w ciszy pomieszczenia. Automatycznie w jej głowie pojawił się wspomniany chłopak.

Miyuki jeszcze raz rozejrzała się i załapała, że znajduje się w szpitalu. Dodatkowo stopniowo powracała jej trzeźwość umysłu i Miyuki dostrzegła, że miękkie szare włosy należą właśnie do Kakashiego. Jeszcze raz delikatnie pogładziła chłopaka po głowie.
Nagle gdzieś na korytarzu ktoś trzasnął drzwiami, na co Hatake lekko podskoczył i obudził się. Nie był wyspany… nie czuł się najlepiej. Jego głowa była cięższa niż zwykle, jednak zwalił to na złą pozycję podczas snu. Wyprostował się i dziwny ciężar zniknął, a Hatake przetarł zaspane oczy i spojrzał nieprzytomnie na twarz przyjaciółki.
- Dzień dobry. - jego uszu dobiegł cichy, znajomy głos.
- Dzień dobry… - Kakashi wciąż w połowie znajdował się jeszcze w krainie Morfeusza, jednak wiedział że pielęgniarka miała inną barwę głosu. W sekundzie otrzeźwiał i z niedowierzaniem spojrzał jeszcze raz na łóżko szpitalne. - Miyuki…?
- Coś taki zaskoczony? - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. Chciała się podnieść do siadu, jednak jej ciało odmówiło posłuszeństwa i odpowiedziało silnym bólem.
- Nie podnoś się! Jesteś osłabiona. - Kakashi od razu przytrzymał przyjaciółkę. - Leż, pójdę po lekarza.
- Nie… zostań. Tyle poczekam…
Kakashi podał dziewczynie szklankę wody, jakby czytając w jej myślach. Jednak Miyuki nie panowała jeszcze nad swoim ciałem i szklanka wyślizgnęła się z jej dłoni. Tylko refleks Kakashiego nie dopuścił do rozlania się wody na pościel.
- Pomogę ci.
- Dziękuję… - Miyuki czuła zażenowanie, co szybko zostało zauważone.
- Nie martw się. Po tym co przeszłaś to cud, że się obudziłaś.
- Jak to?
Kakashi z uwagą spojrzał na Miyuki.
- Nie pamiętasz?
- Ja… - dziewczyna starała się przypomnieć sobie wydarzenia poprzedniego dnia. - Pamiętam, że upadłeś na ziemię i straciłeś przytomność… Później Hiwabe mnie gonił i walczyliśmy. Oberwałam… i… i… Hiwabe śmiał się, ale nie pamiętam z jakiego powodu.
- A później?
- Później czarna dziura… nic nie pamiętam…
W tym momencie do sali weszły dwie osoby. Wysoki blondyn w płaszczu z napisem “Czwarty Hokage” oraz lekarz prowadzący. Obaj stanęli w drzwiach zaskoczeni widokiem jaki zastali.
- Niemożliwe. - lekarz był wyraźnie zaskoczony nagłym wybudzeniem pacjentki, jednak nie krył radości. - Jak się pani czuje? Jakieś dolegliwości bólowe? Osłabienie? Zanik czucia w kończynach? - od razu podszedł do dziewczyny i zaczął badanie.
- W kończynach…? - lekkie przerażenie wdarło się na twarz pacjentki. - Tylko osłabienie… nie potrafię nawet szklanki z wodą utrzymać. No i boli mnie całe ciało…
- Rozumiem. - doktor poświecił latarką w oczy Miyuki, aby sprawdzić reakcję źrenic na światło. - Tutaj w porządku… Mhm, mhm. Osłabienie i ból mięśni są jak najbardziej normalne po utracie chakry. Tym bardziej w pani przypadku, gdy chakra praktycznie całkowicie została wyssana. To i tak niewiele jak na skutki po tak niebezpiecznej sytuacji.
- Rozumiem… - do Miyuki dopiero zaczęło docierać jak poważny był jej stan i że mogła stracić życie. Niestety nie mogła sobie za wiele przypomnieć i nie wiedziała co powiedział jej Hiwabe. Czy zdradził jej swoje zamiary i swojego zleceniodawcę?
- Dobrze! Teraz zostanie pani na obserwacji w szpitalu przynajmniej dwa tygodnie. A później zobaczymy.
Po tych słowach lekarz opuścił salę, zostawiając Minato i dwójkę członków ANBU samych. Brunetka patrzyła z niedowierzaniem na drzwi w których zniknął lekarz, nie mogąc uwierzyć ile czasu będzie musiała spędzić przykuta do łóżka.
- Dwa tygodnie…?
- Nie marudź, lekarz ma rację. Po takich obrażeniach twój stan to cud. - Czwarty uśmiechnął się ciepło do Miyuki, by po chwili wpuścić na twarz ten znany poważny obraz. - Muszę z tobą porozmawiać o tym co tam się wydarzyło. - tutaj wzrok Hokage zwrócił się w stronę Kakashiego. - Jednak ta rozmowa będzie tylko w cztery oczy, wybacz Kakashi.
Taka decyzja zaskoczyła Hatake, jednak nie dyskutował on ze swoim przełożonym, tylko spokojnie wstał i wyszedł z sali. Mężczyzna odczekał kilka minut po czym znowu spojrzał na brunetkę.
- Dlaczego Kakashi nie może być przy tej rozmowie? - Miyuki zaniepokoiła się.
- Po prostu nie chcę żeby wyciągał pochopne wnioski i narobił sobie problemów… Wybacz, ale muszę o to zapytać. Co się tam stało?
- Cóż… niewiele pamiętam…
- Więc powiedz wszystko co pamiętasz.
Miyuki skupiła się, starając przypomnieć sobie wydarzenia tamtego wieczora. Starała się z całych sił wypełnić czarną dziurę w jej umyśle, jednak te wysiłki przyprawiały ją tylko o ból głowy. Zamknęła oczy starając się stłumić ten rozpraszający ból… Powoli do jej umysłu napływały kolejne obrazy, jak gdyby otwierała kolejne kartki albumu ze zdjęciami i które na bieżąco przekazywała Czwartemu Hokage. Początek walki, lekceważące nastawienie Hiwabe, dźwięk uderzających o siebie metalowych kunai i shurikenów, później nokaut Kakashiego i ucieczkę przed przeciwnikiem. Rozpoczęcie walki między nią a Hiwabe i w końcu ten przeklęty kunai.
- No właśnie… - Miyuki spojrzała w kąt sali. - Ten kunai.
Minato z uwagą patrzył na swoją podopieczną.
- Kiedy mnie drasnął, poczułam okropne pieczenie w obrębie rany. - dziewczyna położyła dłoń na zabandażowanym udzie. - To nie było normalne… czułam ból rozciętej skóry, jednak dodatkowo czułam pieczenie.
- Rozumiem… - to rozwiało wszelkie wątpliwości Minato.
- Hokage-sama… - Miyuki spojrzałą w oczy Hokage. - Ktoś specjalnie zatruł ten kunai, prawda?
W odpowiedzi dziewczyna otrzymała delikatne kiwnięcie głową.
- Tak podejrzewamy. Czy pamiętasz co powiedział ci Hiwabe? Może mówił dlaczego to zrobił? Czy ktoś mu rozkazał? - Miyuki pokręciła przecząco głową. To niestety była rzecz której nie pamiętałam.
- Wiem, że coś do mnie mówił… ale nie pamiętam ani słowa…
- Rozumiem… Jeśli tylko coś sobie przypomnisz, zgłoś się bezpośrednio do mnie. To sprawa tajna.
- Tak jest.
Po tej wymianie zdań Minato wyszedł z sali, jednocześnie wpuszczając do niej Kakashiego który cały ten czas czekał na korytarzu. Pożegnał się z dawnym nauczycielem i zamknął drzwi, po czym zajął miejsce obok łóżka szpitalnego.
- I co? - czarne oczy z uwagą spojrzały w błękitne tęczówki.
- Chyba niewiele pomogłam… - na twarzy brunetki malował się smutek. - Prawie nic nie pamiętam, jedynie urywki.
- To nie twoja wina, Miyuki. - Kakashi uśmiechnął się ciepło do przyjaciółki. - Z czasem pewnie wszystko sobie przypomnisz, a my znajdziemy tego który ci to zrobił.

***

Tymczasem w podziemiach Konohy, tak zwanym Korzeniu trwało spotkanie Danzo z nieznanym mężczyzną zakrywającym się płaszczem. W pomieszczeniu gdzie trwało spotkanie panował zupełny mrok i tylko kilka świeczek rzucało wątłe światło. Za drzwiami znajdowało się mnóstwo podwładnych Shimury, którzy pilnowali aby nikt nieproszony nie przysłuchiwał się rozmowie, a co ważniejsze aby nikt w tej rozmowie nie przeszkodził.
- Więc plan zakończył się niepowodzeniem. - ciężki, ochrypły męski głos rozciął swoim nieprzyjemnym tonem ciszę.
- W połowie.
- Dla mnie nie ma czegoś takiego jak w połowie, Danzo. Zapamiętaj to.
- Nie. - Danzo stanowczym tonem bronił swoich racji, jak gdyby zupełnie nie przejmując się wrogim nastawieniem gościa. - Teraz mam podstawy aby żądać od Czwartego usunięcie tej dziewczyny z wioski. Wtedy będzie twoja.
- Hm… A co właściwie stanowiło przeszkodę w twoim planie?
- Nie wiem. - Danzo zastanowił się chwilę zanim udzielił odpowiedzi.
Wiedział że zawalił w tej kwestii, jednak jego wzrok nie był już tak doskonały jak kiedyś i niestety nie udało mu się zauważyć co tak właściwie stało się na polu bitwy i dlaczego szalejący demon Kitsune się zatrzymał.
- No tak. - zamaskowany mężczyzna wstał i powolnym krokiem podszedł do drzwi. - Przypominam, że mamy umowę. Jeśli nie otrzymam tego co chcę… zniszczę Konohę.
Po tych słowach nieznajoma postać zniknęła zostawiając Danzo samego.

***

- Kochanie, wiem że się martwisz… Ale już wszystko dobrze. - przystojny blondyn objął swoją ukochaną i zaczął uspokajająco głaskać po plecach. Wiedział, że to działało na nią jak kojący balsam na ranę. - Teraz będzie już tylko lepiej.
- Wiem, ale… Mam jakieś złe przeczucia… Czuję, że to nie jest koniec i coś złego się szykuje.
- Kushina… - po tych słowach Minato przytulił swoją żonę jeszcze mocniej. - Wiem, że się o nią martwisz i obiecuję ci, że nie pozwolę zrobić jej krzywdy.
- Wiem… - kobieta starała się w to wierzyć z całych sił, jednak traktowała Miyuki jak młodszą siostrzyczkę, która wciąż potrzebowała jej opieki.
- W sumie nie tylko ja na to nie pozwolę… - na twarzy Czwartego pojawił się delikatny uśmiech. - Zdaje mi się, że jest jeszcze ktoś komu zależy na jej życiu.
- Chyba nie mówisz o… - granatowe oczy kobiety spojrzały z zaskoczeniem na męża.
- Dokładnie tak. - Minato roześmiał się. - Cudem udało mi się go namówić, aby tę noc spędził w swoim łóżku i nabrał sił.
- Kto by pomyślał…
- Muszę z nim porozmawiać kiedy dojdzie do siebie. Nocowanie w pozycji siedzącej w szpitalu nie jest zbyt komfortowe… - Minato przywdział płaszcz Hokage, ucałował Kushinę na pożegnanie i wyszedł z domu.
Ten dzień przywitał Konohę pięknym słońcem i przyjazną aurą. Czwarty Hokage zanim jeszcze poszedł do swojego biura, udał się w pewne miejsce. Mianowicie postanowił odwiedzić swojego dawnego ucznia, Kakashiego. Miał nadzieję, że chłopak jeszcze jest w domu i nie zdążył pobiec do szpitala… Czekało go miłe zaskoczenie, w postaci co prawda już nie śpiącego, a ubranego i gotowego do wyjścia Hatake.
- Dobrze, że cię złapałem.
- Hokage-sama… - Kakashi nie krył zaskoczenia z powodu wizyty mężczyzny. - Dzień dobry. Coś się stało?
- Nie, nie. Po prostu chciałem porozmawiać. Można? - mężczyzna wszedł w dość mało cywilizowany sposób do domu Kakashiego, jednak można powiedzieć że okno było pod ręką, a drzwi za daleko.
- Jasne, proszę… - wizyta trochę nie była w smak chłopakowi, gdyż jak najszybciej chciał pójść do przyjaciółki znajdującej się w szpitalu.
- Spokojnie, to nie zajmie dużo czasu. Chciałbym porozmawiać z tobą o Miyuki. - na dźwięk jej imienia Kakashi z uwagą spojrzał na Minato.
- Wiadomo już coś?!
- Spokojnie, na razie nic nowego nie mamy. Jednak chciałbym porozmawiać o tobie, Kakashi.
Na twarzy młodzieńca malowało się niemałe zaskoczenie. Dlaczego Hokage chciał z nim rozmawiać? Przecież już pytał o wydarzenia podczas tamtej bitwy… Co takiego się wydarzyło i po co chce rozmawiać na osobności?
- Kakashi.
- Hm? - chłopak został wyrwany z zamyślenia.
- Wiem, że zaprzyjaźniłeś się z Miyuki i martwisz się o nią. Wiem też, że pragniesz odnaleźć sprawcę tego całego zamieszania… - czarne oczy chłopaka z zawziętością patrzyły w róg pokoju. Minato miał całkowitą rację i to go najbardziej irytowało… - Jednak nie pozwalam ci działać na własną rękę.
- Ale… Hokage-sama!
- To nie podlega dyskusji! - stanowczy ton Hokage uciszył Kakashiego. - Nie mogę pozwolić abyś wpakował się w kłopoty. Przyrzekam ci, że znajdziemy zleceniodawcę Hiwabe i sprawcę.
- Zleceniodawcę? - ta informacja była nowa dla Kakashiego. Wcześniej był on przekonany, że to Hiwabe stoi za intrygą wywołania demona.
- Tak. - Czwarty rozwiał jego wszelkie wątpliwości. - Ktoś nim sterował. Już wyciągnęliśmy z niego część informacji, jednak druga część jest zaszyfrowana.
- Ktoś ewidentnie nie chce żebyśmy się o nim dowiedzieli…
- Dokładnie. Ale nie chcę żebyś się tym zajmował. Nie wiemy kto to i jakie ma zamiary. Być może chodziło tylko o miyuki, jednak nie mamy pewności.
- Ale Minato-sensei! - Kakashi nie chciał na to pozwolić, znalezienie winnego było dla niego bardzo ważną sprawą i traktował ją zbyt osobiście… i to właśnie stanowiło główny problem.
- Nie każ mi się powtarzać, Kakashi. Nie mieszaj się w to, bardzo cię proszę.
Hatake zacisnął mocno pięści ze złości. Nie mógł uwierzyć, że jego mistrz zabronił mu śledztwa. Minato odczekał chwilę i bacznie obserwował chłopaka. Zdawał sobie sprawę z zawziętości Kakashiego, ale ponadto zdawał sobe sprawę z jego lojalności. Właśnie dlatego postanowił nie dawać mu tak zwanego ogona, tylko zaufać.
- Do zobaczenia, Kakashi. - wychodząc Hokage odwrócił się do Kakashiego z uśmiechem na twarzy. - Ach… i pozdrów ode mnie Miyuki!
Po tych słowach Minato zniknął w chmurze dymu, zostawiając Kakashiego z rumieńcami na twarzy. Chłopak sam nie wiedział dlaczego tak zareagował… Miyuki była jego przyjaciółką, więc to chyba normalne że odwiedza ją w szpitalu. Po drodze wstąpił jeszcze na stragan, aby kupić dla przyjaciółki jakieś owoce. Dzień był wyjątkowo piękny, więc siedzenie w szpitalu przykutym do łóżka na pewno nie jest niczym przyjemny. W takiej sytuacji jedyną pomocą jaką mógł się okazać Kakashi była po prostu jego obecność i miły upominek w postaci witaminek. Po około 20 minutach był już w szpitalu Konohy. Szedł długim i jasnym korytarzem, szukając wzrokiem na tabliczkach numeru 113. Po drodze uprzejmie przywitał się z mijaną pielęgniarką i gdy był już przed salą w której leżała Miyuki usłyszał, że dziewczyna nie jest w niej sama i z kimś rozmawia…

- Mam nadzieję, że się rozumiemy. - znajomy głos złowrogo warknął na dziewczynę.

***

Miyuki ponownie została obudzona przez trzask dobiegający z korytarza szpitalnego. Mogłoby się zdawać, że jest to już rytuał, gdyż w szpitalu musiała pracować jakaś niezdarna pielęgniarka, która co ranek upuszczała metalową miseczkę na szpitalnym korytarzu. Bruntka przeciągnęła się leniwie i spojrzała za okno. Piękna pogoda kusiła aby wybrać się na spacer ulicami wioski, jednak w chwili obecnej jedyne co mogła, to leżeć i podziwiać ten widok zza szyby… Dziewczyna westchnęła smutno. Postanowiła sprawdzić w jakim stanie są jej mięśnie nóg i spróbować wstać z łóżka oraz samodzielnie zrobić kilka kroków. Odkryła kołdrę i usiadła na skraju łóżka szpitalnego. Spojrzała niepewnie na podłogę, wzięła głęboki oddech i całą siłą podtrzymując się ręką spróbowała wstać. Niestety to nie był jeszcze czas na to, silny ból w klatce piersiowej sprowadził ją na powrót do pozycji siedzącej na miękkim łóżku. Miyuki skrzywiła się z powodu dolegliwości i przeklęła w myślach.
- Chyba nie powinnaś się tak forsować. - ten głos spowodował nieprzyjemny dreszcz na jej ciele. Od razu go rozpoznała i spojrzała na osobę która znikąd pojawiła się w jej sali.
- Hiwabe… Co tu robisz? - dziewczyna nie była do końca pewna, czy może cieszyć się z wizyty tej osoby.
- Przyszedłem sprawdzić jak się miewasz. - jak gdyby nigdy nic mężczyzna podszedł do łóżka Miyuki i usiadł na stojącym obok niego taboreciku. - Wiesz, taka przyjacielska wizyta.
Miyuki nie dała się nabrać na sztuczny uśmiech widniejący na twarzy członka ANBU. Wiedziała, że to on doprowadził ją do takiego stanu i wiedziała, że Hiwabe nie może mieć dobrych zamiarów.
- Nie próbuj żadnych sztuczek, draniu. Wciąż mogę się bronić.
- Taa jasne. - Hiwabe zaśmiał się. - Właśnie widziałem jak zwinnie możesz się bronić. Ale nie bój się, nie przyszedłem cię dobić. Raczej by mu się to nie spodobało…
Na dźwięk słów mężczyzny, oczy Miyuki rozszerzyły się przerażone. Właśnie o to chodziło Hiwabe, który chciał sprawdzić co dziewczyna pamięta z ich potyczki.
- O… O kim ty mówisz?
Nagle Hiwabe doskoczył do brunetki i mocnym uderzeniem przygniótł dziewczynę do łóżka. Ten cios był bardzo bolesny, przez co z gardła Miyuki wydobył się cichy jęk bólu. Hiwabe zbliżył twarz do twarzy dziewczyny i upewniając się że wystraszył ją wystarczająco warknął do niej.
- Mam nadzieję, że nie pamiętasz nic z naszej przyjemniutkiej rozmowy wtedy w lesie. A jeśli mnie okłamujesz… oj nie ręcze za siebie! Wtedy pan hokage patrzył i nie mogłem zrobić tego na co miałem ochotę, ale wierz mi lub nie, jeśli piśniesz komukolwiek choćby słówko… - mężczyzna jeszcze bardziej wzmocnił swój uścisk, powodując jeszcze większy ból i utrudnił Miyuki dopływ powietrza. - Zrobię ci bardzo dużą krzywdę i nie mówię tu o śmierci.
Po tych słowach jeszcze chwilę przytrzymał dziewczynę, po czym w spokoju odszedł od niej na małą odległość. Miyuki spojrzała na Hiwabe ze strachem w oczach… naprawdę nic nie pamiętała, a dodatkowe groźby ze strony mężczyzny nie poprawiały jej samopoczucia. Domyślała się, że mówiąc o dużej krzywdzie nie mówił o zabiciu jej, a o wyzwoleniu drzemiącego w jej ciele demona. Już raz udowodnił, że to potrafi…
- Mam nadzieję, że się rozumiemy. - Hiwabe podszedł do drzwi i jeszcze ukradkiem zerknął na swoją ofiarę. - Wracaj szybko do zdrowia. Do zobaczenia, Miyuki.
W drzwiach oczywiście natknął się na Kakashiego, który przyszedł odwiedzić przyjaciółkę. Obaj zmierzyli się nieufnym wzrokiem.
- Dzień dobry, Kakashi. - w minucie na twarzy zdrajcy pojawił się milusi uśmiech.
- Można wiedzieć co tu robisz? - Kakashi nie zmienił swojego spojrzenia i wciąż nieufnie patrzył w oczy mężczyzny.
- Jak to co… Sprawdzałem co u Miyuki… w końcu oboje leżymy w  tym samym szpitalu i byłem ciekaw, jak się czuje moja znajoma z pracy.
Ten fałszywy i lekceważący ton niesamowicie denerwował Kakashiego. Chłopak chwycił Hiwabe za koszulę i mocno ścisnął.
- Draniu…
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi, Kakashi. Mógłbyś mnie więc puścić? - mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, pokazując tym samym że doskonale wie o co chodzi Hatake. Kakashi nie miał innego wyjścia… wziął głęboki wdech i puścił mężczyznę.
Ten obdarzył go tylko wyśmiewczym prychnięciem i odszedł w swoją stronę. Kakashi nie tracił czasu na tego dupka i wszedł w głąb sali z której wyżej wymieniony dupek się ulotnił.
- Dzień dobry! - z przyjaznym już uśmiechem na twarzy, Kakashi podszedł do łóżka Miyuki i położył na stoliczku siatkę z zakupionymi owocami. - Przyniosłem ci trochę owoców, teraz potrzebujesz witamin. I kilka książek z mojej biblioteczki. nie wiem czy ci się spodobają, ale podejrzewam że lepsze to niż nuda. Zawsze mogę poszukać czegoś innego. - szarowłosy chłopak spojrzał na przyjaciółkę i od razu zauważył, że coś jest nie tak jak powinno być.
- Dziękuję. - ton Miyuki również nie wskazywał nic pozytywnego.
- Coś się stało? - w kilka chwil chłopak połączył fakty, jego twarz przybrała gniewne rysy a pięści zacisnęły się tak mocno, aż dało się usłyszeć ciche strzelanie stawów w palcach. - Hiwabe… zabiję gnojka!
- Nie! - Miyuki nie chciała aby Kakashi cokolwiek wiedział lub cokolwiek robił w tej sprawie, musiała więc szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę. - To… Źle spałam!
- Na pewno? - Kakashi zdawał się nie uwierzyć w taką wersję.
- Tak, tak. Boli mnie kark… To ta poduszka. - dziewczyna chwyciła się za bark, miejsce w którym zatopił swe palce Hiwabe, przytrzymując ją.
- No dobrze… A czego chciał od ciebie Hiwabe?
Kolejne niewygodne pytanie… Miyuki musiała szybko wymyślić jakąś wersję wydarzeń, bo Kakashi zdawał się nie wierzyć w jej słowa.
- Przyszedł… Zobaczyć jak się czuję. Tak. - brunetka uśmiechnęła się niepewnie.
- Mhm. Rozumiem. - Kakashi również się uśmiechnął, jednak nie łyknął tej wersji. Wyczuł, że dziewczyna nie mówi mu prawdy, jednak nie chciał jej denerwować i drążyć tematu. - Dramat?
- Słucham?
- Książka. - Kakashi pokazał przyjaciółce jedną z przyniesionych książek, po czym wyciągnął kolejną. - Albo romans.
- Czytasz romanse? - Miyuki spojrzała na przyjaciela z pytającym uśmiechem.
- Lubię czytać… - na jego twarzy pojawiła się oznaka zawstydzenia w postaci soczystego rumieńca, co oczywiście nie uszło uwadze Miyuki. - Wszystko…
- Hahah, dziękuję. Na pewno przeczytam. - dopiero teraz na twarzy dziewczyny pojawił się szczery uśmiech, co troszkę uspokoiło serce Kakashiego.

***

Dzień doprawdy był przepiękny. Słońce ogrzewało swoimi ciepłymi promieniami cały Kraj Ognia, sprawiając tym samym uśmiechy na ludzkich twarzach. Tymczasem na Wioskę Ukrytą w Liściach spoglądała tajemnicza postać, stojąca na jednej z wyrytych podobizn Hokage. Patrzył z uwagą na każdy zakątek rozciągającej się u jego stóp wioski i układał w swojej głowie plan. Plan tak straszny, że nawet Czwarty Hokage nie mógł przewidzieć co może się już za niedługo wydarzyć. A wszystko przez chciwość i zachłanność jednego człowieka, nie mogącego pogodzić się z rzeczywistością. Nagle obok zamaskowanej postaci, dosłownie wyrosła z ziemi druga, równie tajemnicza.
- I jak negocjacje? - zapytał ciężkim głosem nowy osobnik.
- To nie były negocjacje. Poinformowałem Danzo, że jeśli nie wywiąże się z umowy, Konoha zostanie zrównana z ziemią.
- Rozumiem. Myślisz, że ten staruch nie zaprzepaści sprawy jak poprzednim razem?
- Nie interesuje mnie to.
- Jak to? Nie zależy ci na tej mocy?
Zamaskowany mężczyzna zaśmiał się, najpierw cicho, by po chwili przejść do demonicznego rechotu.
- Bardziej zależy mi na zniszczeniu tej wioski. - wyciągnął dłoń w stronę budynku siedziby Hokage, a następnie mocno zacisnął ją w pięść, tym samym w głowie tworząc sobie obraz kruszących się ścian budowli. - Na resztę przyjdzie jeszcze czas.

***

Kakashi opuścił już szpital Konohy i kierował teraz swe kroki w nieznanym nawet sobie kierunku. Cieszył się, że stan jej przyjaciółki poprawia się, ale jednocześnie martwiła go wizyta Hiwabe w sali szpitalnej Miyuki. Wiedział, że to nie mogło zwiastować nic dobrego i czuł ogromną złość, że nic nie może z tym zrobić. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Siemasz, Kakashi!
- Gai… Cześć.
- Gdzie idziesz?
- Sam nie wiem… - Kakashi podrapał się po głowie. - Tak spaceruję.
- To świetnie!!! -  entuzjazm Gaia był niezmierzony. - To idealny czas na mały pojedynek, mój drogi rywalu!
- Gai… - Kakashi próbował na szybko znaleźć jakąś wymówkę.
- Nie. - nagle do rozmowy dołączył się trzeci głos. - Kakashi jest mi teraz potrzebny. - blondwłosy mężczyzna uśmiechnął się do chłopców.
- Minato-sensei…
- Kakashi, mogę cię prosić? Chciałbym z tobą zamienić kilka słów.
- Oczywiście. - Kakashi spojrzał wymownie na Gaia i kiwnął mu głową na pożegnanie, na co ten zrozumiale mu odpowiedział.

Kiedy znaleźli się na polanie treningowej, Minato przystanął i oparł się o jedno z drzew. Kakashi stanął naprzeciw niego, oczekując na jakiś ruch lub słowo Hokage. Z każdą minutą był coraz bardziej niecierpliwi, a blondwłosy mężczyzna stał z zamkniętymi oczami i napawał się ciepłem dnia i śpiewem ptaków.
- Em… Hokage-sama…? O czym chciałeś porozmawiać.
- Kakashi, już cię prosiłem żebyś nie zwracał się do mnie w tak oficjalny sposób.
- Przepraszam… Przyzwyczajenie.
Ponownie zapanowała cisza, która dla Hatake trwała wieczność. Chłopak westchnął tylko i usiadł w cieniu drzewa, naprzeciw Czwartego. Idąc w ślady mistrza zamknął oczy i wsłuchał się w dźwięki okolicy. Cichy szum liści wprawionych w ruch przez delikatny wietrzyk, ciepłe powietrze pachnące świeżą trawą, śpiew nieznanych mu ptaków… To wszystko działało niezwykle kojąco i uspokajająco. Dzięki temu zaczął się trochę uspokajać. Kiedy Minato zauważył, że udało mu się odstresować swojego dawnego ucznia, wyciągnął coś z kieszeni, coś co wydało delikatny brzdęk.
- Dzwoneczki? - Kakashi otworzył oczy i spojrzał na mistrza pytającym wzrokiem.
- Pomyślałem, że będziesz chciał się trochę rozerwać.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł…
- Umówmy się tak… Jeśli zdobędziesz dzwoneczki, to porozmawiamy sobie na interesujące cię tematy. - to wystarczyło by zainteresować młodzieńca. Minato od razu dostrzegł błysk zainteresowania w jego oku.
Szybko rozpoczął się pojedynek pomiędzy Czwartym Hokage, a członkiem ANBU - Kakashim. Chłopak wykazywał się niezwykłą zwinnością i szybkością, a co więcej świetnie wychodziło mu przewidywanie ruchów Minato. Szybki pojedynek zamienił się w przyjacielską wymianę ciosów między niemal równymi sobie shinobi. Minato ledwie co uniknął ataku ze strony Kakashiego, a to wszystko dzięki swojej niezwykłej Technice Latającego Boga Piorunów. Potyczka trwała dobre dwie godziny i Kakashiemu niestety nie udało się zdobyć dzwoneczka… Teraz dwójka shinobi siedziała w cieniu drzewa, opierając się o pień i ciężko dysząc. Obaj byli zmęczeni, a to był dobry pojedynek.
- Stałeś się o wiele silniejszy, Kakashi.
Te słowa wprawiły chłopaka w zamyślenie. Ostatni test z dzwoneczkami Minato przeprowadził na nim, gdy tworzył Drużynę Minato wraz z Rin i Obito. Dziś już ich nie było…
- Lepszy niż podczas testu Drużyny Minato…
- Minęło wiele czasu… - Namikaze również tęsknił za swoimi tragicznie zmarłymi uczniami.Za rozbrykanym i wiecznie spóźniającym się Obito oraz za zawsze uśmiechniętą, bardzo troskliwą i spajającą całą drużynę Rin. - Wciąż odwiedzasz grób Rin…
- Tak… - Kakashi spojrzał w błękitne niebo. - Tak mi przykro…
- Wiem, Kakashi. Ja też za nimi tęsknię. Ale wiedz, że…
- Wiem. - chłopak nie dał dokończyć Czwartemu. - To nie moja wina. Miyuki również mi to powtarza.
Na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech na wspomnienie o przyjaciółce rehabilitującej się w szpitalu, co nie uszło uwadze Namikaze.
- Chciałbym czymś się z tobą podzielić…
- Tak? - czarne oczka Kakashiego spojrzały z zaciekawieniem na Minato.
- Kushina i ja… spodziewamy się dziecka.
Ta wiadomość uderzyła w młodego shinobi jak pocisk z armaty. Nagle poczuł narastającą radość i ciepło. Nie wiedział co powiedzieć, automatycznie poczuł szczęście.
- To wspaniała wiadomość, Minato-sensei! Moje gratulacje!
- Dziękuję, również w imieniu Kushiny. Jednak chciałbym abyś zachował to dla siebie… Sam rozumiesz sytuację. - Kakashi doskonale wiedział o co chodzi blondynowi. Uzumaki Kushina od dziecka była Jinchūriki Dziewięcioogoniastego. Nie każdy o tym wiedział, jednak poród osłabiał pieczęć która więziła demona, więc poród takiej kobiety wiązał się z wieloma możliwymi problemami.
- Możesz na mnie liczyć!

Wesoła nowina musiała pozostać w tajemnicy najdłużej jak to możliwe. Wiadomo, że z upływem czasu ciąża Kushiny będzie coraz bardziej widoczna, jednak póki co nikt nie musiał o niej wiedzieć. Minato zdawał sobie sprawę z tego, że Kakashi jest osobą godną zaufania i właśnie dlatego podzielił się z nim tą dobrą nowiną. Kakashi po spotkaniu ze swoim przełożonym udał się na cmentarz. Pojawiał się tam regularnie, przynajmniej raz w tygodniu. Zawsze przynosił świeże kwiaty na grób Rin i zmiatał suche liście z pomnika. Tym razem nie było inaczej. Chłopak zawsze podczas swoich wizyt “rozmawiał” ze swoją zmarłą przyjaciółką z zespołu. Dzielił się z nią swoimi sekretami i nowinkami z wioski. Mógł mieć przecież pewność, że nikomu ich nie wyda…

***

- I co? Odwiedziłeś stare śmieci?
- Taa… I dowiedziałem się ciekawych rzeczy…
- Aaaa? A to ciekawe… Podzielisz się?
- Spokojnie. Z czasem wszystkiego się dowiesz. Już za niedługo Konoha… - złowroga postać podniosła z ziemi kamień, by po chwili zwłoki zacisnąć pięść i zgnieść go w pył. - … zostanie zniszczona.

***

Dupa zgryziona... udka zgryzione...
Na domiar złego okazało się, że mam
uczulenie na ukąszenie osy. Jednej. A na
mnie poleciało tylko 6 osobników...
Ogólnie nie polecam... uważajcie, gdy
spacerujecie po lesie!

Czy jest tu osoba, którą najbardziej irytuje Hiwabe?
Powiedziałabym, że ja… ale nie wypada mi
żywić nienawiści do bohaterów własnego
opowiadania...
Tak na marginesie… macie może jakieś pomysły/
sugestie/prośby, co do dalszych losów bohaterów?
Chętnie poznam Wasz punkt widzenia :)
Danzo knuje za plecami Hokage. Miyuki ma czarną
dziurę w pamięci. Kakashi jest bezradny… Jak
potoczą się losy bohaterów? Kim jest dziwna postać w
płaszczu? ♡♥♡
Ja sama nie wierzę w to, co piszę… XDD

Ach! Kochani! Zdałam wszystkie egzaminy, dlatego z tej
cudownej dla mnie sytuacji wrzucę dwa rozdziały. A
co, na bogato! ;D I jeszcze jedna kwestia...
Od dzisiaj Frelka, miło mi. Dlaczego Frelka? Bo to
po "naszymu" po prostu Ja ^^

4 komentarze:

  1. Cześc, udało mi się przeczytać Twoje opowiadanie, i bardzo mi się podoba! czekam na kolejny odcinek !
    zapraszam na bloga https://poczatek-wszystkiego.blogspot.com/ może ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ;) już niedługo!
      Linki proszę w zakładce "Zareklamuj się!" ;* od tego jest

      Usuń
  2. Ej Ty dobra jesteś z tymi rozdziałami! SZANUJE OGROMNIE!
    Ale jak Ty ją tutaj uśmiercisz, to co z Kakashim :( Aż mnie serce boli, bo widać, że mu na niej zależy. Ta jego ciepła, kochana strona się ukazuje. Chociaż on w ogóle kochany jest.
    Ja, tak na marginesie, już po 7 rozdziale zastanawiałam się czy ona nie jest kimś w rodzaju jinjuriki. Albo jak ta akcja z tą koleżanką Boruto, co ona te Nue miała w sobie. TYLE PYTAŃ! Ale mega, że masz już tyle rozdziałów napisanych! Jestem pod wrażeniem. CUDNIE PO PROSTU ♥
    Buziaki! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję! Aż mi się ciepło na serduszku zrobiło :)
      Nie uronię ani skrawka tajemnicy! :D zaraz dodam kolejny rozdział. Już niedługo okaże si kim ona jest i o co tak naprawdę chodzi ^^ a co do uśmiercania... Nie! Nic nie powiem! XD

      Usuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.