- Kiedy dowiem się wszystkiego co chcę, wtedy wyjawię moje intencje… - Miyuki czuła smutek… smutek pomieszany z żalem i niepewnością. Kochała Kushinę jak zastępczą matkę, jednak świadomość że ta mogła okazać się kłamcą, łamała jej serce.
- Dobrze… - kobieta ciężko westchnęła. - W końcu musiało dojść do tej rozmowy…
- Chcę dowiedzieć się, czy to prawda…
- To znaczy? - Kushina nie rozumiała o co chodzi.
- Ktoś powiedział mi wiele ciekawych rzeczy i chcę sprawdzić, czy to prawda. Dlatego proszę, żeby był pani szczera.
Kushina patrzyła zszokowanym wzrokiem na Miyuki, nie miała pojęcia z kim dziewczyna mogła rozmawiać na temat swojej przeszłości i pochodzenia. Nie miała jednak zamiaru już dłużej kłamać i ukrywać prawdy. W końcu przyszedł czas na szczerość.
- Nie wiem co powiedziała ci ta osoba, ja powiem ci wszystko co wiem i obiecuję niczego nie zatrzymać dla siebie, ani nie kłamać. - granatowe oczy spojrzały z powagą na brunetkę. - Naprawdę nazywasz się Uzumaki Miyuki i pochodzisz z Wioski Wiru. Skłamałam mówiąc, że nie wiem skąd masz ten wisiorek w kształcie wiru na szyi. Twoja matka pochodziła właśnie z tego klanu, nazywała się Kaho Uzumaki.
- Moja matka… - brunetka patrzyła smutno na Kushinę.
- Natomiast twój ojciec, Isao, pochodził z Konohy. Był członkiem klanu Kurama i młodszym bratem Murakumo, twojego wuja.
- Czyli… moja rodzina. Ja mam krewnych? Oni żyją? - nie potrafiła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
- Kiedy poznał twoją matkę, wyjechał do Kraju Wiru i tam zamieszkał. Później na świat przyszłaś ty. Wtedy już nie mieszkałam w Uzushiogakure, przeniesiono mnie tutaj. Moja rodzina była w przyjacielskich relacjach z twoimi rodzicami, dlatego często pisali mi w listach o wydarzeniach z wioski. Ponieważ w twoich żyłach płynie krew zarówno Uzumakich, jak i Kurama… nie wiadomo było jaką moc posiądziesz. Dowiedzieliśmy się niedługo potem… - tutaj przerwała, przypominając sobie akt zniszczenia jej wioski, za który odpowiedzialna była Miyuki. - Byłaś taka malutka, a swoją siłą zmiotłaś wszystko z powierzchni ziemi.
- A moi rodzice? Czy oni…
- Zginęli. Nie ma co do tego wątpliwości.
Miyuki zamilkła i po raz kolejny łzy nawilżyły jej policzki. Ostatnimi czasy sporo płakała… Kobieta postanowiła nie zwlekać i dokończyć to, co miała powiedzieć.
- Ukryliśmy to wszystko przed tobą, aby cię chronić. Wiem jak to brzmi… jednak nie było innego wyjścia. Możesz mnie teraz znienawidzić, ale naprawdę robiłam wszystko aby cię chronić. - na twarzy Kushiny pojawił się smutek. Czuła ulgę, bo zrzuciła z siebie ciężar skrywanej tajemnicy.
- Proszę się nie smucić, nie powinna pani w swoim stanie.
Taka reakcja zaskoczyła Kushinę. Sądziła, że młoda kunoichi będzie na nią wściekła, będzie pełna żalu i nienawiści. A tymczasem, nawet jeśli czuła te wszystkie negatywne emocje, świetnie je ukrywała. Uśmiechała się teraz delikatnie i zupełnie nie przypominała nikogo pochłoniętego zemstą.
- Miyuki…
- Dziękuję, że była pani ze mną szczera. Jednak chcę się dowiedzieć wszystkiego… Dlatego liczę, że nikt nie będzie mi tego utrudniał.
- Rozumiem… Nie mogę ci tego zabronić, jednak musisz być ostrożna. Są ludzie, którym zależy na twoich błędach.
Miyuki wstała i spojrzała na nauczycielkę.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- I jeszcze jedno… nikt z klanu Kurama nie wie o twoim istnieniu. Myślą, że zginęłaś podczas zniszczenia Wioski Wiru.
Nic na to nie odpowiedziała. Jedynie ledwo zauważalnie kiwnęła głową i oddaliła się od Kushiny. Miała mieszane uczucia i nie wiedziała co teraz ze sobą zrobić. Chciała się do kogoś przytulić, poczuć znajome i przyjemne ciepło jednej osoby. Lecz ta osoba nie była już tak ciepłą jak niegdyś…
***
Kakashi leżał w łóżku szpitalnym niesamowicie się nudząc. Książka którą czytał nie była dla niego teraz pociągająca, więc biedny wpatrywał się w błękit nieba i kołyszące się na wietrze liście pobliskiego drzewa. Gdzieś w głębi duszy pragnął, aby odwiedziła go pewna brunetka… Nagle drzwi otworzyły się, jednak niestety nie była to jego przyjaciółka. To nawet kobieta nie była…
- Siemasz, Kakashi!
- To ty, Gai. - Hatake ukrył nutkę zawodu w głosie i uśmiechnął się delikatnie do przyjaciela.
- Jak się czuje mój odwieczny rywal? - chłopak o dziwnym uczesaniu zajął miejsce na krzesełku.
- Nic mi nie jest.
- Skoro tak twierdzisz… - Might westchnął cicho, gdyż doskonale wiedział że nawet najcięższe rany zostaną ukryte przez Kakashiego i nigdy nie przyzna się on do słabości. Jednak nie chciał się z nim kłócić i szybko postanowił zmienić temat. - Ej, nie chwaliłeś się że mieszka u ciebie taka laska!
- Mówisz o Miyuki? - Kakashi spojrzał na przyjaciela pytająco.
- Nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę.
- To nie jest moja dziewczyna! - szarowłosy niemalże krzyknął zaprzeczając, jednak Gai nie wyczuł nic podejrzanego a tym bardziej nie zauważył delikatnych rumieńców na twarzy Kakashiego.
- To świetnie! - chłopak aż podskoczył.
- Świetnie? Dlaczego?
- Bo to oznacza, że pełnoprawnie mogę zacząć się z nią umawiać!
Hatake patrzył chwilę na podekscytowanego Gaia, nie wiedząc czy ten przed chwilą żartował, czy po prostu postradał zmysły.
- Ona nie jest dla ciebie, Gai…
- Skąd możesz to wiedzieć. Skoro twój urok na nią nie podziałał, to na pewno nie oprze się sile młodości!
- Nie wiem czy jesteś w jej typie… - na nic były jego słowa, Gai był zbyt podniecony nową znajomością.
- Cholera! - nagle płomienny entuzjazm chłopaka zgasł. - Nie przedstawiłem się jej…
- Właściwie to po co byłeś u mnie w domu?
- Pan Minato poprosił, abym tam poszedł i poinformował Miyuki o twoim pobycie w szpitalu.
- Więc ona wie… - Kakashi posmutniał.
- Szła do ciebie. - Gai doskonale wyczuł smutek przyjaciela. - Wręcz wybiegła razem z drzwiami gdy usłyszała, że tu jesteś.
- Coś się stało po drodze? - oczy Hatake wyrażały niepokój.
- Pani Kushina poprosiła ją na rozmowę. Wyglądała na poważną… chyba coś się stało.
Kakashi spojrzał z niepokojem w pościel, zastanawiając się o co mogło chodzić. Ostatnio zbyt wiele rzeczy nie dawało mu spokoju… Atak na Miyuki, nieudane poszukiwania sprawcy tego całego zamieszania, męczące go koszmary o Rin i Obito. W pewnym momencie chłopcy usłyszeli szczekot klamki i ciche skrzypnięcie drzwi. Gdy oboje przenieśli tam swój wzrok zobaczyli nikogo innego, jak Miyuki. Brunetka stała teraz i patrzyła niepewnym wzrokiem to na Kakashiego, to na Gaia, który pod wpływem niebieskich tęczówek wyszczerzył się jak na reklamie pasty wybielającej i zeskoczył z krzesełka.
- Miyuki! Siadaj, siadaj!
Dziewczyna podeszła niepewnie bliżej i spojrzała pytająco na szarowłosego, który tylko w geście zrezygnowania pokiwał głową.
- Siadaj, Miyuki. Miło że przyszłaś. - spojrzał na przyjaciółkę.
- Dziękuję Kakashi. - kąciki jej ust podniosły się delikatnie. - Dziękuję Gai.
Na dźwięk swojego imienia Gai aż zadrżał.
- Więc zna moje imię! - myśl ta szybko przemknęła przez głowę chłopaka, niczym Pendolino. Postanowił rzucić komplementem. - Dla ślicznych dziewczyn zawsze jestem miły.
Uzumaki spojrzała na Gaia podejrzliwie, zupełnie nie wiedząc o co może mu chodzić. Jednak nie chciała zaprzątać sobie głowy drobiazgami i odwróciła się w stronę swojego przyjaciela.
- Jak się czujesz?
- Nic mi nie jest, mistrz Minato przesadza.
- Jednak z jakiegoś powodu się tu znalazłeś. - była nieugięta. - Wiem od Gaia, że straciłeś przytomność.
Kakashi spojrzał morderczym wzrokiem na rywala, dając mu do zrozumienia że lepiej dla niego uciekać.
- To nic takiego.
- Czy to z powodu R… - brunetka gwałtownie przerwała, gdy Hatake mocno ścisnął ją za rękę, stanowczo za mocno. Po chwili jednak chyba zorientował się, że włożył w to zbyt dużo siły i poluzował uścisk, po czym spojrzał na stojącego Gaia.
- Gai, dziękuję że przyszedłeś. - jego wzrok był dobitnie wymowny, że chciałby zostać z Miyuki sam na sam.
- Aaa! Jasne! - czarnowłosy uśmiechnął się szeroko i pokazał gest uniesionego w górę kciuka. - Już się zbieram. Jednak zanim wyjdę… - Gai szybko ujął dłoń niczego nieświadomej brunetki i delikatnie ją cmoknął. - Czy mógłbym zaprosić cię na popołudniowy spacer, dzisiaj?
Kakashi prawie się popluł gdy to usłyszał, a biedna Miyuki nie wiedziała czy szybciej uciec będzie przez okno, czy kulturalnie przez drzwi. Ukradkiem zerkała to na jedno, to na drugie i analizowała wszystkie za i przeciw.
- Wybacz, ale... nie mam czasu dzisiaj...
- Och… rozumiem. - Gai wyprostował się, po czym na jego twarz powrócił szeroki uśmiech. - W takim razie spróbuję jutro!
Po tych słowach chłopak wyszedł z sali, a brunetka wręcz zdębiała.
- Wybacz mu. - Kakashi starał się nie wybuchnąć śmiechem. - Chyba wpadłaś mu w oko.
- Na moje nieszczęście…
- Oj tam, Gai to miły chłopak.
- Nie wątpię.
- Ok ok. - Kakashi roześmiał się krótko. - Co jest?
Spojrzała w oczy przyjaciela. Nie wiedziała od czego zacząć, nie wiedziała czy powiedzieć mu całą prawdę o swojej rozmowie z Kushiną, czy może powiedzieć mu tylko część, a może nie mówić mu nic.
- Nic takiego, dlaczego pytasz? - wymusiła najsztuczniejszy uśmiech na jaki ją było stać, co nie uszło uwadze Hatake.
- Wiem, że rozmawiałaś z panią Kushiną. Coś się stało? Coś wiadomo w sprawie tamtego ataku?
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. - na chwilę zamilkła. Zastanawiała się czy chcę teraz mówić Kakashiemu o wszystkim tym czego się dowiedziała. - Po prostu… Rozmawiałam z nią o mojej przeszłości.
- No tak, ale nikt z wioski nic nie wie na ten temat.
- Tak… nic nie wie… - zacisnęła mocno powieki, hamując natrętne łzy.
- Miyuki, co się stało? - ciepła dłoń Kakashiego chwyciła dłoń przyjaciółki.
- To nieprawda… - wyszeptała.
- Co? - chłopak nie usłyszał dokładnie.
- To nieprawda. - brunetka powtórzyła teraz głośniej i wyraźniej. - Pani Kushina wszystko wiedziała.
Kakashi nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Patrzył na przyjaciółkę i nie wiedział co powiedzieć. Współczuł jej tej sytuacji, jednak nie wiedział jak to okazać.
- W końcu wiem jak się nazywam, skąd pochodzę, kto był moją matką i ojcem… Wiem, że wciąż mam rodzinę, tutaj w Konohagakure…
- To cudowna wiadomość!
- Tylko że oni nie wiedzą o moim istnieniu.
- To trochę gorzej… Chcesz się z nimi spotkać?
- Tak, chcę dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicach, o technikach naszego klanu. W książkach nie znalazłam zbyt wiele.
- Rozumiem. - na twarzy chłopaka pojawił się ciepły uśmiech. - W takim razie pomogę ci jak tylko będę mógł.
***
Na skraju wioski, zaraz przy niewielkim lasku i dość obszernym polu pszenicy znajdował się średnich rozmiarów dom. W niewielkiej kuchni przygotowywała obiad kobieta, a do jej spódnicy przyczepiona stała mała dziewczynka. Na fotelu w salonie siedział średniej postury mężczyzna i czytał książkę. Z kuchni dochodziły przyjemne zapachy przygotowywanych potraw i dało się słyszeć ciche nucenie gospodyni. Niczego nie świadoma rodzina cieszyła się ciszą i spokojem wieczora, gdy pewne niebieskie oczy wpatrywały się w znak klanu Kurama, przypominający skrzydło. Nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś, kochanie? - brunet spojrzał w stronę pomieszczenia kuchennego, z którego wychyliła głowę jego żona.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Mężczyzna wstał z fotela i udał się w stronę drzwi wejściowych. Gdy je otworzył, dostrzegł niską brunetkę, która wlepiała w niego niebieskie oczęta.
- Dzień dobry panie Murakumo. - dziewczyna odezwała się delikatnym głosikiem.
- Dzień dobry? - głowa rodziny była wyraźnie zaskoczona tym, że to dziecko znało jego imię. - Mogę w czymś pomóc?
- Tak. Czy mogłabym wejść i porozmawiać?
- Kto przyszedł, kochanie? - nagle w drzwiach pojawiła się kobieta, a gdy tylko zobaczyła Miyuki aż zachłysnęła się powietrzem. Patrzyła z przerażeniem na młodą brunetkę, a jej usta drżały. - Dziecko, skąd przychodzisz?
- Dzień dobry… czy moglibyśmy porozmawiać?
- Oczywiście, zapraszamy! - kobieta wprowadziła dziewczynę do domu.
- Co to ma znaczyć, Uroko? - przywódca klanu Kurama nie wiedział co się wyprawia w jego własnym domu.
- Czuję, że ta dziewczyna ma nam coś ważnego do powiedzenia.
I była to prawda. Uroko nie zachowała się tak bez powodu. Gdy tylko zobaczyła w swoich drzwiach Miyuki, rozpoznała w niej żonę swojego szwagra - Kaho. Teraz, gdy ze spokojem przyglądała się brunetce dostrzegała coraz więcej podobieństw. Miała włosy swojego ojca, Isao, co tylko dodawało jej uroku. Miyuki postanowiła od razu nie wyjawiać swojego pochodzenia, tylko najpierw wypytać swoje wujostwo o ich opinię na temat tragicznych wydarzeń w klanie. Niestety… odpowiedź jej wuja nie była taka, jakiej oczekiwała.
- To niewybaczalne! - Murakumo uderzył pięścią w stół. - Ta gówniara zamordowała mojego brata, moją bratową!
- Kochanie, uspokój się. - Uroko na darmo próbowała uspokoić męża.
- Nie uspokoję się! Na początku pokładaliśmy nadzieje w tym dziecku, jednak jej moc wymknęła się spod kontroli. To na pewno przez chakrę klanu Uzumakich! Tak silna chakra i siła naszego Kekkei Genkai nie mogły stworzyć nic dobrego.
Miyuki słuchała tych wszystkich oszczerstw, jednak z całych sił ukrywała swój żal i gniew, jedynie zaciskała pięści.
- Na całe szczęście zdechła podczas swojego ataku! Szkoda tylko, że zabrała ze sobą mojego brata i całą Wioskę Wiru!
- Nawet pan jej nie znał! - tym razem brunetka nie wytrzymała. - Nie wie pan nic na jej temat i mówi takie rzeczy?! Jak pan może?!
- Nie pozwalaj sobie na krzyki w moim domu!!!
- Murako! - kobieta chwyciłą męża za rękę. Ona jedna czuła, że Miyuki to może być właśnie Miyuki. Jednak nie miała pewności co do tego, nie miała pewności że to dziecko przeżyło. Uroko spojrzała uważnie na dziewczynkę. - Dziecko, powiedz mi jak masz na imię?
Brunetka wstała z kanapy na której siedziała, wzięła głęboki wdech i spojrzała gniewnie na mężczyznę.
- Nazywam się Uzumaki Miyuki. Ale nie musisz się obawiać wujku, już wychodzę.
Po tym wszystkim wybiegła z domu swoich krewnych. Nie widziała gdzie biegnie, łzy zasłoniły jej widok na drogę i całkowicie odebrały zmysł widzenia. Głośno szlochając biegła na ślepo licząc, że zaraz znajdzie jakieś ustronne miejsce, najlepiej gdzieś w lesie i tam da upust swojemu smutkowi.
***
Od tamtych wydarzeń minęło już wystarczająco dużo czasu. Miyuki nie utrzymywała kontaktu z wujostwem, postanowiła żyć jak dotychczas, czyli bez jakichkolwiek bliskich. Kakashi uczestniczył w swojej tajnej misji obserwowania Kushiny, jednak termin porodu zbliżał się wielkimi krokami i ponad tydzień temu Minato zwolnił chłopaka z tego obowiązku, jednocześnie dając mu kilka dni wolnego. W związku ze skomplikowanym procesem porodu Kushiny, tylko kilka osób znało informacje na temat miejsca i czasu tego wydarzenia. Wszystko było ściśle tajne. Nikt obcy miał się nie dowiedzieć. A jednak… Podczas porodu doszło do tragedii. Zamaskowany mężczyzna wtargnął na miejsce, zamordował strażników i położne, groził śmiercią dziecku, a ostatecznie wykradł Kyuubiego z ciała Kushiny i ruszył na wioskę z chęcią jej zniszczenia. Gdyby nie poświęcenie Czwartego Hokage i jego żony, Konoha zostałaby zniszczona. Niestety ponieśli oni śmierć, zostawiając na tym okrutnym świecie swojego synka. Dziewięcioogoniasty został zapieczętowany w Naruto, synu Minato i Kushiny, natomiast stanowisko Hokage na powrót objął Hiruzen, Trzeci Hokage.
Ich nagrobki odbijały czerwone promienie zachodzącego słońca. Hatake stał ze smutnym wzrokiem wbitym w wygrawerowane imię i nazwisko swojego mistrza. Znów stracił kogoś ważnego…
- To wszystko jego wina. - starszy mężczyzna w kimono pojawił się znikąd za plecami Kakashiego. - To Trzeci nie pozwolił wam młodym wejść na pole walki. Dlatego Minato i Kushina zginęli. - odwrócił się i spojrzał z bólem na Danzo, ze smutkiem słuchał jego słów. Nie chciał w nie wierzyć, ale w dużej mierze były słuszne. - Tak samo jak śmierć Obito oraz Rin. Nie będę owijał w bawełnę, Kakashi. Widzę cię w moich oddziałach Korzenia. Przemyśl to.
Mężczyzna wiedział jak wzbudzić w Kakashim negatywne emocje. Gdy się już odwrócił, na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Nie dostrzegł jednak, że ten uśmiech został zauważony przez drobną brunetkę, która akurat szukała swojego przyjaciela.
- Nie zauważyłem cię. - Shimura nie chciał dać po sobie poznać, że jej obecność mu przeszkadza.
- Domyślam się, panie.... - dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie.
- Danzo. - starzec dokończył sucho.
Na dźwięk tego imienia coś się ruszyło w Miyuki. Skądś kojarzyła to imię, tylko nie mogła sobie przypomnieć skąd. Powodowało u niej niepokój. Mężczyzna oddalił się, a brunetka widząc smutek przyjaciela zostawiła swoje problemy i podeszła do Kakashiego.
- Czego od ciebie chciał ten mężczyzna?
- Niczego.
- Kto to w ogóle jest…
- To pan Danzo, przewodniczy oddziałom ANBU Korzenia.
- Korzenia?
- Tak, tajne oddziały. Hiwabe z którym walczyliśmy kilka miesięcy temu był właśnie z Korzenia. - chłopak zauważył dziwne zachowanie przyjaciółki. - Wszystko w porządku?
- Tak. - kiedy powróciła z zaświatów na ziemię i ogarnęła swoje myśli do kupy, postanowiła uciąć temat. Chociaż teraz była już pewna. Wtedy, w czasie walki z Hiwabe, z jego ust padło jedno imię. Danzo. To on był zleceniodawcą użycia zakazanej substancji w czasie walki. Jednak teraz to nie miało znaczenia… Minato i Kushina byli martwi i nikt inny nie będzie chciał zająć się tą sprawą. - Pójdę już. Powiedz mi jeszcze tylko jak z twoimi koszmarami. Tylko szczerze.
- Nie dasz mi spokoju... - westchnął ciężko, gdyż wiedział że dziewczyna nie odpuści. Przez ten cały czas bardzo zbliżyli się do siebie, jednak wciąż byli w relacjach czysto przyjacielskich. Nie chciał więc ukrywać przed nią czegokolwiek o swoim stanie. - Ciągle to samo…
- Rozumiem. - dziewczyna zamyśliła się na chwilę. - Jeśli dasz mi kilka dni, postaram ci się pomóc.
- Jak?
- Zaufaj mi. - przyjazny uśmiech Miyuki był uroczy, jednak nie uspokoił go.
Z daleka całej tej sytuacji przyglądał się chłopak w zielonym kombinezonie, który przez te bite kilka miesięcy, calutki czas starał się podbić serce Miyuki. Jednak ta pozostawała niewzruszona. Szczerze mówiąc miała już tego dosyć… Gdy tylko nadażyła się okazja, Gai wyskoczył z krzaków obok których przechodziła brunetka i wystawił jej przed nos bukiecik kwiatów.
- Droga Miyuki! Przyjmij te kwiaty jako dowód mojego podziwu dla ciebie!
- Gai… - brunetka spojrzała z politowaniem na kolegę. - Mówiłam ci już tysiąc razy, że bardzo mi miło że mam tak dobrego kolegę. Ale jesteś TYLKO kolegą… Nie jesteś w moim typie. Dlatego po raz tysięczny nie przyjmę twoich kwiatów.
- Ale… - Gai patrzył ze zrezygnowaniem.
- Nie i koniec kropka. - skrzyżowała ręce na piersi i zabawnie nadęła policzki. I wtedy zaświtała jej pewna myśl w głowie. - Chociaż… Chciałabym z tobą porozmawiać o Kakashim.
Na dźwięk imienia swojego odwiecznego rywala Gai od razu stał się poważny. Również czuł, że od dawna z chłopakiem działy się niepokojące rzeczy.
- Jasne, przejdźmy się i porozmawiajmy.
***
- Kakashi, chciałbym abyś udał się na poszukiwania Orochimaru. Ten stary drań potrafi napsuć krwi, a nam nie potrzeba więcej problemów i zniszczeń w wiosce. - Trzeci Hokage spokojnie siedział w fotelu i zaciągał się swoją ukochaną fajką, jednocześnie bacznie przyglądając się szarowłosemu. - W okolicach południowej granicy Kraju Ognia znajduje się jedna z jego kryjówek, niestety zwiadowcy nie dali rady określić jej dokładnego położenia. Udasz się tam i przeszukasz tamto miejsce.
- Tak jest!
- Liczę na ciebie.
Chłopak kiwnął głową potwierdzając przyjęcie nowej misji i zniknął w chmurze dymu, używając Shunshin no Jutsu*. Odetchnął z ulgą gdy znalazł się poza gabinetem Hokage. Nie ufał Trzeciemu, nie po rozmowie z Danzo. Według tego starszego mężczyzny to właśnie z winy Hiruzena śmierć ponieśli Minato i Kushina, gdyż to on zabronił młodemu pokoleniu bronić wioski przed atakiem Dziewięcioogoniastego. Dodatkowo Danzo stwierdził, że pokojowe nastawienie i strach przed walką Trzeciego doprowadziły do śmierci Obito i Rin.
Zacisnął pięści. Był wściekły, a jednocześnie zawiedziony. Osoba której zawsze ufał, okazała się kłamcą. A może to przywódca Korzenia kłamał? Teraz to nieistotne! Otrzymał misję do wykonania i tylko to było teraz priorytetem. Postanowił jednak przemyśleć bardzo poważnie propozycję przystąpienia do Korzenia.
Niestety ta misja nie należała do udanych. Hatake bez problemu został pokonany przez zdrajcę Konohy. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło i zepsuło mu humor. Musiał zdać raport Trzeciemu… znów spotkanie z osobą, której nie chciał widzieć. Jeden z najgorszych dni w ostatnim czasie. Ale czy od śmierci bliskich mu osób jakikolwiek dzień był w pełni szczęśliwy i udany? W sumie…
Tak. Dni, które spędzał w towarzystwie Miyuki napawały go radością u przyjemnym uczuciem ciepła. Gdy z nią przebywał wszystkie jego troski stawały się mniej ważne, smutki odchodziły, a serce zaczynało bić mocniej. Zamyślił się. Oczyma wyobraźni widział jej twarz. Widział delikatne dłonie i idealne ciało. Poczuł silną potrzebę dotknięcia jej, przytulenia, zachowania tylko dla siebie. Szybko jednak otrząsnął się i dał mentalnego liścia w twarz.
- O czym ja do cholery myślę?! - skarcił się w myślach. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi… tylko przyjaciółmi… tylko.
Nie był pewien czy ta świadomość wywoływała w nim to dziwne uczucie zawodu, czy ten paskudny dzień i misja. Zaczął zdawać sobie sprawę, że Uzumaki Miyuki zaczyna znaczyć dla niego o wiele więcej niż zwykła przyjaciółka.
***
W podziemiach jednego z budynków Danzo prowadził rozmowę ze swoim podwładnym. Wiedział już o poprzedniej porażce Hatake. Wiedział o tym, że Trzeci będzie drążył sprawę odnalezienia tajemnic skrywanych przez Orochimaru. Wiedział, że jeśli Hokage wyśle swoich ludzi na szpiego do kryjówki zdrajcy, może dowiedzieć się o ich współpracy. Dlatego postanowił wysłać jednego ze swoich najlepszych ludzi.
- Pójdziesz razem z Hatake Kakashim. Kiedy będziecie już w kryjówce Orochimaru zamordujesz go. Później zrzucimy winę na jedną z pułapek. Przeszukasz kryjówkę i zniszczysz wszelkie dowody mojej współpracy z Orochimaru.
- Zrozumiałem, panie Danzo.
- Liczyłem na współpracę z tym młokosem, mógłby okazać się przydatny. Jednak jego lojalność względem Hokage jest zbyt silna. Niech wprowadzi cię do kryjówki, dzięki niemu ominiesz wszystkie pułapki. A w środku dokończysz swoją prawdziwą misję.
- Nie zawiodę pana! Hatake Kakashi dziś zginie.
***
* Shunshin no Jutsu - technika szybkiego ruchu, co pozwala przejść w krótkim czasie na duże odległości z prędkością prawie niemożliwą do zauważenia. Dla obserwatora wydaje się, jakby użytkownik został przeniesiony. Dym jest czasami stosowany w celu ukrycia ruchów użytkownika.
Co ja wyprawiam? Zamach na Kakashiego?
Już widzę jego tłumy fanek pod swoim
domem, które stoją z kijami i maczetami XD
Spokojnie, nikomu
niepotrzebnej krzywdy nie zrobię.
Ale zdradzę Wam sekret...
zdarzy się coś strasznego, tragicznego,
nieprzewidywalnego, okropnego. I będziecie
na mnie bardzo źli.
Ach i pytanie mam. Lepiej się czyta z większymi
przerwami jak tutaj, czy z takimi jak w poprzednich
rozdziałach? BŁAGAM KOMENTUJCIE :’(
Meh, siedzę zasmarkana i z gorączką... do tego
muszę chodzić na uczelnię i jakoś przeżyć. Help!
A! Obiecuję, że już lecę do przodu z historią,
za niedługo będzie więcej miłości, obiecuję! Po prostu
mam za dużo pomysłów i mi się to wszystko kurde
felek nie mieści xD
Frelka
NO JA SIĘ ROZPŁYWAM! Czytanie o takiej niewinnej jeszcze nie do końca miłości mnie kompletnie rozbraja. To jest takie platoniczne, takie słodkie.
OdpowiedzUsuńW ogóle wyobraź sobie jak ja to czytałam, na początku pełne skupienie, dojrzałam nawet literówkę "bibliotegi" k ;) Ale to przez nadmierne skupienie xDDDD
Później scena z Kakashim i Miyuki, banan to mi się na twarzy taki pojawił, że ło matko! Jestem zachwycona, i do końca rozdziału uśmiech nie zszedł mi z twarzy.
Oni tam będą razem ze sobą! AAa! No razem♥♥ KAKASHI, TY CWANIACZKU! Ale dobrze, bardzo się z tego cieszę, bo jakoś mi lżej na sercu, że on będzie miał ją na oku. I już widzę jak oni tak stopniowo się będą do siebie zbliżać, jak to zaiskrzy!
Ale żeś mnie rozemocjonowałaś ♥♥
Weny kochana! I ponowne gratulacje zdanych egzaminów. Wiesz, że z tym systematycznym uczeniem, to trzeba uważać XDDDDDD Ja sobie powtarzam to, co semestr. ALE TRZYMAM KCIUKI! Będę mieć na Ciebie oko xDDDD
Buziaki :*
Ja mam banana na twarzy przy każdym Twoim komentarzu ^^ a literówkę zaraz poprawię, dziękuję że czuwasz ♥
UsuńNo właśnie tak delikatnie chcę wpleść tutaj coś mocniejszego, ale mam tyle pomysłów że się mi to w czasie odwleka xD aale historia Kakashiego będzie długa i zapewniam, że nie będzie tam tylko jednego paringu. Pozdrawiam ;*
Ach ♥ To bardzo się cieszę, że one Cię radują xD Mam wrażenie, że zabrzmiałam jak ksiądz ;/
UsuńMi się bardzo podoba jak dawkujesz akcje, że tak powiem. A o czułościach zawsze chętnie poczytam. Jestem chyba od nich uzależniona xDDD