Rozdział 1. "Ważna decyzja Trzeciego."


Konoha. Wioska Ukryta w Liściach. Cudowne miejsce... Historia nigdy nie oszczędzała zarówno tego miejsca, jak i jego mieszkańców. Tracili rodziny, przyjaciół, miłości swojego życia. No właśnie, czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak toczyło się życie i związki poniektórych bohaterów historii Naruto? Wspólnie wyobraźmy sobie i stwórzmy inną rzeczywistość…


***


- Zobaczę przyszłość Twoimi oczami...
- ...
- Zaopiekuj się Rin... Kakashi...


Czarne oczy szybko się otworzyły. Sen... kolejny przykry koszmar, przypominający o bolesnej przeszłości. Minęły dopiero dwa tygodnie, odkąd Kakashi stracił swojego przyjaciela, kompana, członka drużyny. Obito oddał swoje życie, aby go uratować...
- Obito... - szarowłosy chłopak przetarł twarz i powoli poczłapał do łazienki.
Spojrzał w swoje smutne odbicie w lustrze, lecz jedyne co zobaczył, to wielkie rozczarowanie. Wziął szybki prysznic i w identycznym tempie się ubrał. Dzisiaj czekała go pierwsza misja od... no właśnie. Zaprzysiągł sobie, że nie wiadomo co, bez względu na wszystko będzie chronił Rin. Dał słowo swojemu przyjacielowi... przyjacielowi który nie tylko oddał za niego życie, ale i podarował mu niezwykły prezent.  Sharinngan. Kakashi zasłonił lewe oko i wybiegł z domu.


***


- Czy to na pewno dobry pomysł, Minato-sensei? - brązowe oczy spojrzały z niepokojem na nauczyciela.
- To jedyny pomysł... Kakashi nie może siedzieć samotnie w domu i się zadręczać. Poza tym, musi przyzwyczaić się do posiadania i używania Sharinngana.
- Racja...
- Rin, nie martw się. Będę miał oko na Kakashiego.


***


W międzyczasie, w drugiej części wioski, a dokładniej w siedzibie Hokage, trwało spotkanie Trzeciego ze starszyzną. Omawiali bardzo ważny krok w przeszłości wioski i jej ochronie. Krok niezwykle ryzykowny... Jednak jeśli otoczony odpowiednią opieką, dawałby Liściowi niezwykłe możliwości.
- Hokage-sama, to jest ryzykowna decyzja. Nie mamy pewności, że okiełznamy taką siłę. Nie zapominajmy co się stało z Dziewięcioogoniastym...
- Dziewięcioogoniasty zawsze był pod doskonałą ochroną.
- Jednak ktoś będzie musiał się zająć nowym obiektem. Nie wiemy kim jest nowy pojemnik.
- Hinabe! To są ludzie, nie traktuj ich przedmiotowo! To samo tyczy się Jinchuurikich, nie szanujesz ich!
- Prosze o wybaczenie... - członek ANBU spuścił głowę ze skruchą. - Po prostu mam na względzie dobro wioski.
- Szanuję to, Hiwabe. Jednak nie bezcześć pamięci ludzi honoru. Teraz możesz odejść...
- Tak jest.
Po tych słowach członek ANBU w masce sowy opuścił gabinet Hokage. Zgromadzeni odczekali jeszcze trzy minuty w ciszy, dopóki nie padło pierwsze słowo.
- Więc jaka jest Twoja decyzja, Hokage-sama?
- Hmm... Co ty sądzisz Danzo? - z ust Hiruzena uleciał kłębek dymu, dopiero co zaciągnięty z jego ulubionej fajki.
- Z całym szacunkiem, ale uważam, że to zły pomysł. Jednym problemem jest bestia w ciele żony Czwartego, Kushinie. Nie widzę powodów aby dobierać sobie nowych kłopotów.
- Rozumiem... - Hokage westchnął przeciągle, po czym wstał od biurka. - Dziękuję Wam za spotkanie, możecie odejść. Dzisiaj wieczorem ogłoszę Wam swoją decyzję.
Po tych słowach całe towarzystwo wyszło z gabinetu i rozeszło się do swoich spraw. W pomieszczeniu został tylko Hokage, który spojrzał na tętniącą życiem wioskę. Od dłuższego czasu wiedział już co zrobi, jednak spotkanie ze starszyzną i zapytanie ich o zdanie w tak ważnej sprawie było koniecznością.
- Oby to była dobra decyzja…


***


- O, już tu jest! - Minato spostrzegł postać swojego podopiecznego, wyłaniającego się zza drzew. - Kakashi, dobrze że już jesteś.
- Dzień dobry Kakashi! - słodki uśmiech Rin wywołał falę ciepła na sercu chłopaka. Mimo wszystko ta dziewczyna emanowała jakąś niesamowitą energią, która działała uspokajająco na Hatake.
- Rin, sensei... - chłopak skinął głową na powitanie.
- Jak się czujesz? - brunetka spojrzała bacznie na twarz przyjaciela.
- Jak zwykle...
- Chodzi mi o Twoje... znaczy chodzi mi o oko... - Rin zakłopotała się odrobinkę.
- No tak... nie jest moje... - Kakashi starał się odgonić te wszystkie złe wspomnienia, które w jednej chwili uderzyły ze zdwojoną siłą.
- Przepraszam Kakashi, nie o to mi chodziło...
- Nic nie szkodzi, Rin. Rozumiem, że ciężko się przyzwyczaić do tej sytuacji.
- Ok kochani, wystarczy. Po pierwsze, sytuacja nie jest łatwa ale już nic nie zmienimy. A po drugie... Teraz to Twoje oko, Kakashi. - Minato położył dłoń na ramieniu chłopaka. Trochę traktował go jak swojego przybranego syna... - Twoje i nie daj sobie wmówić inaczej.
Po tej krótkiej wymianie zdań cała trójka wyruszyła na misję. Nie była ona trudna. Mieli pomóc w eskorcie pewnego dziecka z Kraju Wody do Konohagakure. Minato dopiero co dostał tą informację od Hokage. Podróż była długa, więc nie było chwili do stracenia.


***


Niespodziewanie nadszedł wieczór. To oznaczało kolejne spotkanie Hokage ze starszyzną, który miał oznajmić zgromadzeniu swoją decyzję. Staruszek długo trzymał w niepewności swoich gości. Dopiero gdy wszyscy już postali sobie chwilę w niecierpliwości oczekując słów swojego przywódcy.
- Dobry wieczór. - Hiruzen zaczął. - Miałem ogłosić moją decyzję w sprawie sprowadzenia Kitsune do Konohy. Jednak to nie jest jedyna rzecz jaką chciałbym ogłosić.
Wśród zgromadzony rozszedł się szmer zdziwienia, zaskoczenia,ciekawości.
- Ale jak to Hokage-sama? - Hiwabe, porywczy i nieprzewidywalny członek ANBU oczekiwał jak najszybszej odpowiedzi. - O co chodzi?
- Spokojnie. Po pierwsze, zadecydowałem że sprowadzimy do wioski Kitsune. - tutaj mężczyzna dał chwilę członkom zgromadzenia na przedyskutowanie owej decyzji. Po chwili jednak uciszył ich. - Jest to decyzja ostateczna i niepodważalna. Zresztą, już posłałem drużynę Minato po dziecko do Kraju Wody.
- Jak to?! Bez naszej zgody? - Danzo wyraźnie się oburzył.
- Tak. Od dawna wiedziałem co chcę poczynić. Chciałem jedynie poznać wasze zdanie. - Hokage pozostał niewzruszony nadpobudliwością Danzo.
- Przecież my nic o tej istocie nie wiemy! Nie wiemy kto jest pojemnikiem tego demona, nie wiemy jak on sobie radzi z mocą Kitsune! My nawet nie wiemy czym właściwie jest ten demon! - Danzo szedł w zaparte, jednak nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, że już nic nie zmieni zdania Czwartego Hokage.
- Danzo... Kitsune to taka sama istota jak Kyuubi. Stworzony z chakry, zamieszkujący ciało dziecka, a konkretniej dziewczynki. Jej wioska nie jest w stanie zapewnić jej odpowiedniej opieki, a w nieodpowiednich rękach to dziecko byłoby straszną bronią. Poza tym... już jedną wioskę zamieniła w pył.
- I my coś takiego sprowadzamy dos iebie?! Przecież to szaleństwo!
- Być może... - Hiruzen uśmiechnął się. - Jednak wierzę, że sobie poradzimy. To dla nas ogromna szansa. A poza tym, Dziewięcioogoniasty jest w naszej wiosce od pokoleń i nigdy nie mieliśmy z nim większych problemów. Decyzja zapadła, nic nie jest w stanie jej zmienić. Już zadecydowałem, że Kushina zajmie się nauką Miyuki - bo tak nazywa się dziewczynka dzierżąca ten ogromny obowiązek.
- A druga informacja, Hokage-sama? - po dłuższej chwili, kolejny członek ANBU zainteresował się sprawą. - Mówił pan, że ma dwie wiadomości dla nas.
- Zgadza się. To już czas, aby ustąpić miejsca Hokage młodszemu następcy.


Przez gabinet przebiegły dźwięki zdziwienia. Jednak z tym nikt nie dyskutował. Wszyscy rozumieli tą decyzję. Wiek Trzeciego mówił sam za siebie. W całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył delikatnego uśmiechu na twarzy Danzo, który od dawna ostrzył sobie zęby na stanowisko Hokage. A teraz stało się ono dla niego bliskie jak nigdy! Reszta spotkania upłynęła w spokoju, a po wszystkim zgromadzeni rozeszli się. Konoha może cieszyć się kolejną, spokojną nocą…


***

- Zgadza się. To już czas, aby ustąpić miejsca Hokage młodszemu następcy.


Przez gabinet przebiegły dźwięki zdziwienia. Jednak z tym nikt nie dyskutował. Wszyscy rozumieli tą decyzję. Wiek Trzeciego mówił sam za siebie. W całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył delikatnego uśmiechu na twarzy Danzo, który od dawna ostrzył sobie zęby na stanowisko Hokage. A teraz stał osię ono dla niego bliskie jak nigdy! Reszta spotkania upłynęła w spokoju, a po wszystkim zgromadzeni rozeszli się. Konoha może cieszyć się kolejną, spokojną nocą...


***


Kakashi nie lubił opuszczać Konohy. Pomimo bolesnych wydarzeń, które przytrafiły się mu w jego stosunkowo krótkim życiu, kochał to malownicze miejsce. Wiele rzeczy trzymało go w Liściu. Chłopak szedł w ciszy, nie zwracając najmniejszej uwagi na uważne oczy Rin, obserwujące go od początku ich podróży. Nie zwracał uwagi, co nie znaczy że nie zauważał tego wzroku. Wiedział, że ta martwi się o niego i chce mu pomóc. Jednak nie chciał otwierać się przed dziewczyną. Może było to spowodowane tęsknotą za zmarłym Obito? Nie wiadomo… Czy żywił jakieś uczucia do brunetki? Ciężko powiedzieć. Rin Nohara, śliczna kunoichi z Wioski Ukrytej w Liściach. Dziewczyna o wysokich umiejętnościach i niesamowitym uśmiechu. Jej brązowe tęczówki przybierały odcienie złota w słońcu, co niezwykle urzekało Kakashiego. Jednak zawsze traktował dziewczynę jak przyjaciółkę. Wiedział, że Obito od zawsze był zakochany w dziewczynie i może dlatego Kakashi nigdy nie myślał o niej jak o obiekcie westchnień. A teraz kiedy Obito odszedł.... jak Kakashi mógłby zakręcić się wokół jego miłości życia? To głównie za nią chłopak poniósł śmierć. Hatake szybko potrząsnął głową, chcąc odgonić  od siebie natrętne myśli. Misja. Teraz liczy się tylko misja. I obrona Rin, za wszelką cenę.
- No dobrze moi kochani. - Minato zatrzymał się i spojrzał na swoją drużynę. - Tutaj się zatrzymamy i przenocujemy. Ponad połowa drogi za nami… Jeśli wszystko pójdzie gładko, jutro o tej porze będziemy wracać do Liścia.
- Rozpalę ognisko. -  Kakashi obrócił się na pięcie i zniknął w gęstwinie drzew. Rin smutno patrzyła za nim chwilkę.
- Sensei…
- Coś się stało, Rin?
- Martwię się o Kakashiego… Odkąd Obito odszedł, Kakashi jest cieniem samego siebie.
- Zauważyłem… - blondyn westchnął ze smutkiem. Doskonale wiedział o co chodzi dziewczynie, ponieważ sam to zauważył. - Jest przytłoczony. Pomimo, że uważał Obito za głupka i ofiarę losu, to bardzo go szanował. Uznawał jego siłę, a zwłaszcza gdy przebudził Sharinngana.
- Ale on nie może myśleć, że to jego wina! Ja… ja muszę mu jakoś pomóc…
- My musimy mu pomóc. I pomożemy. - Minato uśmiechnął się miło  do Rin i wrócił do czynności rozkładania śpiworów.
Po krótkim czasie wrócił Kakashi z drewnem na opał. Rozpalenie ogniska zajęło mu dosłownie minutkę. Teraz cała trójka siedziała wokół palącego się ognia, rozkoszując się jego ciepłem i zajadając kolację przygotowaną przez Kushinę.
- To jest przepyszne sensei! Kushina-sama świetnie gotuje. - młoda brunetka ze smakiem zajadała się kolacją.
- Haha, dziękuję w jej imieniu. Ale to prawda, mam niesamowite szczęście, że to moja żona. - mężczyzna spojrzał na jedzącego w ciszy Kakashiego. - A ty co powiesz?
- Zgadzam się z Rin, sensei. - zupełny brak entuzjazmu.
Dziewczyna jednak wyczuła w głosie przyjaciela ten sam chłód i smutek, który od dawna mu towarzyszył. Postanowiła wprowadzić swój plan w życie od zaraz! Plan, który miał na celu uszczęśliwienie Kakashiego i ponowne wprowadzenie do jego życia barw i uśmiechu.
- Kakashi również potrafi gotować! I to świetnie!
- Rin! - na te słowa chłopak speszył się.
To prawda, od małego był zdany tylko na siebie i sam musiał nauczyć się wszystkich podstawowych czynności. To sprawiło, że kucharzem był świetnym, może nawet równie dobrym co Kushina?
- Oooo naprawdę? - Minato od razu podłapał taktykę podopiecznej i się zainteresował. - W takim razie może kiedyś wpadniesz do mnie i do Kushiny, razem pogotujecie. Oczywiście ty Rin również jesteś zaproszona
- No nie wiem…
- Oj daj spokój Kakashi, przecież to świetny pomysł! - Rin nie chciałą pozwolić na to, aby Hatake odmówił. - Możesz na mnie liczyć sensei!
- Świetnie, więc jesteśmy umówieni. Jak tylko wrócimy porozmawiam z Kushiną o dogodnym dniu i zrobimy sobie małą fiestę. A teraz chodźmy spać. Jutro czeka nas ważne spotkanie.
Rin szybko posprzątała po kolacji i usiadła w swoim śpiworze, przygotowując się do odpoczynku.
- Tak właściwie, to kogo mamy ochraniać? - Kakashi po raz pierwszy od początku całej podróży wydał z siebie zdanie składające się z więcej niż trzech słów… To się nazywa postęp.
- Hokage zatwierdził decyzję o sprowadzeniu kogoś ważnego do wioski na stałe.
- Czyli zamieszka w Liściu? - Rin ucieszyła się na myśl o możliwości poznania nowej, utalentowanej osoby.
- Tak. Wiem tylko, że ma nieprzeciętne zdolności i pod żadnym pozorem nie można dopuścić jej do walki.
- Chwila… - Kakashi starał się poukładać w głowie zdobyte informacje. - Skoro jest taki dobry, to dlaczego nie pomoże nam w walce?
- Chodzi o panowanie nad tą ogromną mocą, która w niej drzemie. A… to jest dziewczyna, Kakashi.
Kakashi nie był przekonany o tym, żeby dziewczyna mogła posiadać jakąś super wielką moc. Ale fakt, że nie potrafiła jej kontrolować wiele wyjaśniał.
- Ech, to po co nam ktoś kto nie potrafi używać swojej siły… - chłopak szedł w zaparte.
- Bo gdy jej pomożemy i wyszkolimy, będzie bezcenna w obronie wioski. Nie wspominając już o tym, jak podniesie się pozycja Konohagakure, gdy będziemy w posiadaniu tak silnego shinobi.
- Mamy już Ciebie, sensei! - Rin skomplementowała Minato i roześmiała się. Po chwili dołączył do niej sam zainteresowany, a nawet Kakashi.
W końcu cała drużyna pożegnała się i położyła. Byli wykończeni długą podróżą i szybkim tempem marszu, dlatego zasnęli w kilka sekund,


***


- Jak wejdą między te skały, atakujemy.
- Nie.
- Nie będzie lepszej okazji! - tajemniczy,niski męski głos syknął.
- Zamknij się, usłyszą nas. - jednak kobiecy stanowczo go hamował. - Musimy poczekać, aż obiekt będzie z nimi. Wtedy zaatakujemy i go uprowadzimy.
- Jak chcesz… ja wolałbym już teraz ich zaatakować.


***


Natomiast daleko od obecnego miejsca pobytu Drużyny Minato, a dokładniej w Kraju Ognia, w Wiosce Ukrytej w Liściach trwały przygotowania na przyjęcie Miyuki. Hokage osobiście odwiedził Kushinę w domu, aby omówić z nią bardzo ważną sprawę. Chciał poprosić ją o pomoc i szkolenie nowego dziecka.
- Uważam, że jesteś najlepszą osobą do tego zadania.
- Dziękuję, Hokage-sama. Ale nie wiem czy podołam… To wielka odpowiedzialność.
- Zgadza się. Jednak nie będziesz sama, ja oraz ANBU na bieżąco będziemy monitorować sytuację. - Hiruzen podniósł do ust filiżankę z zieloną herbatą i posmakował dwa łyczki gorącego napoju. - Chcę, abyś nawiązała z tą dziewczynką więź. Ona będzie potrzebowała bratniej duszy, której będzie mogła się zwierzyć.
- Oczywiście podejmę się tego zadania. Możesz na mnie liczyć!
Hokage tylko się uśmiechnął, dopił herbatę i wstał.
- Do zobaczenia za niedługo, Kushino.
- Do widzenia panu. - czerwonowłosa kobieta odprowadziła wzrokiem staruszka i spojrzała za okno, zastanawiając się jak przebiega misja jej męża. Towarzyszyło jej dziwne uczucie, nieodparty niepokój.


***


Tymczasem w Krainie Wody drużyna Minato dotarła już na miejsce i była na etapie odbierania młodej dziewczyny. Kakashi spojrzał na dziewczynkę. Była mniej więcej w jego wieku, może młodsza o dwa lata. Miała włosy do ramion, koloru przechodzącego z ciemnego blondu w jasny brąz. Stała ze spuszczoną główką, więc chłopak nie był w stanie zobaczyć koloru jej oczy, ani dokładnie jej twarzy. Jednak jej rysy wydawały się delikatne, mało japońskie. Nie była związana, stała luźno ze splecionymi dłońmi.
- Życzę Wam powodzenia. - powiedział shinobi który przyprowadził Miyuki.
- Dziękujemy. - Minato spojrzał na dziecko, po czym całą grupa pożegnała się z mieszkańcami wioski. Po chwili sensei uklęknął przed dziewczynką i z przyjaznym uśmiechem spojrzał na jej twarz. - Witaj. Nazywam się Minato Namikaze i jestem opiekunem tej grupy.
Miyuki podniosła niepewnie wzrok na mężczyznę i delikatnie uniosła kąciki ust.
- Dzień dobry…
- Teraz zabierzemy cię do naszej wioski, dobrze? To jest Rin, medyczny ninja. - w tym momencie brunetka uśmiechnęła się przyjaźnie i pomachała dłonią do rówieśniczki. - A to Kakashi. Jeden z najlepszych shinobi w naszej wiosce. - na te słowa chłopak lekko się wzdrygnął, nie przypuszczał bowiem, że sensei aż tak go przed kimś pochwali.
Spojrzał w oczy dziewczynki i dopiero teraz dostrzegł, że ma nietypowo błękitne oczy. Nietypowo, bo od źrenicy były soczystego błękitu, natomiast im dalej od źrenicy tym ciemniejsze były jej obwódki.
- Ok, pora ruszać w drogę. Im szybciej dotrzemy do Konohy tym lepiej.
Po tych słowach cała grupa ruszyła przed siebie. W ciszy… Miyuki była zbyt nieśmiałą by odezwać się wśród nieznajomych, nie chciała się narażać. Natomiast Kakashi bacznie ją obserwował. Nie wydawała się być jakoś ponadprzeciętnie silną osobą. Wyglądała jak normalne, smutne dziecko. Smutne… no właśnie. Tutaj Kakashi dostrzegł podobieństwo między nimi.
- Więc… - ciszę przerwał miły głosik Rin. - Jesteś Miyuki?
W odpowiedzi dziewczynka tylko pokiwała głową.
- Chyba jesteś podekscytowana przeprowadzką do nowej wioski. - Nohara udała że nie widzi braku chęci do rozmowy ze strony Miyuki.
- Czy ja wiem… to nie pierwszy raz kiedy mnie wyrzucają, więc bez różnicy.
Te słowa uderzyły w uszy Kakashiego, który postanowił włączyć się do rozmowy.
- Nie wyrzucili Cię.
Jednak jego uwaga pozostała bez komentarza. Wszystkiemu przysłuchiwał się Minato, który już wcześniej wyciągnął wnioski na temat życia młodej dziewczyny. Musiała od najmłodszych lat być przerzucana z wioski do wioski z powodu swoich mocy. Ludzi obawiali się tej mocy, lub nie dawali rady jej okiełznać.
- Tyle mocy w tak małej istocie… - przeszło mężczyźnie przez myśl.


Po bardzo długim marszu Minato postanowił zrobić przerwę. Mimo zmęczenia nikt nie narzekał na ból nóg, głód ani cokolwiek innego. Po szybkiej kolacji cała już czwórka zasnęła. Ciepła noc i gwieździste niebo sprzyjały idealnie dla dobrego snu. Nikt ze śpiących nie usłyszał trzaskającej gałązki, ani szelestu liści pobliskego drzewa. Nagle ciszę rozdarł przerażający huk. Kakashi, Rin i Minato zerwali się na równe nogi, jednak wśród nich nie było Miyuki!
- Cholera… co się stało?! - Kakashi rozglądał się nerwowo w poszukiwaniu nowo poznanej dziewczyny. Pierwsza misja od dawna, a oni mieli ponieść klęskę? Spróbował się wyciszyć i wyczuć chakrę Miyuki. - Tam, wyczuwam ją po lewej stronie!
- Zgadza się, tam doszło do jakiegoś wybuchu! - Minato poderwał się szybko i ruszył z całą drużyną w stronę z której pochodził dziwny odgłos.
- Dziwne, nie wyczuwam żadnej inne chakry, sensei! - Rin starała się zorientować ilu wrogów mają do pokonania, jednak jedyną osobą którą rozpoznała była Miyuki.
Wszystko wyjaśniło się na miejscu. Mała dziewczynka siedziała na środku polany z twarzą schowaną w dłoniach. Wokół niej leżały cztery ciała. Ciała shinobi, którzy chcieli ją uprowadzić. Kakashi spojrzał na miejsce w którym rozegrało się coś strasznego. Ciała leżały w kałużach krwi, jednak na dziewczynce nie było ani kropli. Hatake nie potrafił wyobrazić sobie techniki, która poczyniła takie obrażenia.
- Wszyscy… nie żyją? - Rin patrzyła z przerażeniem i uświadamiała sobie, że dziewczyna o dwa lata młodsza od niej zabiła czworo shinobi bez brudzenia sobie rąk krwią.
- Miyuki! - Minato podbiegł do dziewczyny. - Wszystko w porządku? Jesteś ranna?
- Ja… ja nie chciałam… - dziewczynka szlochała, a z jej oczu leciały łzy.
- Nic się nie dzieje, chcieli cię uprowadzić, broniłaś się.
- Oni… to są shinobi z mojej wioski…
- Jak to? - Kakashi podszedł do senseia i Miyuki. - Dlaczego chcieli cię nam odebrać?
- Zabijcie… - nagle do ich uszu doszedł zdławiony krwią głos jednego z poległych shinobi. - Zabijcie… ją…
Minato od razu doskoczył do rannego i w pełnej gotowości do ataku spojrzał na jego sponiewierane ciało.
- Dlaczego chcieliście ją zabrać? - warknął Namikaze.
- To demon… - mężczyzna starał się mówić wystarczająco wyraźnie, jednak jego obrażenia sprawiały mu niesamowity ból. - To zrobiła… z nami. Z wami zrobi to samo…
- Konoha zawarła z wami umowę!
- To dla Waszego dobra… Zabijcie demona…
Po tych słowach shinobi skonał. Rin spojrzała z przerażeniem na Miyuki. Kakashi wyczuł strach przyjaciółki i podszedł do niej.
- Rin, w porządku?
- Ja… tak. Po prostu nie wiem jaka technika jest do tego zdolna.
- Dzieciaki, zabierzcie Miyuki! Wracamy do wioski. Ja tu posprzątam…
Z lekkimi obawami, ale dwójka młodych shinobi wykonała rozkaz swojego senseia. Teraz biegli w  stronę Konohy, starając się nie myśleć o tym co przed chwilą zobaczyli. Po jakimś czasie dołączył do nich Minato, a gdy zaczynało świtać cała czwórka stała już pod bramą Konohy.
- Idźcie spać. Ja i Miyuki pójdziemy do Hokage.
- Tak jest, sensei!


***


No i dotrwaliśmy do końca rozdziału.
Jedyne co mogę powiedzieć o wydarzeniach w nim
zawartych, to jedynie że chciałam zasiać w Was ziarnko
niepewności i strachu przed umiejętnościami Miyuki.


Ciekawi mnie, czy ktoś z osób czytających tę opowieść,
kojarzy mój styl pisania z podobnych opowiadań. To
jak, jest tu ktoś kto może znać mnie spod innego nicku?
Mam pewien pomysł na
tą historię ;) Buźka, moi drodzy!


Frelka

1 komentarz:

  1. Witam, tu Wielki. Zobaczyłem twoją reklamę na swoim blogu, więc jestem i od razu zaznaczam, że przez pryzmat własnych doświadczeń z pisaniem opowiadań o Naruto w moich ocenach mogę być czasem ostry i bezwzględny. Wśród swoich czytelników uchodzę za Sensei tej niełatwej sztuki, jaką jest pisanie opowiadań.
    Ok, to tyle słowem wstępu.
    Teraz coś o notce. I tu od razu rzuciły mi się w oczy nieco drętwe opisy... jak ja to nazywam, bez duszy. Dialogi również nie należą do najlepiej skonstruowanych, ale, że to twoja pierwsza notka, to zauważone przeze mnie błędy można Ci wybaczyć. Postaraj się również zwracać większą uwagę pod czas edycji pisanego teksu. Na przykład - dialogi wypowiadane przez tą samą osobę na początku są wytłuszczone, a później już nie. Z mojego doświadczenia wiem, że to bardzo przeszkadza w płynnym czytaniu. Co tam jeszcze. Interpunkcja. To chyba pięta Achillesowa każdego początkującego pisarza. Ale z czasem, jak ja, i ty dojdziesz do perfekcji na tym polu. Nie wolno Ci się tylko poddawać. W zakładce o Autorce napisałaś, że miałaś innego bloga, ale go skasowałaś. To bardzo nie dobrze, gdyż z tamtymi notkami mogłabyś porównywać rozwój swojego stylu. Ale wystarczy już tej krytyki. Mam nadzieję, że nie usuniesz tego komentarza i go opublikujesz. Pozdrawiam i biorę sie za dalsze... analizowanie ^^"

    OdpowiedzUsuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.