Rozdział 7. "Oczy zwierciadłem duszy."



Ranek nadszedł bardzo szybko, zupełnie zacierając jakiekolwiek ślady po nocy i śnie. Kakashi otworzył zaspane oczy i spojrzał w okno, skąd dobiegały delikatne promienie słońca. Zupełnie się nie wyspał… Spojrzał na półkę, na której stał kubek z niedopitą herbatą. Przypomniał sobie jak podle się wczoraj zachował wobec Bogu ducha winnej przyjaciółki i poczuł zażenowanie. Wiedział, że powinien ją przeprosić, jednak czuł ogromny wstyd. Nie było sensu tego odwlekać, więc opuścił pokój i udał się do kuchni. Ku jego zdziwieniu nie zastał w pomieszczeniu żywej duszy, tylko talerz kanapek na stole oraz przyczepioną do nich karteczkę z napisem “Smacznego :)”. Kakashi czuł narastającą panikę. Gdzie była Miyuki? Szybko rozejrzał się po kuchni, później salonie, następnie zajrzał do łazienki. Nigdzie nie mógł znaleźć przyjaciółki. Podbiegł do drzwi swojej sypialni i delikatnie, aczkolwiek nerwowo zapukał. Zero reakcji. Ponowił próbę, tylko tym razem mocniej. Nadal nic. Nacisnął klamkę i wszedł do pokoju, ale w nim również nikogo nie zastał. Rozglądał się w panice szukając wskazówek gdzie mogła udać się wciąż pozbawiona pełni sił dziewczyna. Wybiegł z pomieszczenia i ponowił poszukiwania w reszcie domu. Nagle jego uwagę przykuł ruch za oknem, w ogrodzie. Otworzył drzwi prowadzące na taras i z ulgą w piersi dostrzegł, że Miyuki znajduje się w ogrodzie. Dziewczyna… trenowała? Czy nie mieli tego zrobić razem? Może po wczorajszym zachowaniu Kakashiego, nie miała ochoty z nim trenować…

- Dzień dobry. - Kakashi dość niepewnie przerwał trening dziewczyny, na co ta spojrzała na niego wyrwana z transu treningowego.
- Och… Dzień dobry. - jej oddech był nierównomierny, widać było że sobie nie folgowała. - Już wstałeś. Zrobiłam kanapki… Jeśli masz ochotę.
- Tak, widziałem. Dziękuję… - nie wiedział od czego zacząć i jak przeprosić dziewczynę za swoje wczorajsze zachowanie. Niepewnym krokiem wyszedł na taras. - Miyuki ja… chciałem cię przeprosić.
Na dźwięk tych słów na chwilkę przerwała trening i spojrzała na przyjaciela z delikatnym uśmiechem.
- Nie ma za co. Miałeś prawo się zdenerwować. To ja powinnam cię przeprosić, nie powinnam była wypytywać. - Miyuki wróciła do ćwiczeń. Kakashi stał jak wryty i nie wiedział czy dobrze widzi. Dlaczego przyszło jej to z taką łatwością?
- Nie, jest za co. Wydarłem się na ciebie bez powodu… Wiem, że sprawiłem ci przykrość. - patrzył na przyjaciółkę i oczekiwał jakiejś głębszej reakcji. Nagle dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego z zupełną obojętnością w oczach.
- To nic. Wierz mi, że jestem przyzwyczajona do karcenia mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Kwestia przyzwyczajenia.
Próbował ułożyć sobie w głowie słowa przyjaciółki, jednak nie wiedział w jaki sposób wybrnąć z tej sytuacji. Patrzył jak dziewczyna wraca do swojego treningu i nie mógł dopuścić do siebie tego, że cała ta sytuacja spłynęła po niej jak po kaczce. Chciał się dowiedzieć czegoś więcej, jednak nie chciał tego pokazać. Postanowił więc odpuścić na tę chwilę i spróbować później.
- Myślałem, że poćwiczymy razem. - powoli zszedł z podestu na miękką trawę, bliżej Miyuki.
- Jasne, chodź… Ja jestem gotowa. - brunetka otarła pot z czoła i stanęła naprzeciw Kakashiego.
- Jesteś pewna? Nie powinnaś się forsować a wyglądasz na zmęczoną… - dziewczyna nie pozwoliła Kakashiemu dokończyć swojej myśli i wymierzyła cios w jego stronę, przed którym na szczęście zdołał się zasłonić.
- Więc… - dziewczyna spojrzała na Kakashiego zadziornie, jej cios był mocny. - Twierdzisz, że brak mi siły?
Hatake załapał o co chodzi i prychnął tylko, a następnie odskoczył w tył.
- Niech będzie, ale bez szaleństw. - wyciągnął wbitego w pień drzewa kunaia i przyjął postawę bojową.  
Miyuki nic już nie mówiąc, chwyciła swój kunai i ruszyła na Kakashiego. Rozpoczęła się przyjacielska potyczka pomiędzy nimi. Dziewczyna starała się trafić Kakashiego za każdym razem, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Jednak jej ciało jeszcze w pełni się nie zregenerowało, dlatego czułą ze nie może dać z siebie wszystkiego. Ta chwila zamyślenia kosztowała ją utratę broni, gdyż Kakashi świetnie ten moment wykorzystał i wytrącił kunaia z ręki przyjaciółki. Ta próbowała się jeszcze jakoś bronić, ale z każdym atakiem i z każdym unikiem czuła, że opada z sił. W ostatniej sekundzie odskoczyła na gałąź drzewa, unikając ciosu Kakashiego. Oddech miała nierównomierny i płytki, a w głowie nieprzyjemnie pulsowało.
- Może przerwa? - Kakashi spojrzał z dołu na przyjaciółkę i widział, że jest na skraju wyczerpania.
- Nic mi nie jest. Chyba że ty potrzebujesz… - nagle poczuła falę zimna i obraz przed jej oczami zaczął się rozmazywać. Zachwiała się i poczuła tylko, że bezwładnie spada z gałęzi na której wcześniej stała.
- Miyuki!!! - pędem doskoczył i złapał dziewczynę tuż nad ziemią, ratując ją przed upadkiem. - Wszystko w porządku? - był przerażony. Nie wiedział co się stało z przyjaciółką i czy powinien zabrać ją do lekarza. Trochę się uspokoił, gdy otworzyła oczy.
- Wszystko ok… Chyba nie jestem jeszcze w pełni sił. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, powinnaś jeszcze trochę odpocząć. Ale obiecuję ci, że na twoją pierwszą misję pójdę razem z tobą.
Kakashi bacznie przyglądał się jej. Bardzo się martwił i obawiał, że z tym treningiem dzisiaj przesadził.
- Masz niezwykłe oczy. - delikatny głosik Miyuki uderzył w Kakashiego, a tym bardziej to co wypowiedział.
- S-Słucham?
- Podobają mi się. - uśmiechnęła się słabo, wprawiając tym samym przyjaciela w zakłopotanie i powodując u niego urocze rumieńce.
- To raczej ja powinienem komplementować twoje oczy… - chłopak starał się ukryć zawstydzenie, jednak nie za bardzo mu to wyszło, Miyuki wszystko zarejestrowała.
- Kiedy się na ciebie patrzy wydają się całkowicie czarne. Ale kiedy się bliżej przyjrzeć… Nie są całkowicie czarne, tylko szaro-czarne. Niesamowite…
- Oj chyba zaczynasz bredzić. - Kakashi nie mógł opanować zawstydzenia, pierwszy raz ktoś pochwalił jego oczy i w sumie nigdy nie zwrócił uwagi na kolor swoich tęczówek.
- Nie. Szczególną uwagę zwracam na oczy… - dziewczyna odczuwała silne zmęczenie i czuła, że zaraz zaśnie. - … z nich da się… wszystko odczytać…
- Hej, Miyuki! - Hatake przestraszył się gdy dziewczyna straciła przytomność, jednak po chwili zauważył że po prostu zasnęła.
Uśmiechnął się czule i zaniósł śpiącą dziewczynę do sypialni, aby mogła wygodnie wyspać się na łóżku.


***


- Czyli nie powiedziałaś im prawdy… - starzec zaciągnął się dymem z fajki, po czym spokojnie wypuścił go, tworząc duszącą chmurkę.
- Nie, Hiruzen-sama. Przepraszam, że sama podjęłam taką decyzję, ale ona nie może się dowiedzieć prawdy.
- Kushina… Prawda ma to do siebie, że prędzej czy później wychodzi na jaw.
Czerwonowłosa kobieta spojrzała z zakłopotaniem w podłogę.
- Miejmy nadzieję, że nastąpi to później. Wtedy jakoś jej to wytłumaczę.
- Ale… - granatowe oczy spojrzały na Trzeciego.
- Spokojnie. Wszyscy musimy być przygotowani do tej rozmowy… A ty nie możesz się denerwować, dziecko jest najważniejsze.
Kushina kiwnęła delikatnie głową. Wiedziała, że były Hokage ma rację, jednak dręczyły ją wyrzuty sumienia. Zataiła ważną prawdę. Prawdę na temat Miyuki…

***

Brunetka siedziała na szczycie posągu jednego z założycieli wioski. Wpatrywała się w kamienną twarz Uchiha Madary, która została tu niegdyś wyrzeźbiona i zastanawiała się nad zachowaniem Kakashiego. Delikatny wiatr bawił się brązowymi kosmykami jej włosów, które delikatnie łaskotały policzki. Siedziała z nogami spuszczonymi nad przepaścią w głębokim zamyśleniu i nie zauważyła że w tym czasie za jej plecami ktoś się pojawił.
- Przerażający, czyż nie? - nieznany, nieco zniekształcony męski głos wyrwał Miyuki z zamyśleń. Zerwała się z miejsca i spojrzała na przybysza. Nie rozpoznawała go. Zresztą zasłaniała go czarna peleryna z kapturem, pod którym w cieniu chowała się twarz przybysza.
- Kim jesteś? - Miyuki była w pełni gotowości do ataku. Uważnie obserwowała nieznajomego i oczekiwała na choćby jeden podejrzany ruch. Wyciągnęła kunaia.
- Spokojnie, nie przychodzę by walczyć.
- Więc po co?  
- Chcę porozmawiać. Miyuki, tak?
Spokojny ton nieznajomego nieco uspokoił brunetkę, a dodatkowo ciekawiło ją skąd zna jej imię. Jednak nie spuszczała gardy.
- Skąd mnie znasz?
- Rozmawiamy od dwóch minut a ty już zadajesz pytania? - przybysz chciał być chyba zabawny, jednak mordercze spojrzenie dziewczyny zniechęciło go do dalszych żarcików. - Dobrze, już dobrze. Możesz nie uwierzyć, ale znam cię o wiele lepiej niż ci się wydaje.
- Jak to…? - opuściła broń i przymrużonymi oczami spojrzała na nieznajomego.
- Żyję na tym świecie od bardzo dawna. Znam historię twoją i twojej wioski.
Te słowa uderzyły do głowy Miyuki jak pocisk. Czy ten mężczyzna naprawdę znał jej przeszłość? Zdawała sobie sprawę z tego, że mógł kłamać… ale coś wewnątrz podpowiadało jej, aby wysłuchać tego co ma do powiedzenia tajemnicza postać.
- To jak, porozmawiamy?

                . . .

- Nie… niemożliwe… - błękitne oczy szeroko otworzyły się w niedowierzaniu. - To nie jest prawda… Kłamiesz.
- Tak jak mówiłem, nie masz podstaw ku temu by mi uwierzyć, jednak zastanów się nad faktami, które potwierdzają moje słowa.
Miyuki wyciągnęła schowany pod koszulą wisiorek w kształcie małego kółeczka z wirowatym wzorkiem. Mocno ścisnęła go w pięści.
- Ale to niemożliwe. - czuła, że zaraz się popłacze. To co właśnie usłyszała od nieznajomego mężczyzny było dla niej bardzo ciężkie. - Pani Kushina powiedziałaby mi!
- A jeśli dla niej to zbyt trudne? - przybysz brutalnie jej przerwał. - Jeśli widzi w tobie tylko zło? Jeśli przypomina sobie tamte wydarzenia? - widząc że zasiał w sercu brunetki ziarnko niepewności, mężczyzna postanowił brnąć dalej w swój plan, polegający na wyjawieniu prawie całej prawdy. - Pochodzisz z Ukrytej Wioski Wiru. Tak jak Kushina. Pochodzisz z klanu Uzumaki, tak jak ona. Wisiorek który nosisz jest tylko potwierdzeniem moich słów, przecież masz go od zawsze. Twój ojciec pochodził z klanu Kurama, stąd ten nieprzyjemny lokator w twoim umyśle. To ty jesteś odpowiedzialna za zniszczenie wioski podczas panującej wtedy wojny. W świat puszczono informację, że to ze względu na silne techniki pieczętujące wioska została zrównana z ziemią, bo nie chciano siać zamętu i naznaczać ciebie. A Kushina… ta kobieta wszystko to przed tobą zataiła.
- Kłamiesz! Kushina-sama nie zrobiłaby tego! - z oczu dziewczyny polały się słone krople. Czuła ogromną bezsilność, smutek, żal. Nie chciała wierzyć w to co teraz usłyszała, jednak wszystko wskazywała, że to prawda. - Skąd możesz to wiedzieć…?
- Tak jak już powiedziałem, żyję na tym świecie o wiele dłużej niż ty. Wiele widziałem.
Miyuki spojrzała zapłakana na człowieka stojącego przed nią, jednak nie była w stanie zobaczyć jego skrywanej pod kapturem twarzy. Jedyne co zauważyła, to nienaturalnie bladą skórę.
- Kim ty jesteś?
- To nieistotne, ale jeszcze kiedyś się spotkamy.
Po tych słowach tajemnicza postać zniknęła, dosłownie wtopiła się w ziemię. Miyuki wstała, ocierając wciąż płynące po jej policzkach łzy. Postanowiła dowiedzieć się więcej na własną rękę. W jej głowie krążyło wiele pytań, odnośnie jej rodziny, klanu, wioski… Skierowała swe kroki w stronę biblioteki w nadziei, że znajdzie tam przynajmniej część odpowiedzi na swoje pytania.

***

Kakashi biegł przed siebie, odbijając się od gałęzi gęsto rosnących drzew. W torbie zawiązanej w pasie niósł zwój, który musiał przekazać oddziałom Konohy. Nic nie wskazywało na to, żeby ktoś go miał atakować, gdyż informacje zawarte w dokumencie nie były bardzo istotne. Jednak zachowanie ostrożności leżało w naturze shinobi. Chciał załatwić swoją misję jak najszybciej i jak najszybciej wrócić do wioski. W pewnej chwili poczuł czyjąś obecność, a chakra tej osoby nie była mu znana. Szybkim ruchem odsłonił swojego Sharinngana i po jeszcze dwóch skokach odwrócił się. Wróg nacierał szybko i gwałtownie, więc chłopak postanowił nie zwlekać, tylko wykonał kilka pieczęci i w jego dłoni pojawiła się znana technika. Jednak coś poszło nie tak… Przed oczami znów pojawiła się twarz Rin, pełna żalu i smutku. Z jej ust płynęła krew i dało się słyszeć wypowiadane gniewnym tonem imię Hatake. Znów to samo. Kakashi potrząsnął głową, jednak nie przyniosło to ukojenia. Wróg wykorzystał niedyspozycję młodego shinobi i zaatakował. Kakashi zamknął oczy oczekując na uderzenie, gdy nagle znajomy okrzyk bojowy odbił się echem wśród drzew, a silna fala uderzeniowa odbiła napastnika. Wylądował na ziemi, a tuż obok niego pojawił się Gai oraz kilku ANBU.
- Kakashi! Weź się w garść! - chłopak w zielonym kombinezonie spojrzał na przyjaciela.
- Ja… Przepraszam… - nagle poczuł silne zawroty głowy, a oczy odmówiły mu dalszego posłuszeństwa. Upadł na ziemię, zasłaniając swoje lewe oko i ciężko dysząc.
- Kakashi! Kakashi!
Gai doskoczył do niego, jednak nie wiedział jak może pomóc. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było przetransportowanie Kakashiego do szpitala i zdanie raportu Czwartemu.
- My się zajmiemy zwojem. - jeden z ANBU zabrał dokument i po chwili zniknął wraz ze swoimi kompanami.
Kakashi został natychmiast odprowadzany do szpitala, gdzie stwierdzono że musi zostać na obserwacji do dnia następnego. Był nieprzytomny, więc Gai od razu udał się do gabinetu Hokage, gdzie zdał całą relację z misji. Jego słowa mocno zaniepokoiły Minato, który czuł się bezsilny. Podziękował za pomoc i dobre wyczucie Gaia, który sam zaproponował mu jeszcze przed misją, że podąży za Kakashim. I dobrze zrobił.

***

W drugiej części Konohy, pewna brunetka siedziała przy stole i zagłębiała się w dopiero co wypożyczonej książce. Ostatnie spotkanie dało jej do myślenia i postanowiła pogłębić swoją wiedzę na nurtujące ją tematy. Obecna lektura dotyczyła klanu Kurama, jak zdaniem tajemniczego mężczyzny, z której pochodził ojciec dziewczyny.
- Członkowie tego klanu od lat są największymi i najbardziej zaawansowanymi specjalistami w sztuce genjutsu, czyli mocy kontroli umysłu. - Miyuki przeczytała na głos, jak gdyby oczekując odpowiedzi na to zdanie. - Hm, genjutsu. - przewróciła stronę i skupiła się na kolejnych słowach. - Raz na kilka pokoleń rodzi się osoba o umiejętnościach genjutsu, które mają wpływ na rzeczywistość w sposób całkiem realny, mogą np. zabić człowieka. Ponadto osoba posiadająca to specjalne ciało ma w sobie demona, który potrafi zawładnąć nosicielem, a skrywa się w najciemniejszych zakamarkach serca.
Tutaj ucięła lekko przerażona. To miało sens, to tłumaczyło skąd u niej identyczna przypadłość. Tylko jak nazywał się jej ojciec? Przewróciła kilka kolejnych kartek, jednak nie znalazła niczego co choćby w małym stopniu przypominało drzewo genealogiczne. Westchnęła zrezygnowana i zamknęła grubą księgę. Niestety nie znalazła nic na temat klanu Uzumaki i zdała sobie sprawę, że o to będzie musiała osobiście zapytać Kushinę. Postanowiła załatwić to od razu, gdy ktoś zapukał do drzwi wejściowych.  Co prawda brunetka nie była właścicielką domu, ale otworzyć drzwi wypadało…
- Cześć! - dość wysoki chłopak o czarnych oczach i jeszcze mocniej czarnych włosach stał naprzeciw z szerokim uśmiechem. - Miyuki, prawda?
- Ty też masz jakieś ciekawe informacje na mój temat…? - dość sarkastycznie i bez entuzjazmu rzuciła brunetka. Nie była pewna czy to przez identyczne słowa wypowiedziane przez nieznajomego, czy to ten dziwny zielony kombinezon tak na nią podziałał.
- Że co?
- Nie, to nic. Nieważne. - uśmiechnęła się delikatnie. - Mogę w czymś pomóc? Kakashi obecnie jest na misji, ale mogę coś przekazać.
- Ja właśnie w jego sprawie!
Poważna mina chłopaka zaniepokoiła Miyuki.
- Coś się stało?
- Kakashi. On jest w szpitalu.
- Jak to?! Dlaczego?!
- Nie jest ranny, po prostu zasłabł… ale zatrzymali go do jutra na obserwacji.
Razem z nieznanym sobie chłopakiem, brunetka wybiegła z domu Hatake i popędziła w stronę szpitala. W połowie drogi wpadli na idącą w ich stronę Kushinę.
- Pani Kushina! - Miyuki nie spodziewała się tak szybkiego i nagłego spotkania z kobietą, która zataiła przed nią tak wiele faktów.
- Miyuki. Cieszę się, że cię widzę. Właśnie szłam się z tobą spotkać. - Kushina zauważyła po twarzy podopiecznej, że chyba pokrzyżowała jej plany. - Możemy?
- Tak… - nie było to dziewczynie na rękę, gdyż chciała spotkać się w szpitalu z Kakashim, ale uległa i postanowiła porozmawiać z nauczycielką.

***

Udały się do pobliskiego parku, aby w spokoju porozmawiać. W okolicy nie było żywego ducha, więc miały pełną prywatność.
- Uwielbiam to miejsce. - Kushina wystawiła twarz w stronę słońca i westchnęła spokojnie.
- Chciała pani ze mną porozmawiać. - brunetka nie czuła się swobodnie w towarzystwie dawnej nauczycielki. Nie wiedziała jakie uczucia powinna żywić do kogoś, kto prawdopodobnie od początku ją okłamywał, a jednocześnie jako jeden z niewielu okazał tyle ciepła i uczucia. Kushina wyczuła napięcie.
- Byłaś dzisiaj w bibliotece. Z tego co widziałam, interesowała cię książka o klanie Kurama.
Dziewczyna zacisnęła pięści na kolanach, nie przypuszczała że ktokolwiek tak szybko się o tym dowie.
- Kushina-sama…
- Tak?
- Czy mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Ale przysięgnij, że odpowiesz szczerze i nie skłamiesz ani niczego nie zataisz.
Teraz kobieta miała pewność, że coś trapiło młodą kunoichi. Szukała informacji na tematy które od początku zachowane były w tajemnicy przed nią. Jednak taką decyzję podjął jeszcze Trzeci Hokage i tylko dlatego, aby chronić Miyuki.
- Masz moje słowo. - Kushina uśmiechnęła się delikatnie, wiedziała że do tej rozmowy kiedyś musiało dojść. Jednak nawet ta świadomość jej nie ułatwiała.
- Czy możesz mi opowiedzieć o twoim klanie?
- Klanie Uzumaki? Dlaczego ci na tym zależy?
- Kiedy dowiem się wszystkiego co chcę, wtedy wyjawię moje intencje… - Miyuki czuła smutek… smutek pomieszany z żalem i niepewnością. Kochała Kushinę jak zastępczą matkę, jednak świadomość że ta mogła okazać się kłamcą, łamała jej serce.
- Dobrze... - kobieta ciężko westchnęła. - W końcu musiało dojść do tej rozmowy...

***


Teraz będzie trochę na temat naszej
nowej postaci :) jestem Wam winna
wyjaśnienia na temat tej osóbki.
PS. Ktoś pamięta w którym odcinku Naruto
pokazana była historia Kakashiego, do której
nawiązałam w tym rozdziale? ★☆★
To już raczej ostatni raz, teraz wszystko będzie
moją czystą wyobraźnią.

Tak na marginesie, to nie wiem co mi jest, ale
mam chyba jakiś kryzys. Zero radości z pisania :(
Czy to ta pogoda?

4 komentarze:

  1. AAAA! No i mała melancholia człowieka złapała. Bo to, co tu przeczytałam to tak jakby wydarzenia 'za sceną' xDD W sensie, że taka rozmowa Kakashiego i Minato i później Ci źli ludzie xD To wszystko mogło się zdarzyć xDD
    I pojawienie się Gaia tak mnie rozczuliło. UWIELBIAM TEN DUET! <3

    Oj kobietko, trzeba w dobrych ochraniaczach do lasu widocznie chodzić xD Zdrowiej tam!
    I co Ty przepraszasz. Dodajesz rozdziały jak szalona xD
    BUŹKA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj aż przeczytasz, co Gai będzie robił w następnych rozdziałach! XD
      Jak znajdziesz ochraniacz na dupę to podeślij linka... ;D
      Ściskam mocno mocno :D

      Usuń
    2. Może kilka poduszek do tyłka przywiązanych się nada? xD

      Usuń
    3. Hahah idealne rozwiązanie! xD gdy zobaczysz kiedyś kogoś w lesie obwiązanego poduszkami - to ja! ;D

      Usuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.