Rozdział 2. "Miyuki Kitsune."



- Konoha zawarła z wami umowę!
- To dla Waszego dobra… Zabijcie demona…
Po tych słowach shinobi skonał. Rin spojrzała z przerażeniem na Miyuki. Kakashi wyczuł strach przyjaciółki i podszedł do niej.

- Rin, w porządku?
- Ja… tak. Po prostu nie wiem jaka technika jest do tego zdolna.
- Dzieciaki, zabierzcie Miyuki! Wracamy do wioski. Ja tu posprzątam…
Z lekkimi obawami, ale dwójka młodych shinobi wykonała rozkaz swojego senseia. Teraz biegli w  stronę Konohy, starając się nie myśleć o tym co przed chwilą zobaczyli. Po jakimś czasie dołączył do nich Minato, a gdy zaczynało świtać cała czwórka stała już pod bramą Konohy.
- Idźcie spać. Ja i Miyuki pójdziemy do Hokage.
- Tak jest, sensei!

***

- Dlaczego…?! Jaki ze mnie kapitan drużyny, czy Jōnin… - Kakashi upadł na ziemię i uderzył w nią pięścią.
- Nie ważne co powie wioska, dla mnie jesteś wspaniałym kapitanem, Kakashi… Zaopiekuj się Rin… Zapomniałbym… Nie dałem Ci jeszcze prezentu z okazji Twojego awansu…
- Co? Nie myśl o tym teraz…
- To nie będzie nic bezużytecznego… Daję Ci mojego Sharinngana, Kakashi. Zobaczę przyszłość Twoimi oczami… Rin, przeszczep Kakashiemu mojego Sharinngana w miejsce jego lewego oka… Szybko.
- Tak jest! - dziewczyna przetarła załzawione oczy i przystąpiła do natychmiastowego leczenia.
- Daję Ci mojego Sharinngana… Mojego Sharinngana… Mojego.

- OBITO!!! - donośny krzyk Kakashiego rozniósł się po całej sypialni. Jego oddech był szybki i płytki. Znów nawiedził go ten koszmar… koszmar w którym widzi swego konającego przyjaciela. Automatycznie zasłonił swoje lewe oko, przytaczając w myślach słowa Obito. - Twój Sharinngan…
Od misji eskortowania Miyuki do wioski minął już miesiąc. Przez cały ten czas Kakashi już nie widział nowej rówieśniczki, był zajęty treningiem i misjami. Kolejna ciężka misja czekała go jutro. Postanowił nie zmarnować dnia wolnego, tylko przeznaczyć go na lekki trening. Idealnym ku temu miejscem wydawał się las… Po szybkim śniadaniu chłopak udał się do pobliskiego zagajnika żeby porzucać sobie kunaiami.
Trening trwał w najlepsze, a chłopak skupił się na wyćwiczeniu swojego zmysłu słuchu. Po kilku godzinach był już trochę zmęczony, jednak zwrócił uwagę na dziwny dźwięk dochodzący z głębi lasu. Nie był pewien czy nie jest to skutek jego wyczerpania, jednak dźwięk wydawał się realny. Nie mając nic do stracenia Kakashi udał się w stronę z której dochodziły coraz wyraźniejsze odgłosy potyczki. Z każdym krokiem słyszał coraz więcej i udało mu się zorientować, że jest tam na pewno trzech chłopców i jedna dziewczyna. W końcu dotarł na skraj polany, skąd zauważył tak jak wcześniej przypuszczał trójkę chłopców w jego wieku oraz leżącą na ziemi dziewczynę.
- Zostawcie mnie!
Ewidentnie było widać, że całą trójka dręczy swoją rówieśniczkę i najwyraźniej czerpie z tego przyjemność.
- Bo co nam zrobisz? Nic? - zadrwił jeden z napastników.
- Czemu sama się nie obronisz? Haha jesteś aż tak bezużyteczna? - jeden z chłopców rzucił w stronę młodej dziewczyny kunaiem, który zadrasnął jej ramię.
Tego było zbyt wiele i Kakashi nie zamierzał patrzeć na dalszy rozwój wydarzeń. W mgnieniu oka pojawił się za trójką rozrabiaków.
- Nie słyszeliście? Poprosiła, abyście ją zostawili. - spokojny głos Kakashiego przeszył ciała trójki, którzy automatycznie się obrócili. Kakashi spojrzał na leżącą na ziemi i rozpoznał w niej Miyuki, eskortowaną ponad miesiąc temu dziewczynkę.
- A ty co, prywatny ochroniarz?
- Właśnie! Spadaj stąd, chyba że szukasz guza!
Te słowa nie zrobiły na Hatake żadnego wrażenia. Jeden z łobuzów postanowił nie tracić czasu i skierował swe kroki w stronę dziewczyny. Podniósł rzuconego wcześniej kunaia i spojrzał na twarz przestraszonej Miyuki.
- Chodź i pokaż mi że umiesz walczyć, albo sprawdzę na tobie ostrość tego kunaia!
- Zostaw mnie! - krzyknęła Miyuki. - Nie chcę zrobić ci krzywdy…
- Słyszeliście to?! -  chłopak roześmiał się głośno. - Jesteś beznadziejna!
W tym momencie ruszył w stronę leżącej dziewczyny z zamiarem zrealizowania swoich pogróżek. Trwało to ułamek sekundy. Gdy był już przed twarzą brunetki, coś go zatrzymało, ktoś chwycił mocno jego rękę w nadgarstku.
- Co…? - chłopak spojrzał w  stronę z której pochodził opór. - Kiedy ty…
Obok niego stał nie kto inny, jak Kakashi. W mgnieniu oka ominął dwójkę pozostałych chłopców i udaremnił atak na Miyuki. Nagle Hatake zacisnął swoją dłoń na nadgarstku napastnika i poczęstował go porządnym uderzeniem w brzuch. W efekcie chłopaka odrzuciło na kilka dobrych metrów.
- Mówiłem wam żebyście ją zostawili. - Kakashi spojrzał gniewnie na rówieśników.
- Dobra zostawcie ich… Kaleka i nieudacznica, pasują do siebie!
Po tych słowach trójka łobuzów uciekła, natomiast Kakashi wyciągnął rękę w stronę Miyuki i pomógł jej wstać.
- Jesteś cała? - spojrzał na rozcięte ramię dziewczyny.
- Ja? - widząc wzrok chłopaka szybko zasłoniła ranę dłonią. - Tak tak!, To nic.
- No nie wiem… Może być głęboka, pokaż.
Słysząc stanowczy ton Hatake, Miyuki posłusznie pokazała mu zranioną rękę. Na szczęście rozcięcie było powierzchowne i krew przestawała się już sączyć. Na wszelki wypadek Kakashi założył dziewczynie opatrunek.
- Nie przejmuj się… - ciszę nagle przerwał delikatny głos dziewczyny.
- Nie przejmuję. Nie jesteś poważnie ranna.
- Mówię o tym co powiedział tamten chłopak.
Kakashi udawał, że nie wie o czym mówi Miyuki i przemilczał sytuację, na co dziewczyna tylko westchnęła i mówiła dalej.
- Przede mną nie musisz udawać, że cię to nie dotknęło.
- Udawać? A co ty o mnie wiesz? Widzisz mnie po raz drugi w swoim życiu, nie wiesz co przeżyłem i nie wiesz jaki jestem.  
- Wiem, że cierpisz. - Miyuki pozostała niewzruszona gniewnym tonem Kakashiego.
- Skąd możesz cokolwiek o mnie wiedzieć…
- Widzę to w twoim spojrzeniu.
Po tych słowach Kakashi na chwilę zastygł w bezruchu. Nie wiedział czy faktycznie widać to w jego spojrzeniu, czy po prostu Miyuki potrafiłą odczytać z jego spojrzenia takie fakty. Jednak postanowił grać dalej.
- Nic nie wiesz…
- Masz rację. Nie znam twojej przeszłości. - brunetka spojrzała na Kakashiego. - Przypuszczam, że wydarzyły się w niej nieprzyjemne rzeczy. Dlatego jesteś taki silny i zamknięty w sobie. - Kakashi uważnie słuchał, nie odważył się ani skomentować jej słów, ani na cokolwiek odpowiadać. Z przerażeniem słuchał tego, jak zupełnie obca mu dziewczyna czyta z jego zachwiania jak z otwartej książki. - Doskonale cię rozumiem… I choć wyda się to banalne, to gdybyś chciał pogadać to możesz ze mną.
Mimika Kakashiego nie wyrażała nic prócz obojętności. Skończył bandażować ramię Miyuki i dopiero teraz spojrzał jej w oczy. Znów uderzył w niego ich przeszywający błękit.
- Dziękuję. Jednak nie potrzebuję rozmowy.
- Jak chcesz. Dziękuję za opatrunek. - Miyuki położyłą dłoń na zabandażowanym ramieniu. - Do zobaczenia, Hatake Kakashi. - dziewczyna wstała i zaczęła powoli oddalać się w głąb lasu.
- Skąd wiesz, że do zobaczenia?
- Takie mam przeczucie.
Po tych słowach dziewczyna zatonęła w ciemności lasu i już całkowicie zniknęła z oczu Kakashiego. Jeszcze chwilę stał i zastanawiał się nad wypowiedzianymi przez nią słowami. Z jednej strony czuł niepokój, że tak łatwo udało jej się odgadnąć to co skrywało jego serce. Jednak z drugiej strony czuł nieznaną i dziwną ulgę, jakąś niewidzialną nić łączącą jego i tą tajemniczą dziewczynę.
Kakashi westchnął i udał się do domu. Tuż przed jego drzwiami dopadła go rozweselona Rin, która nie wyglądała jakby chciała przejść koło Kakashiego obojętnie.
- Kakashi! Wiesz co dziś za dzień? -  odpowiedziała jej cisza i pytające spojrzenie szarowłosego chłopaka. - Dziś w nocy jest festyn i pokaz sztucznych ogni!
- A tak… Racja.
- Przyjdziesz? No chodź, będzie świetna zabawa!
- No nie wiem, Rin. Jutro mamy misję…
- Nie wykręcaj się! Nie będziemy długo siedzieć, a poza tym Minato-sensei i Kushina-sama tam będą!
- No dobrze, już dobrze… Na chwilkę wpadnę.
Rin aż podskoczyła z radości. Na pożegnanie pocałowałą Kakashiego w policzek i pobiegła w nieznanym chłopakowi kierunku. Nagły całus z jej strony wywołał na policzkach Hatake delikatne rumieńce, a żeby jak najszybciej je ukryć schował się on w murach swojego domu. Gdy nadszedł wieczór chłopak nie miał serca by zostać w domu i zasmucić Rin. Bez większego entuzjazmu wyszedł na ulice Konohy, starając się wchłonąć jak najwięcej pozytywnej energii bawiących się ludzi. W międzyczasie zauważyła go Kushina i razem z Minato podeszli do Hatake. Po jakimś czasie zauważyła ich również Rin i tak w miłym towarzystwie upływał im wieczór. Nikomu się do tego nie przyznał, ale ukradkiem Kakashi poszukiwał wśród tłumu ludzi pewnej brunetki.
- Nie ma jej tutaj. - miły głos Kushiny przeszył znienacka ciało Kakashiego.
- Nie szukam Miyuki.
- Doprawdy? - kobieta uśmiechnęła się zadziornie. - Ale ja nie powiedziałam o kogo mi chodzi.
I w tym momencie Kakashi zorientował się, że został przyłapany na gorącym uczynku.
- Słyszałam, że stanąłeś dzisiaj w jej obronie. - czerwonowłosa kobieta zrobiła łyczka zielonej herbaty, którą zresztą uwielbiała. - Dziękuję.
- Każdy by postąpił tak samo na moim miejscu.
- Niekoniecznie… - westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Kushina-sama? Mogę cię o coś zapytać?
-Hm?
- Miyuki… wiem, że nie powinienem, ale kim ona właściwie jest? - czarne oczy spojrzały pytająco na Kushinę.
- No tak… - ta westchnęła przeciągle. - Niewiele o niej wiemy. Nazywa się Kitsune Miyuki i pochodzi z malutkiej wioski w Kraju Wiatru.
- Wiatru? Odbieraliśmy ją z Kraju Wody.  
- Zgadza się. Tam została przeniesiona. Swoją wioskę zrównała z ziemią.
- Jak to… - na twarz Kakashiego wdarło się zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. Kushina upewniła się, że nikt inny nie słucha ich rozmowy i zbliżyła się nieco do chłopca.
- W jej wnętrzu ukryta jest niewyobrażalna siła, Kakashi. Nawet ona sama nie potrafi jej opanować i dlatego jej wioska zniknęła z powierzchni ziemi. Nie mów o tym nikomu… Miyuki trafiła do nas aby nauczyć się panować nad sobą i swoimi umiejętnościami. Jest świadoma tego co może zrobić. Dlatego nigdy nie wplątuje się w bójki i walki, zawsze stara się trzymać na uboczu. - tutaj kobieta zrobiła pauzę. - Zresztą jej siłę już widziałeś podczas misji eskorty. - Kakashi tylko pokiwał głową, dalej uważnie wsłuchując się w stłumiony głos kobiety. - Trzeci wierzy w to, że odpowiednio poprowadzona Miyuki może stać się bardzo mocną podporą wioski.
- Rozumiem…
- I polubiła się. - Kushina uśmiechnęła się wesoło.
- Słucham?
- Powiedziała mi, że masz w sobie coś co ją intryguje. No i jest ci wdzięczna za stanięcie w jej obronie.
Kakashi nic nie odpowiedział. Spojrzał na zawartość swojego kubeczka i myślami wrócił do wcześniejszych wydarzeń tego dnia. Po jego głowie krążyły słowa wypowiedziane przez Miyuki i ciepły ton jej głosu. Tak, on również dostrzegał w dziewczynie coś intrygującego. I nie chodzi tu o tą nieznaną siłę, lecz o coś więcej. Z zamyślenia wyrwał go głos senseia.
- Widzimy się jutro o 10 przy bramie wejściowej, dobrze?
- Tak, sensei.
- Ty i Rin powinniście się dzisiaj szybciej położyć. Jutro czeka nas ważna misja.
- Tak, zaraz po pokazie sztucznych ogni idziemy. - Kakashi wymienił z Rin porozumiewawcze spojrzenie.
Po chwili rozpoczął się pokaz sztucznych ogni, a po zapierającym dech w piersiach widowisku Kakashi i Rin oddalili się z miejsca festynu. Kakashi jako młody dżentelmen kulturalnie odprowadził swoją przyjaciółkę pod jej dom, a później ruszył w stronę swojego. Po drodze zauważył znajomą postać stojącą na małym moście i wpatrującą się w spokojny nurt rzeki. Miyuki ze spokojem patrzyła w nierówną taflę płynącej wody.
- Dlaczego nie oglądałaś z nami pokazu? - niebieskie oczy spojrzały w stronę źródła znajomego głosu.
- Kakashi…
Hatake podszedł do dziewczyny i spojrzał w to samo miejsce, co ona wcześniej.
- Myślałem, że przyjdziesz razem z panią Kushiną.
- Nie… Wolałam obejrzeć sztuczne ognie z tego miejsca…
- W samotności. - chłopak dokończył za nią zdanie, na co jej błękitne tęczówki ponownie spojrzały na niego.
- Tak…
- Wiesz, ty też nie musisz się obawiać. - przyjazny ton chłopaka zadziwił Miyuki, która jak dotąd nie miała okazji go usłyszeć. - Twoja siła nie oznacza, że musisz się izolować.
- Tak jest lepiej. - dziewczyna odwróciła głowę w drugą stronę.
- Teraz, być może tak. Ale samotność nie jest dobra. Wierz mi… - chłopak westchnął. - I jeśli będziesz chciała kiedyś pogadać… To służę pomocą. Dobranoc.
Po tych słowach Kakashi odszedł w swoją stronę, zostawiając zaskoczoną Miyuki na mostku. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, wierząc że może w końcu znalazła kogoś kto może być jej przyjacielem.

***

- Kakashi…
Hatake podszedł do dziewczyny i spojrzał w to samo miejsce, co ona wcześniej.
- Myślałem, że przyjdziesz razem z panią Kushiną.
- Nie… Wolałam obejrzeć sztuczne ognie z tego miejsca…
- W samotności. - chłopak dokończył za nią zdanie, na co jej błękitne tęczówki spojrzały na niego.
- Tak…
- Wiesz, ty też nie musisz się obawiać. - przyjazny ton chłopaka zadziwił Miyuki, która jak dotąd nie miała okazji go usłyszeć. - Twoja siła nie oznacza, że musisz się izolować.
- Tak jest lepiej. - dziewczyna odwróciła głowę w drugą stronę.
- Teraz, być może tak. Ale samotność nie jest dobra. Wierz mi… - chłopak westchnął. - I jeśli będziesz chciała kiedyś pogadać… To służę pomocą. Dobranoc.
Po tych słowach Kakashi odszedł w swoją stronę, zostawiając zaskoczoną Miyuki na mostku. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, wierząc że może w końcu znalazła kogoś kto może być jej przyjacielem.

***

Nazajutrz przyszedł czas na kolejną misję dla Drużyny Minato. Równo o 10 cała trójka spotkała się przy bramie wejściowej do wioski. Po omówieniu szczegółów misji wszyscy czym prędzej wyruszyli w drogę.
- Bądźcie ostrożni, moi drodzy. - Minato rzucił jeszcze zanim wyruszyli w trasę. Nikt głośno o tym nie mówił, ale wszyscy wciąż mieli w głowie to co wydarzyło się jakiś czas temu na misji wysadzenia Mostu Kannabi. Tak, wtedy gdy śmierć poniósł Obito.

Misja miała być banalnie prosta, szybka, bezproblemowa. Niestety oczywiście nic nie mogło pójść gładko… Chwilę po opuszczeniu Konohy, shinobi z Kirigakure porwali biedną Rin. Minato i Kakashi rzucili się w pogoń za porywaczami, lecz napastnik wysłał posiłki, co zatrzymało Namikaze. Dlatego Kakashi samotnie ruszył naprzód, aby ratować przyjaciółkę.
- “Czekaj, Rin… Wytrzymaj.”  - chłopak pędził przed siebie z nadzieją, że Rin jest cała i zdrowa. Pamiętał co obiecał Obito, że zaopiekuje się Rin, że będzie jej pilnował, że będzie ją ochraniał i nie pozwoli jej skrzywdzić. Ta świadomość dodawała mu sił w nogach. Po drodze został zaatakowany przez shinobi z Kiri, jednak myśl o uratowaniu Rin pomogła mu się z nimi rozprawić. Ale to były kolejne cenne minuty, zabrane przez bezsensowną walkę. W końcu udało mu się dotrzeć na miejsce. Zobaczył Rin, szybko pomógł jej wyzwolić się z krępujących ją sznurów i już mieli uciekać, gdy doskoczyli do nich wrodzy ninja. Rozpętała się walka.
- Rin! Uciekaj, szybko! - Kakashi starał się odpierać wszystkie ataki, jednak przewaga liczebna wroga była dobijająca.
- Kakashi ja… Ja nie mogę…
- Nie ma czasu! - chłopak przebił kunaiem kolejnego z napastników, chwycił Rin za rękę i ruszył w stronę lasu.
- Stój Kakashi! - nagle dziewczyna wyrwała się z uścisku przyjaciela i zatrzymała się w połowie drogi.
- Nie ma czasu Rin, nie damy im rady, musimy uciekać!
- Nie mogę dostać się do wioski, Kakashi! -  do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
- Jak to… O czym ty mówisz?
- Musisz… Musisz mnie zabić, Kakashi…
Dla Hatake świat się na chwilę zatrzymał, a w głowie zaczęło mu nieprzyjemnie wirować.
- Jak… Jak to...? Zwariowałaś?! Nigdy! Nawet mnie o to nie proś!!!
- Po prostu to zrób! Jestem zagrożeniem dla wioski!
- Głupoty pleciesz! Chodźmy zanim… - w tym momencie nadlatujący kunai ugodził Kakashiego w udo.
Ten syknął z bólu i uskoczył przed kolejnym nadlatującym pociskiem. Zasłonił Rin i zaczął odrzucać kolejne lecące elementy broni. Szybko wykonał kilka pieczęci i uformował Chidori. Dzięki ofiarowanemu przez Obito Sharinnganowi, ta technika w końcu została dopełniona i teraz Kakashi mógł w pełni z niej korzystać. Szybko powalił pierwszego nacierającego wroga, później kolejnego i następnego… Spojrzał w stronę następnego shinobi, który zaczął składać pieczęci i ruszył w jego stronę. Wziął zamach i skierował swoje Chidori w stronę klatki piersiowej shinobi z Kiri i nagle poczuł ciepło krwi swojej ofiary. Otworzył oczy i poczuł, jak z jego ciała uchodzi siła. Zatopił swoją technikę w klatce piersiowej nie napastnika, a Rin! Dziewczyna w ostatniej chwili wskoczyła w miejsce przed wrogiem i przyjęła atak wymierzony w niego.
- R-Rin… Coś ty… - z oczu chłopaka popłynęły łzy. Nie chciał tego zrobić. To nie w Rin wymierzony był ten cios, to nie tak miało się potoczyć.
- K… Kakashi… - z ust brunetki popłynęła krew, a oczy zaczęły zachodzić mgłą.
Chłopak wyciągnął rękę z jej klatki piersiowej, widział jak z jej ciała uchodzi życie i nie mógł nic zrobić. Wyślizgnęła mu się z rąk i bezwładnie opadła na ziemię, nawet nie zdołał jej przytrzymać. Spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń i nagle zaczęło mu się kręcić w głowie, a obraz rozmazywać. Chłopak z trudem łapał powietrze w płuca, a nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Nawet nie wiedział w którym momencie stracił przytomność i upadł obok martwego ciała Rin. Pogodnej dziewczyny, którą obiecał chronić i opiekować się nią.

***

- Dobrze! Skoncentruj się na jednym punkcie. - <brzdęk uderzającego kunaia w metal> - Jeszcze raz, tylko uderz nim w równej linii z poprzednim. - <dźwięk wbijającego się metalu w drewno> - Świetnie!
Nagle Kushina zatrzymała się i spojrzała z niepokojem w niebo.
- Ładny dziś zachód słońca, Kushina-sama. - drobna brunetka podeszła do Kushiny.
- Tak…
- Coś panią niepokoi?
- Nie przejmuj się tym. - kobieta spojrzała z uśmiechem na Miyuki. Jednak był to jedynie sposób na zamaskowanie niepokój jaki po raz kolejny nawiedził Kushinę. Ostatnim razem miała podobne przeczucie gdy Minato wraz z drużyną odbywali misję wysadzenia Mostu Kannabi. - Oby tym razem wszystko było w porządku… Dobrze, Miyuki. Wracajmy do treningu.
- Tak jest!
Poczynania Miyuki z daleka obserwował Trzeci Hokage wraz z dwoma członkami ANBU. Wszyscy bacznie przyglądali się poczynaniom i postępom młodej dziewczyny. Dodatkowo ANBU pilnowali czy wszystko przebiega bezproblemowo i byli gotowi w każdej chwili wkroczyć do akcji.
- Co pan myśli?
- Póki co wszystko przebiega po naszej myśli. A ty co sądzisz, Hiwabe? - Hokage spojrzał na swojego podwładnego.
- Chyba ma pan rację… Jednak pan Danzo…
- Wiem jakie poglądy ma Danzo. - Hiruzen wszedł w słowo członkowi ANBU. - Jednak musisz wiedzieć, że Danzo ma w pewnym sensie ograniczony pogląd na świat. Jeśli trening Miyuki będzie czynił takie postępy jak dotychczas, to nie mamy się czego obawiać.
Odpowiedziała mu tylko cisza. Hiwabe, członek ANBU, był jednocześnie wiernym sługusem Danzo. Był jego wtyczką wśród ludzi Hokage i donosił o każdej decyzji Trzeciego.
- Czy mogę o coś spytać? - drugi obecny na miejscu członek ANBU odezwał się niskim głosem.
- Oczywiście, słucham. - Trzeci zaciągnął się dwa razy ze swojej ulubionej fajki.
- Dlaczego demona nazwano od jej nazwiska? Kitsune…
- To nie w tę stronę. - zaśmiał się Hokage. - To jej nazwisko wzięło się od nazwy demona. Jak wiecie Miyuki zniszczyła swoją wioskę, a co za tym idzie zabiła wszystkich jej mieszkańców. Nikt nie potrafił nam powiedzieć jak ona w pełni się nazywa. Dlatego zaczęto ją nazywać Miyuki Kitsune.
- Ona sama nie wiedziała jak się nazywa?
- Myślę, że wiedziała. Ale bolesne czyny z przeszłości kazały jej zapomnieć…

***

- Rin, uciekaj!!! - chłopak uformował kilka pieczęci i w jego prawej dłoni powstało Chidori.
- Kakashi…
- Co…? - obrócił się za siebie, skąd dochodził go znajomy głos przyjaciółki. Jednak nikogo tam nie zauważył. - Poczekaj Rin… - znów spojrzał przed siebie i wbił swoje Chidori w ciało wroga.
- Kakashi… Kocham cię… - łamiący się głos dziewczyny doszedł uszu Hatake.
Chłopak spojrzał na twarz swojej ofiary, w której zobaczył swoją ukochaną przyjaciółkę.

- RIN!!! - szarowłosy chłopak zerwał się ze snu i usiadł na łóżku. Nagle czyjaś ciepła dłoń złapała go za ramię, a Kakashi odruchowo spojrzał w jej stronę. - Rin?!
- Niestety nie… - smutny głos Minato rozczarował chłopaka. Nie tej osoby się tutaj spodziewał.
- Gdzie jest Rin? Ja… Ona… Potrzebowała szybkiej pomocy medycznej!
- Kakashi…
- Mogę ją zobaczyć? Jest tu? Operują ją? - Kakashi chciał wstać ze szpitalnego łóżka, jednak uniemożliwił mu to silny ból w klatce piersiowej, powalając go spowrotem na poduszkę.
- Spokojnie Kakashi, nie możesz teraz wstawać. - Minato starał się uspokoić swojego podopiecznego.
- Ale co z Rin? Wróci do zdrowia? - do czarnych oczu chłopaka zaczęły napływać łzy. Z każdym słowem przypominał sobie niedawne wydarzenia i wiedział co zrobił Rin. Miał jednak cichą nadzieję, że jej obrażenia nie były na tyle poważne i dało się ją odratować.
- Kakashi…
- Sensei?!
- Rin… Nie żyje… - Namikaze nie krył smutku i spojrzał smutno w oczy Kakashiego.
- Nie… - Hatake czuł, że brakuje mu tchu. - Ja… Zabiłem ją… Zabiłem Rin.
- To nie twoja wina, Kakashi. - sensei próbował pocieszyć Kakashiego, nie mógł pozwolić aby ten przelał całą winę i czarę goryczy na siebie. Wiedział jednak jak mocno przeżył on śmierć Obito, a teraz musiał się zmierzyć ze śmiercią swojej przyjaciółki z drużyny.
- Ale to moje Chidori ją zabiło… To do cholery jakaś klątwa...
- Nie było skierowane w jej stronę. Ona osłoniła wroga aby chronić wioskę, wiesz o tym.
Jednak te słowa już nie docierały do Kakashiego. Leżał w łóżku z zaciśniętymi powiekami, starając się powstrzymać płynące po jego policzkach łzy. W głowie miał tylko jeden obraz… Obraz konającej Rin z przebitą klatką piersiową. Później przyszła pielęgniarka i podała chłopakowi jakiś zastrzyk. Potem niewiele już kojarzył, gdyż zaczął odpływać… Prawdopodobnie podano mu jakieś leki uspokajające.

- Jak on się trzyma? - Kushina podeszła do swojego męża.
- Fatalnie… - to jedyne słowa jakie przyszły Minato do głowy. Był załamany…
- To straszne… Najpierw Obito, a teraz mała Rin. - z granatowych oczu kobiety spłynęły łzy. Traktowała młodą kunoichi jak swoją przybraną córkę. Teraz równie mocno przeżywała jej śmierć.
- Kakashi się obwinia, ale tak naprawdę nie mógł nic zrobić. Kirigakure podstępem zapieczętowała w Rin Trzy Ogony… w wiosce Bijuu miał się z niej uwolnić i zniszczyć Konohę. - po tych słowach oczy Kushiny rozszerzyły się z przerażenia. - Ona o tym wiedziała, kochanie. Wiedziała i poświęciła swoje życie dla dobra wioski…
W tym momencie do dwójki podszedł Trzeci Hokage. Złożył kondolencje dla Minato i poprosił o rozmowę w cztery oczy. Kushina weszła do sali w której leżał Kakashi i podeszła do jego łóżka. Chwyciła chłopaka za rękę i cicho zaczęła nucić spokojną melodię w nadziei, że to choć troszkę ukoi zranione serce chłopaka.

***

Od tragicznych dla Drużyny Minato wydarzeń minęło już trochę czasu. Trzeci Hokage oficjalnie ogłosił, że ustępuje stanowiska Hokage Wioski Ukrytej w Liściach i oddaje je w ręce Namikaze Minato. Jak postanowił, tak też się stało. Zapytacie co z Kakashim? Kakashi po wyjściu ze szpitala regularnie odwiedzał grób Rin. Zawsze kładł na nim świeże kwiaty i sprzątał suche gałązki oraz listki. Stał się jeszcze bardziej aspołeczny niż dotychczas. Starał się nie myśleć o wydarzeniach z przeszłości, jednak ta rana wciąż była otwarta i sączyła się z niej krew i ropa. Od tamtego czasu nie widział się nawet z Miyuki… Kushina ukończyła trening z Miyuki i teraz młoda brunetka została przydzielona do ANBU, aby sam Hokage mógł mieć na nią oko. Krótko po tym Minato został mianowany tytułem Czwartego Hokage. Widząc samotność Kakashiego, Czwarty postanowił że jego również przydzieli do swoich oddziałów specjalnych. Teraz wszystko miało wrócić na dobre tory, unormować się, uspokoić...

***


Ba dum tss! Lecę z tymi rozdziałami że ho ho!
Czy są tu jacyś fani Kakashiego? Bo ja tak, mocno.
I tak, ta historia tyczy się póki co głównie Kakashiego, ale
to dlatego że mam na nią pomysł. Może w międzyczasie
powstaną historie innych bohaterów.
Ajajaj… no i biedna Miyuki :( sądzicie, że razem
z Kakashim mogą zostać przyjaciółmi?
No i jutro kolejna ważna misja przed naszą drużyną!
Ciekawe czy wiecie z jakim wydarzeniem z serii
Naruto połączę to nadchodzące wydarzenie… ;)
Trzymajcie się, dobrej nocy!

Frelka

1 komentarz:

  1. Dzień dobry!
    Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”
    www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu.
    Niech pamięć o naszych artystach nadal trwa, a osoby lubiące pisać – doskonalą swe pióro!
    Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Przepraszam za autoreklamę, lecz nie znalazłam innej zakładki. Wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?

    OdpowiedzUsuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.