Rozdział 3. "Będziesz musiał mnie zabić."




Od tragicznych dla Drużyny Minato wydarzeń minęło już trochę czasu. Trzeci Hokage oficjalnie ogłosił, że ustępuje stanowiska Hokage Wioski Ukrytej w Liściach i oddaje je w ręce Namikaze Minato. Jak postanowił, tak też się stało. Zapytacie co z Kakashim?
Kakashi po wyjściu ze szpitala regularnie odwiedzał grób Rin. Zawsze kładł na nim świeże kwiaty i sprzątał suche gałązki oraz listki. Stał się jeszcze bardziej aspołeczny niż dotychczas. Starał się nie myśleć o wydarzeniach z przeszłości, jednak ta rana wciąż była otwarta i sączyła się z niej krew. Od tamtego czasu nie widział się nawet z Miyuki… Kushina ukończyła z nią  trening i teraz młoda brunetka została przydzielona do ANBU, aby sam Hokage mógł mieć na nią oko. Krótko po tym Minato został mianowany tytułem Czwartego Hokage. Widząc samotność Kakashiego, Czwarty postanowił że jego również przydzieli do swoich oddziałów specjalnych. Teraz wszystko miało wrócić na dobre tory, unormować się, uspokoić…

***

Trening z Kushiną Uzumaki przyniósł rezultaty. Miyuki nie tylko nauczyła się w pewnym stopniu panować nad swoją mocą, ale też otworzyła się na ludzi. Czerwonowłosa kobieta pokazała jej, że posiadanie w sobie złowrogiego źródła mocy nie jest niczym ograniczającym, jeśli tylko odpowiednio się z tego źródła korzysta. Jednak mimo to dziewczyna nie nawiązała z nikim innym głębszej relacji, nie związała się z nikim ani w sensie związku, ani przyjaźni. Jedynie do Kushiny i Minato czuła przyjaźń i wdzięczność za okazane jej wyrozumienie i pomoc. Teraz brunetka zmierzała w stronę targu. Jak co wieczór miała w planach kolacje, niestety samotną. Przyzwyczaiła się. Od dziecka była samotna, odsunięta, niechciana. Dziewczyna szybko potrząsnęła głową aby odgonić depresyjne myśli i przyspieszyła kroku. Dzień nie należał do najcieplejszych, a słońce na niebie zasłoniły szare chmury.
- Zbiera się na deszcz… - Miyuki spojrzała w niebo i szepnęła do siebie.
Lubiła deszcz. Uwielbiała burze, a jeszcze bardziej zapach powietrza po nich. W końcu dotarła do celu swojej krótkiej wędrówki i podeszła do straganu z warzywami. Starannie dobierała najlepsze składniki potrzebne do jej potrawy. Nagle jej uwagę przykuła rozmowa dwóch mężczyzn stojących obok straganu.
- Czyli to prawda? - niemalże szeptem powiedział jeden z nich.
- Tak, tak. Wiem to od kumpla, który usłyszał to od kuzyna.
- “Czyli wiarygodne źródło” - Miyuki pomyślała i parsknęła pod nosem na wiadomość skąd mężczyzna czerpie informacje. Zawsze śmieszyli ją ludzie karmiący się plotkami.
- Zabił ją własnoręcznie!
- Ale że ten Kakashi?! - drugi z mężczyzn nie dowierzał.
W tym momencie dowcipny nastrój dziewczyny zniknął w mgnieniu oka, a słuch wytężył się dwukrotnie.
- Ciszej! Jeszcze ktoś nas usłyszy… - mężczyźni rozejrzeli się w poszukiwaniu potencjalnych słuchaczy pobocznych, jednak Kitsune w porę odwróciła głowę w stronę trzymanego w dłoni pomidora. Natomiast podsłuchiwana przez nią dwójka wróciła do konwersacji.
- Syn Białego Kła… Co więcej, teraz ma chłopak traumę, hehe. Ponoć ma problemy w walce, ale to już tylko pogłoski wśród ANBU.
Miyuki odwróciła głowę w drugą stronę i ze smutkiem spojrzała w ziemię.
- “Kakashi...” - w myślach wciąż miała obraz młodego, szarowłosego chłopaka który przed kilkoma miesiącami wyciągnął do niej przyjacielską dłoń.
Niestety od tamtego wieczora już więcej go nie spotkała. Pomimo tego, że oboje pracują teraz w ANBU, nie było im dane się spotkać. Dziewczyna westchnęła smutno i dokończyła zakupy. Powolnym krokiem skierowała się w stronę swojego mieszkania, a jej myśli krążyły wokół Hatake. Zastanawiała się czy zasłyszane dawniej plotki na temat Drużyny Minato były prawdziwe, a co za tym idzie, jak czuje się Kakashi. Polubiła go, pomimo że nigdy nie rozmawiali ze sobą dłużej niż 5 minut. Nagle poczuła, że boleśnie się od kogoś obiła i już przygotowywała się na bolesny upadek na pośladki, gdy czyjeś dłonie złapały ją za ramiona i uchroniły przed nabiciem nowych siniaków w dość niedogodnym do tego miejscu…
- Zazwyczaj gdy ludzie idą naprzód, patrzą przed siebie. - na dźwięk znajomego głosu oczy Miyuki rozszerzyły się z niedowierzaniem i spojrzały na twarz człowieka z którym się zderzyła.
- Kakashi…?
- Dawno się nie widzieliśmy, Miyuki.
Dziewczyna nie potrafiła odgadnąć, czy chłopak cieszy się z tego niespodziewanego spotkania, czy raczej jest obojętny, a może zawiedziony… Jego ton jak zwykle nie dawał 100% pewności.
- Wyjąłeś mi to z ust…
Kakashi spojrzał na siatkę w ręce koleżanki.
- Kolacja?
- Hę?
- Mówię o zakupach.
- A tak tak! Idę na kolację. Znaczy przygotować kolację… - na twarz dziewczyny wdarł się niechciany rumieniec i sama do końca nie miała pewności z jakiej racji on się tam pojawił. Nagle w jej głowie zaświtał pewien pomysł. - Może… Może masz ochotę się przyłączyć? - zapytała niemalże szeptem.
To pytanie wyraźnie zaskoczyło Kakashiego. Nie spodziewał się, że dostanie taką propozycję od Miyuki. Zapamiętał ją jako odizolowaną i bojącą się jakichkolwiek kontaktów z ludźmi dziewczynę.
- Jeśli chcesz…
- To świetnie! Zapraszam! - dziewczyna bardzo się ucieszyła. W końcu spędzi wieczór w towarzystwie żywego człowieka, a nie tylko mebli i ścian. Widząc radość dziewczyny Kakashi poczuł dawno zapomniane ciepło w sercu. Ostatnim razem kiedy je czuł… żyła Rin.

Droga minęła tej dwójce bardzo szybko. Kiedy dotarli do mieszkania, ta szybko zabrała się do rozpakowywania zakupów i mycia produktów.
- Nie spodziewałam się dzisiaj nikogo… - tutaj brunetka na chwilkę zamilkła, zdając sobie sprawę że tak naprawdę nigdy nikogo się nie spodziewa... - … i nie wiem czy podpasuje ci dzisiejsze menu…
- Widzę warzywa, lubię. Ryż, lubię. Więc chyba nie masz się czego obawiać. - Kakashi powiedział to tak pozytywnym tonem, że Miyuki nie wiedziała co ma myśleć. Po tych wszystkich wydarzeniach nie spodziewała się tak pozytywnej postawy u chłopaka. - Wszystko w porządku? - pytanie wyrwało ją z zamyślenia.
- Co? Tak tak! Przepraszam, jakaś zamyślona dzisiaj jestem… - na policzkach Miyuki znów pojawił się rumieniec.
- Daj, pomogę ci.
Kakashi podszedł do dziewczyny i przejął jej zadanie umycia warzyw. Ta w międzyczasie zajęła się postawieniem wody do gotowania i krojeniem umytych już warzyw. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Kakashi nie miał w zwyczaju odzywać się bez powodów, a Miyuki nie za bardzo wiedziała jak zacząć rozmowę. Smutno patrzyła w krojone przez siebie warzywa i zastanawiała się, jak może być tak beznadziejną towarzyszką rozmowy.
- Na pewno wszystko dobrze? - ponownie przyjemny głos Kakashiego wyrwał ją z zamyśleń, a to poskutkowało zbyt nagłym ruchem noża, a w konsekwencji rozciętą ręką. Widząc to, Kakashi podbiegł do dziewczyny i złapał jej rękę, starając się ocenić głębokość cięcia. - Strasznie krwawisz…
- To… To nic. - dziewczyna była strasznie speszona zachowaniem kolegi.
- Trzeba to opatrzyć. Gdzie masz apteczkę? - czarne tęczówki chłopaka dobitnie wpatrywały się w oczy Miyuki. To spojrzenie wywołało dziwne zawroty żołądka u dziewczyny.
- T-Tam…
Po wskazaniu apteczki, Kakashi zabrał się za oczyszczenie rany i założenie opatrunku. Odbywało się to w zupełnej ciszy. Miyuki po raz pierwszy czuła coś tak dziwnego, coś czego nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć. Nie mogła oderwać wzroku od Kakashiego, który z niewiarygodną delikatnością ale i dokładnością zajmował się jej skaleczoną ręką.
- I już. Rozcięcie nie jest głębokie, a strasznie mocno krwawiłaś… Nie powiem, narobiłaś mi strachu. - czarne oczy znów z uwagą spojrzały na Miyuki. - Coś się stało?
- N… Nie, nie. Po prostu… dawno nie miałam gości i chyba odzwyczaiłam się od czyjegoś wzroku na moich rękach… - było to oczywistym kłamstwem.
- Rozumiem… Może ja to pokroję?
- Ja cię zaprosiłam na wspólny posiłek, nie wypada żebyś cały przygotował. - Miyuki zaśmiała się. - Obiecuję teraz pełne skupienie!
- No ja myślę! - Kakashi uśmiechnął się do dziewczyny.
Po wspólnych przygotowaniach i kilku kulinarnych sztuczkach Kakashiego, dwójka zasiadła do posiłku. Zarówno Miyuki jak i Kakashi nie mogli do końca uwierzyć, że tak dobrze im się ze sobą rozmawia. Chłopak od dawna nie czuł się tak dobrze… brakowało mu tego. Śmiechu, rozmowy, szczerości.
- Kakashi… Mogę o coś zapytać? - Miyuki postanowiła zadać to trudne pytanie… a właściwie szereg trudnych pytań.
- Hmmm? - on tylko przełknął kawałek warzywa i spojrzał na koleżankę.
- Czy to prawda? Te plotki...- tym razem jej błękitne oczy spojrzały uważnie w czarne tęczówki chłopaka. Mimo tego zdążył on na powrót założyć maskę. Jak on to robił tak szybko...
Nastała znów ta dołująca, niepewna cisza. Kakashi zmarszczył brwi i spojrzał w swój prawie pusty talerz. Czuł na sobie wzrok błękitnych oczu i chyba dlatego sam nie podniósł wzroku. Nie chciał o tym mówić, nie umiał. Ale w głębi serca czuł, że to może przynieść mu ulgę. Poza tym, nie może całe życie unikać tego tematu… Wziął głęboki wdech i podniósł wzrok na dziewczynę siedzącą na przeciwko.
- Tak. Moja misja dzień po naszym spotkaniu na mostku zakończyła się tragicznie.
Miyuki już chciała coś powiedzieć, gdy zauważyła że oczy Kakashiego zaszkliły się.
- Kakashi… - odruchowo dziewczyna wstała z krzesła i podeszła do chłopaka. Jej zachowanie było automatyczne, jak gdyby coś nią sterowało. Była świadoma tego co robi, jednak nie potrafiła tego zatrzymać. Nie potrafiła, a może nie chciała… Podeszła do szarowłosego i przytuliła go. - Tak mi przykro…
Jej zachowanie było tak ogromnym zaskoczeniem, że przez chwilę Kakashi zdrętwiał w bezruchu. Czyżby tego mu brakowało? Szczerego współczucia? Czyjejś bliskości? Jego ręce powędrowały w górę i odwzajemniły uścisk Miyuki.
- Ona zginęła przeze mnie, Miyuki… To moja wina... - czuł, że zaraz się rozklei i za wszelką cenę chciał to powstrzymać.
- Teraz obwinianie się nic nie zmieni. Nie było mnie tam, a na pogłoskach nie będę polegać… Ale proszę, nie bierz na barki całej odpowiedzialności, Kakashi.
Chłopak szybko otarł gromadzące się w oczach łzy i uśmiechnął się delikatnie.
- Dzięki.
- Każdy ci to mówi…
- Każdy mnie banalnie pociesza. Ty to zrobiłaś inaczej. Nie mówisz mi że to nie moja wina, że mam tak nie myśleć… Szanuję to.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Czuła ból Kakashiego i wiedziała, że bezsensowne pocieszanie to najgorszy opatrunek na tego typu rany. Powiedziała to co szczerze myślała, prosto z serca.
- Nie wiem czy pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam… - wzrok Kakashiego znów spoczął na błękitnych oczach. - Jeśli będziesz potrzebował pogadać, to po prostu jestem.

Po tym uroczym posiłku oraz szczerej rozmowie dwójka shinobi pożegnała się i Kakashi udał się w stronę swojego domu. Oboje byli tak zafascynowani nowym doświadczeniem, że nie zauważyli iż ktoś ich obserwuje. Od początku, gdy tylko spotkali się na straganie...


***

- Myślę, że powinieneś już zakończyć pracę na dziś.
- Tak… Masz rację. Koniec na dzisiaj. - Czwarty Hokage wstał od swojego biurka i przeciągnął się rozprostowując zdrętwiałe kości.
Jego żona Kushina podała mu płaszcz Hokage i pocałowała w policzek. Normalnie nie pozwalali sobie na takie zachowania w gabinecie Kage, ale tym razem było już późno i oboje byli zmęczeni. Co jak co, ale temu małżeństwu nie można było zarzucić braku miłości czy szacunku.
- Hokage-sama! - nagle w kłębie dymu pojawił się zamaskowany członek ANBU.
- Słucham. Coś się stało?
- Przepraszam, że tak późno! Jednak mam nowy raport na temat Miyuki Kitsune. - człowiek w masce wyciągnął w stronę Minato rękę, w której trzymał zapisany cały raport z misji.
- Dopiero teraz? Czy coś się stało? - Kushina wyraźnie się zaniepokoiła. Dotychczas raporty na temat Miyuki wpływały o wiele wcześniej. Nikt jej nie odwiedzał. Nigdzie nie wychodziła. Dzisiejsza pora złożenia raportu wzbudziła niepokój kobiety.
- Nic złego, proszę pani. Jednak dzisiaj Miyuki miała gościa.
- Gościa? - Minato był wyraźnie zaskoczony. - Kogo takiego?
- Był to Hatake Kakashi.
Para była wyraźnie zaskoczona. Nie spodziewali się, że ktokolwiek może chcieć odwiedzić Miyuki. A co więcej, nie spodziewali się, że będzie to Hatake Kakashi. Chłopak który całkowicie zamknął się w sobie po tragicznej śmierci przyjaciół. Minato westchnął i uśmiechnął się na myśl, że może ta dwójka da radę pomóc sobie nawzajem.
- No dobrze. - mężczyzna zgasił lampkę na swoim biurku. - Jutro zastanowię się nad tą dwójką, na dzisiaj już koniec.
- Tak jest, Hokage-sama. Dobranoc. - ANBU odwrócił się w stronę kobiety i ukłonił się. - Pani Kushino.
- Dziękuję, do widzenia. - uśmiechnęła się przyjaźnie, a kiedy zamaskowany shinobi wyszedł z gabinetu spojrzała na swego męża. - I co o tym sądzisz?
- Hmm… - Minato zgasił światło w gabinecie i razem z partnerką opuścili go. - W sumie… może ta dwójka będzie miała na siebie zbawienny wpływ?
- Też o tym pomyślałam. Co powiesz na to, żeby sprawdzić ich współpracę?
- Co masz na myśli? - blondyn spojrzał zaskoczony na Kushinę.
- Niech się zmierzą z kimś z ANBU. Zobaczymy czy współpracują.
- Może…

***

- Danzo-sama…
- Witam cię, Hiwabe. Jakieś ciekawe informacje tam z góry?
- Hokage ma jakieś plany względem Miyuki, ale jeszcze nie ujawnił o co chodzi.
- Rozumiem… - mężczyzna w białym kimono wstał z fotela i podszedł do małego stoliczka w rogu pomieszczenia. Podniósł z niego plik dokumentów i wręczył je członkowi ANBU. - Na jutro się z tym zapoznaj.
- Tak jest! - ANBU spojrzał na pierwszą kartkę. - Przecież to…
- Informacje na temat Kitsune Miyuki. - Dazno dokończył za swojego podwładnego, a szatański uśmiech wdarł się na jego twarz. - Wszystkie.
Człowiek w masce sowy przełknął nerwowo ślinę i tylko kiwnął głową, że przyjął rozkaz.
- Nie wiem co knuje ten przeklęty Minato, ale wolę żebyś znał swojego przeciwnika. Jutro postaram się dowiedzieć o co może chodzić. Jeden głupi krok Hokage i pożegna się on ze swoim stanowiskiem… Stanowiskiem które należy się mnie! - Danzo machnął ręką i zrzucił z wspomnianego wcześniej stoliczka resztę papierów i palącą się świeczkę. - Ale cierpliwi zostaną nagrodzeni, mój drogi Hiwabe. A teraz idź, do rana masz znać wszystkie informacje o tym małym demonie.

Tego dnia noc była wyjątkowo cicha, nie dało się usłyszeć pohukiwania sowy, ani nawet gry świerszczy. Księżyc w pełni pięknie oświetlał przez mrok Konohę. Wszyscy mieszkańcy, a przynajmniej ich większość, już dawno pogrążona była we śnie. Nikt nie wiedział co knuje Danzo. Nikt nie wiedział, że szanowany członek ANBU, Hiwabe, będzie na sługach tego podstępnego człowieka. Ale dopiero jutro miało się wydarzyć coś, co zaskoczy nie tylko Hokage…

***

Kakashi walczył z całych sił, odpierał każdy atak wroga, z trudem łapał oddech jednak wiedział, że musi dać z siebie wszystko. Cios za ciosem, unik za unikiem. Już czas! Uformował kilka pieczęci i w jego prawej ręce powstało Chidori. Szybkie spojrzenie na swoją ofiarę, rozbieg i chłopak poczuł ciepło krwi ofiary. Zadyszany podniósł wzrok i poczuł, że jego serce przyspiesza swą pracę.
- K… Kakashi… - z ust drobnej brunetk spłynęła krew.
- Rin…
- Dlaczego, Kakashi…
- Ja nie chciałem, Rin! - z oczu chłopaka pociekły łzy.
- A jednak to zrobiłeś…
- Rin… Przepraszam… - Kakashi wyciągnął dłoń z klatki piersiowej przyjaciółki.
- Spójrz… - dziewczyna zakaszlała krwią i upadła na ziemię.
Szarowłosy upadł na kolana. Czuł ogromną niemoc i żal do siebie, że dopuścił do śmierci Rin.
- Jak mogłeś… - znajomy głos dobiegał zza pleców Kakashiego. - Zaufałem ci…
- Co? Kto tu jest? - Kakashi zaczął szukać wzrokiem posiadacza znajomego głosu, jednak wokół niego nikogo nie było. Nikogo prócz ciała przyjaciółki.
- Uratowałem cię i jedyne o co prosiłem… - Nagle za plecami chłopaka pojawiła się postać jego przyjaciela. - … a ty tak mi się odwdzięczasz?!
- Obito… Ja… Nie mogłem nic zrobić…
- Zabiłeś ją, Kakashi. Zabiłeś nas oboje…
- Nie… Ja nie…
- Zabiłeś! - dłoń Obito powędrowała w stronę lewego oka Kakashiego. W stronę podarowanego mu Sharinngana…

Przerażony Kakashi obudził się i szybko podniósł do pozycji siedzącej. Oddech miał płytki i niespokojny, a pościel była wilgotna od potu. Chłopak zasłonił dłonią swoje lewe oko i starał się uspokoić. Te sny często go nawiedzały, zbyt często. Czasami pojawiała się w nich sama Rin, czasami sam Obito, a czasami oboje. Czuł ogromny smutek… Nie chciał się już zadręczać, jednak w głębi serca czuł, że zawiódł Obito. A świadomość, że Rin padła ofiarą jego Chidori nie dodawała mu otuchy… Do tej pory chłopak nie potrafił użyć tej techniki. Za każdym razem gdy próbował, przed jego oczami pojawiała się zakrwawiona dziewczyna. Tak, to była trauma. Kakashi wstał z łóżka i poszedł wziąć zimny prysznic. Spojrzał na swoją prawą dłoń i mógłby przysiąc, że przez ułamek sekundy widział na niej krew. Mnóstwo krwi nie należącej do niego. Miał jednak nadzieję, że prysznic zmyje trudy przeszłości i pozwoli zapomnieć. Niestety nie działa to w tak łatwy sposób. Hatake spojrzał na zegarek, była czwarta. O 9 miał się stawić w gabinecie Hokage, jak co dzień. Westchnął i poczłapał do łóżka z nadzieją, że jeszcze zmruży oczy i zdrzemnie się przed jutrzejszymi misjami. Na szczęście tym razem koszmary nie przyszły, nocka była tym razem łaskawa…

Nazajutrz Konoha otulona została słonecznym blaskiem i ciepłem, zapowiadał się bardzo dobry dzień. Kakashi był już prawie gotowy do wyjścia. Jeszcze tylko maska ANBU i może wychodzić z domu. Po drodze do wyjścia rzucił okiem na zdjęcie stojące na półce przy jego łóżku, zdjęcie Drużyny Minato…
- “Rin… Obito...” - w myślach chłopaka pojawiła się para uśmiechniętych przyjaciół. Jednak nie zatrzymywał się już dłużej w domu i pobiegł do siedziby Hokage. Głęboki wdech przed drzwiami gabinetu i już, zapukał.
- Proszę. - głos jego dawnego nauczyciela zezwolił na wejście.
- Dzień dobry, Hokage-sama. - Kakashi wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Witaj, Kakashi. Chodź chodź. - twarz Minato wyrażała… nic. Dosłownie nic. Miał tak obojętny wyraz twarzy, że Kakashi nawet nie wiedział do czego to przypisać. Czy coś się stało, czy miało się dopiero stać… - Czekamy jeszcze na jedną osobę… I będziemy mogli zacząć.
Dopiero teraz chłopak zauważył, że w pomieszczeniu są jeszcze dwie osoby. Kushina oraz inny członek ANBU, Hiwabe. Po pięciu minutach ponownie rozległo się pukanie do drzwi, tym razem była to Miyuki.
- Dzień dobry, Hokage-sama. Kushina-sensei. - brunetka ukłoniła się w stronę kobiety. Natomiast na twarzy Hatake malowało się zaskoczenie pomieszane z zaciekawieniem. Na szczęście przez maskę nikt nie mógł tego zobaczyć.
- Dobrze, możemy zaczynać. Postanowiłem was wypróbować, Miyuki, Kakashi. - dopiero teraz można było rozpoznać jakiekolwiek emocje na twarzy Hokage. - Chcę, abyście stoczyli pojedynek.
- Ze sobą? - Miyuki zaniepokoiła się. Nie chciała walczyć z Kakashim.
- Spokojnie Miyuki, nie tym razem. - mężczyzna uśmiechnął się pogodnie. - Chcę sprawdzić jak działacie razem.
- Razem? W takim razie kto będzie naszym przeciwnikiem? - Kakashi spojrzał z uwagą na Minato. Zastanawiał się czy będą walczyć z nim, czy raczej z Kushiną.
W tym momencie przed szereg wyszedł Hiwabe.
- Ja będę waszym przeciwnikiem.
Dwójka młodych shinobi spojrzała z uwagą na swojego przeciwnika. Nigdy za wiele nie słyszeli o Hiwabe, jego umiejętności owiane były tajemnicą. Co prawda Kakashi raz był na misji z Hiwabe, jednak wtedy nie wywiązała się poważna walka i chłopak widział jedynie ułamek umiejętności tego człowieka.
- Zgadza sie. Ty i Miyuki będziecie walczyć przeciwko Hiwabe. Wszystko jest tajne. Spotkamy się za pół godziny na starym placu treningowym. Przygotujcie się. Zasady wyjaśnię na miejscu.
Odpowiedzią było kiwnięcie głową całej trójki podwładnych. Po tych słowach wszyscy opuścili gabinet Hokage. Miyuki i Kakashi wspólnie udali się w stronę miejsca wskazanego przez Minato, natomiast Hiwabe szybko skręcił w boczną uliczkę…

***

- Przeczytałeś dokumenty które ci dałem?
- Tak, Danzo-sama. Tak jak przypuszczałeś, informacje tam zawarte bardzo mi się przydadzą.
- Dobrze. Minato jest zbyt przewidywalny, a przekonanie go żebyś to ty był przeciwnikiem tej dwójki było banalnie proste. - mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko. - Skup się na demonie. Kakashi to przy niej nic…
- Tak jest!
- I pamiętaj co ci zleciłem. Jeśli dobrze to rozegrasz, Minato straci posadę Hokage, a Miyuki zostanie zgładzona lub w najgorszym wypadku wygnana. Ale zniknie z wioski.
- Tak jest!
- Ruszaj. Liczę na ciebie.
Zamaskowany mężczyzna zniknął w chmurze dymu, natomiast Danzo spojrzał w niebie. Liczył że tego dnia wszystko rozwiąże się po jego myśli. Chciał zniszczyć Minato, zrzucić go z wymarzonej posady Hokage i zająć jego miejsce.
- Już niedługo, Minato… Szykuj się. - Danzo powiedział jakby do siebie, a trochę jakby w niebo. Z jego głosu sączył się jad, a myśli były czarniejsze niż nocne niebo…

***

- Nie za wiele wiemy o jego umiejętnościach… - Miyuki zastanawiała się nad wspólną strategią z Kakashim.
- Racja. Musimy improwizować. W sumie o swoich umiejętnościach też nic nie wiemy… - to była bardzo słuszna uwaga. Kakashi wiedział tylko, że dziewczyna posiada jakąś wewnętrzną, przerażającą siłę. Zastanawiał się jak o nią delikatnie zapytać… Jednak Miyuki wyczuła jego zamiary.
- Wiem o co chcesz spytać. - nie uraczyła go nawet spojrzeniem. - Jednak nie użyję tej mocy, której skutki widziałeś podczas naszego pierwszego spotkania. Kushina-sama nauczyła mnie jak ją stłumić.
- Rozumiem. Pewnie nie jest to łatwe… - w odpowiedzi brunetka tylko pokiwała głową. Kakashi spojrzał na mimikę koleżanki, wyrażała lekkie zaniepokojenie i niepewność. - Nie martw się, jeśli będziemy współpracować to go pokonamy. Mamy przewagę liczebną, jeśli się zgramy to nie będzie miał z nami szans.
Miyuki spojrzała na Kakashiego i uśmiechnęła się. Nie miała do niego żalu o tą deklarację, nie była zła, że dopytywał… Zrozumiała.
- Kakashi… musisz o czymś wiedzieć. - ten ton nie spodobał się chłopakowi. Wyczuł, że chodzi o coś ważnego. Kiwnął głową, że zrozumiał i wsłuchał się w wypowiedź Miyuki.
- Mimo że nauczyłam się tłumić to co we mnie siedzi, nie oznacza że potrafię to bezproblemowo utrzymać w ryzach. W wale skupiam się na przeciwniku i odpycham od siebie pokusę użycia niszczycielskiej mocy. Jednak to jest jak pokusa do zabrania czegoś czego pragniesz. - tutaj dziewczyna wzięła głęboki wdech i przełknęła ślinę. - Jeśli zajdzie taka potrzeba… Zabij mnie albo uciekaj.
Kakashi spojrzał na Miyuki z przerażeniem. Znowu usłyszał to zdanie… Znów usłyszał że ma kogoś zabić. Dlaczego? Nie, nie mógł do tego dopuścić.
- Wybacz, ale nie mogę ci tego zadeklarować.
- Kakashi ja nie żartuję…
- Ja też nie. - stanowczy ton chłopaka był troszkę przerażający. - Nie mam zamiaru uśmiercić kolejnego kompana. Kolejnej przyjaciółki…
- Kakashi… - Miyuki była zaskoczona. Nie spodziewała się, że Kakashi nazwie ją przyjaciółką… Nie spodziewała się, że pomimo świadomości czym ona jest, nie będzie chciał jej zabić.
- Pomogę ci jeśli będzie trzeba. Ale nie zrobię ci krzywdy…
Dziewczyna kiwnęła głową i oboje przyspieszyli kroku. Po kilku minutach byli na miejscu. Uprzedził ich tylko Hiwabe, stał oparty o drzewo i bawił się źdźbłem trawy.
- Jesteście. - chłodny głos mężczyzny przeszył ciało Miyuki. Jednak zarówno ona jak i Kakashi pozostawili to bez odpowiedzi. - Nie liczcie na fory. Zamierzam pokazać Hokage, że się pomylił. - Hiwabe spojrzał z pogardą na brunetkę, co nie uszło jej uwadze.
- O co ci chodzi? - Miyuki zmierzyła go nieufnym wzrokiem.
- Sprowadzenie cię do wioski było błędem, demonie.
Te słowa dźgnęły Miyuki w serce. Nienawidziła być tak nazywana… Nagle poczuła ogromną chęć by dać upust emocjom. Wiedziała jednak że nie może tego zrobić, bo wszyscy zginą. Zacisnęłą tylko pięści i wzięła głęboki wdech.
- Nie radzę ci tak mówić. - wysyczała. - Ludzie którzy tak mówią, później żałują.
- Wiem. Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.
- Skąd… - Miyuki zaniepokoiła się. Wiedziała, że nikt prócz Trzeciego i Czwartego Hokage oraz Kushiny nie mieli dostępu do danych na jej temat.
Jednak nie doczekała się odpowiedzi, gdyż w tym momencie pojawił się Czwarty Hokage w eskorcie ANBU wraz z Kushiną i dawnym Hokage, Hiruzenem. Hiwabe tylko zaśmiał się pod nosem, co niezwykle irytowało brunetkę. Kakashi położył dłoń na jej ramieniu żeby ją uspokoić.
- Dobrze, że wszyscy już jesteście. Krótko wyjaśnię zasady i możecie zaczynać. - Minato rozejrzał się po towarzystwie, upewniając się że wszyscy uważnie słuchają. - Walczycie na poważnie, jakbyście mieli przed sobą wrogiego shinobi. Oczywiście zabronione jest używanie jakichkolwiek trucizn. Macie pokazać jak pracujecie jako team. - Hokage spojrzał na Kakashiego i Miyuki, którzy w odpowiedzi tylko kiwnęli głowami. - Gdyby działo się coś niepokojącego, wkroczymy. Walczycie aż ktoś zwycięży. A skoro wszystko już jest jasne… Zaczynajcie.
- Hehe czyli dosyć szybko skończymy, demonie. - Hiwabe spojrzał pogardliwie na dziewczynę, uformował kilka pieczęci i zniknął.
W głowie Miyuki wciąż odbijało się echem słowo “demon”. Nie chciała być traktowana w ten sposób… Z każdą kolejną chwilą narastał w niej potężny gniew, który z trudem mogła pohamować. Nagle ponownie poczuła dłoń Kakashiego na swoim ramieniu.
- Nie zwracaj na to uwagi. On chce cię rozkojarzyć. - Kakashi uspokoił trochę przyjaciółę, dziewczyna kiwnęła delikatnie głową i odliczyła sobie w myślach do pięciu. Nieważne jaki sposób, ważne że pomogło. - Ok… Walczymy na poważnie, więc… - Kakashi odsłonił swoje lewe oko, dzięki czemu po raz pierwszy pokazał dziewczynie swojego Sharinngana. Na jego widok Miyuki ogarnął dziwny niepokój, którego nie potrafiła wytłumaczyć.
- A więc to ukrywałeś… - uśmiechnęła się delikatnie.
- Taa, nie było się czym chwalić. - chłopak zaśmiał się nerwowo.
- Jak tam uważasz.
Minęło pół godziny odkąd Hiwabe się ukrył i nic nie wskazywało na to żeby się pojawił. Kakashi wykorzystał swoje umiejętności i zorientował się, że mężczyzna siedzi ukryty w koronie jednego z drzew. Dał znak swojej towarzyszce i oboje rozpoczęli szturm na miejsce ukrycia Hiwabe. Brunetka jako pierwsza wyrzuciła w jego stronę kunaie z zaczepionymi wybuchającymi notkami, natomiast Kakashi z uwagą obserwował w którym miejscu ich przeciwnik uskoczy od ataku. Tak się jednak nie stało. Spostrzegł, że w miejscu w którym wyczuł obecność wroga nie ma nic, nawet klona. W jakiś cudowny sposób Hiwabe upozorował swoją chakrę i zapach. Zanim jednak zdążył to wydedukować, usłyszał odgłos walki. Miyuki dzielnie odpierała ataki wroga i trzeba jej to przyznać, była w tym dobra. Kakashi szybko stworzył w swojej ręce Chidori i natarł w stronę członka ANBU. Miyuki widząc atak przyjaciela uskoczyła do tyłu i czekała na wybuch, jednak zaczęło dziać się coś złego. Kakashi znów zobaczył zakrwawioną Rin… potrząsnął głową aby odgonić traumatyczne obrazy, jednak to nic nie dało. Jego Chidori rozpłynęło się w powietrzu, a Hiwabe to wykorzystał, wymierzając porządnego kopniaka w brzuch przeciwnika. Ten oszołomiony siłą uderzenia zakaszlał krwią i upadł bezwładnie na ziemię.
- Kakashi!!! - Miyuki krzyknęła za przyjacielem przerażona.
- Minato, widziałeś?! - Kushina, która wraz z resztą towarzystwa przyglądali się starciu zaniepokoiła się o młodego shinobi. - Co to było?
- Tak… Kakashi wciąż nie potrafi sobie z tym poradzić. Mówił mi, że podczas tej techniki widzi Rin. Prawdopodobnie to jakaś bariera w jego głowie.
- Rozumiem… - kobieta znów spojrzałą w stronę pola bitwy z nadzieją, że Hatake się jak najszybciej pozbiera.
- Proszę, proszę. Hatake Kakashi nie jest już tak wspaniały jak niegdyś. - Hiwabe podszedł do leżącego na ziemi Kakashiego i spojrzał na niego pogardliwie, po czym zwrócił się w stronę brunetki. - Teraz twoja kolej, demonie.
- Mówiłam ci żebyś mnie tak nie nazywał! - dziewczyna zacisnęła pięści ze złości. Dodatkowo jej złość podsycał widok poturbowanego.
- Bo co, pokażesz swoją prawdziwą twarz? Dawaj! - po tych słowach mężczyzna z pełnym impetem ruszył w stronę dziewczyny.
Jednak ta była szybsza i uformowała w ułamku sekundy Rasengana. Zanim ktokolwiek zdążył spostrzec, wycelowała go w Hiwabe. Tylko wyjątkowy refleks go ocalił, a przynajmniej jego życie. Czego nie można było powiedzieć o lewym ramieniu, które trafione przez tą technikę nie było w najlepszej kondycji.
- Rasengan? - Minato spojrzał na ukochaną z pomieszanym rozbawieniem i zaskoczeniem w oczach. - Kochanie, czego ty jej jeszcze nauczyłaś?
- Aj tam… Pokazałam jej tylko kilka technik. - czerwonowłosa kobieta zaśmiała się i z podziwem patrzyła na swoją uczennicę. - Ona świetnie manipuluje chakrą, Minato. Jeśli nauczy się tego w pełni, będzie niezastąpiona.
Tymczasem leżący na ziemi Kakashi powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Odgłosy walczących shinobi zaczęły się oddalać i powoli rozpływać w powietrzu. Chłopak starł strużkę krwi z brody i powoli zaczął się podnosić. Niestety uderzenie które otrzymał było silne i przeszywający ból zatrzymał Hatake w pozycji siedzącej.
- Cholera… - chwycił się za brzuch, a następnie zbadał dotykiem stan swoich żeber. - Chyba całe... Miyuki!
Odzyskał nagle świadomość tego, że jego przyjaciółka walczy gdzieś w głębi lasu z nieprzewidywalnym Hiwabe. Odgłosów walki już nie było słychać, co oznaczało jedynie że akcja przeniosła się daleko. Młodzieniec przemógł nieprzyjemny ból i podniósł się, następnie ruszył w stronę domniemanego pobytu Miyuki i Hiwabe.
- Oby nie było za późno… - chłopak wiedział, że członek ANBU z którym walczą jest nieobliczalny i ewidentnie chce wywołać w Miyuki ukrytego demona. Jednak Kakashi nie był pewien dlaczego tak mu na tym zależało… Jego zachowanie od początku było podejrzane.

Tymczasem w głębi lasu Miyuki uciekała unikając kolejnych ataków przeciwnika. Nagle Hiwabe wyciągnął kilka shurikenów i rzucając nimi odciął drogę ucieczki swojej ofiary.
- No… teraz już mi nie uciekniesz. - mężczyzna wyciągnął z torby jednego kunaia i wymierzył w dziewczynę. - Ten jest wyjątkowy. Specjalnie dla ciebie.
- O co ci chodzi? - Miyuki czuła niepokój, nie podobało jej się zachowanie Hiwabe.
Niespodziewanie ostre narzędzie świsnęło w powietrzu i dało się usłyszeć dźwięk rozdzieranego materiału. Z uda dziewczyny zaczęła sączyć się krew…
- No i po kłopocie. Teraz zatańczysz tak, jak pan Danzo zagra.
- Danzo…? - niebieskie oczy spojrzały zaniepokojone na przeciwnika. Dziewczyna czuła nieprzyjemne pieczenie co świadczyło tylko o jednym. - … Trucizna? Przecież…

***

Czy Hiwabe zatruł Miyuki?! Co sądzicie, o co
może chodzić Hiwabe i Danzo? Nie martwcie się, nikomu
nie zrobię niepotrzebnej krzywdy. Póki co ściskam Was
bardzo mocno i lecę pracować nad kolejnymi
rozdziałami

Ja jestem po nocce i dopiero wstałam...
czuję się jakby mnie tramwaj rozjechał. Rozdziały
przeszły dosyć dużą korektę, gdyż łączę te krótkie w dłuższe.
Dlatego jeśli zauważycie jakieś głupie powtórzenia zdań,
lub jakieś błędy - wybaczcie.


5 komentarzy:

  1. Minato i Kushina!! O matko! No mega się ucieszyłam <3 Tak uroczo ich przedstawiłaś, że aż nie mogę xDDD W sumie ta para jest bardzo fajna, taka urocza pod każdym względem xD

    Danzo nie lubiłam w anime/mandze i on jakoś wzbudza we mnie niepokój. Tak samo jak ostatni akapit.
    Ech, co to będzie :o

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałam o jednej rzeczy. W niektórych fragmentach dialogi piszesz bez pogrubienia i to się lepiej czyta ;)
      Buźka :*

      Usuń
    2. Pogrubienia stosuję gdy ktoś mówi, chciałam w ten sposób odróżnić to od kwestii "myślanych" przez bohaterów :)

      Cieszę się, że Ci się spodobało ^^

      Usuń

Autorce będzie bardzo miło, jeśli skomentujesz :)

© grabarz from WS | XX.