Rozdział 18. "Czarny płaszcz"


Wskazówki zegara wskazywały już grubo po 9, gdy Kakashi obudził się i zdał sobie sprawę, że jest spóźniony. Zrezygnowany schował głowę pod poduszkę, mając nadzieję że to w jakiś cudowny sposób zatrzyma czas i będzie mógł sobie jeszcze słodko pochrapać. Niestety… tykanie małego urządzenia nie dawało nadziei na choćby dodatkową minutę snu. Niechętnie stoczył się z łóżka i ziewając przeciągle, zniknął za drzwiami łazienki. Musiał się spieszyć, gdyż na 9 był umówiony ze swoją drużyną. Jego pierwszą. 
Gdy miesiąc temu poddał ich testowi, nie liczył, że tak różniące się trzy osobowości będą mogły współpracować. A jednak… Naruto, Sakura i Sasuke pokazali, że pomimo ścisłych reguł, są w stanie pomóc sobie nawzajem. Nieznaczny uśmiech przebiegł po twarzy mężczyzny na wspomnienie tej trójki, gdyż zawsze gdy na nich patrzył, widział siebie w towarzystwie starej drużyny Minato. 
Po szybkim prysznicu zrobił jeszcze dwa łyki ciepłej kawy i pomijając już trudności związane ze śniadaniem, wyszedł z domu. Dochodziło wpół do dziesiątej, gdy Kakashi z majestatem objawił się trójce zniecierpliwionych podopiecznych. 
- Kakashi-sensei, czy ty zawsze musisz się spóźniać?! - mały blondyn w pomarańczowym dresie chrapnął w stronę starszego, za co natychmiast otrzymał kopniaka w kostkę od swojej przyjaciółki z drużyny. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem, po czym przeprosiła za jego zachowanie. 

Od dziś już 2018...


Dzisiaj miał się pojawić kolejny rozdział, jednak przyznaję się do winy, nie zdążyłam go napisać. Przyczynił się do tego brak pomysłów do sklejania słów i ograniczony czas wolny oraz mój mały leń, którego dostałam.

W tym roku nie robiłam sobie żadnych konkretnych postanowień. Chcę Was również poinformować, że z powodu nowego bloga który założyłam i który wymaga ode mnie wiele pracy, wpisy tutaj mogą pojawiać się rzadziej niż co dwa tygodnie. Za niedługo dostaniecie linka :)

Ale Wam życzę wszystkiego co najsłodsze, najsłodsze i najkochańsze w 2018 roku. I życzę Wam więcej komentowania moich wpisów xD 

Rozdział 17. "Ona mnie nienawidzi."


Mijały kolejne dni i tygodnie, które Kakashi spędzał albo samotnie, albo na misjach. Rzadko kiedy wychodził ze znajomymi, a jeśli już to głównie kończyło się to na wspólnym piciu. Dodatkowo coraz rzadziej odwiedzał cmentarz. Gdy musiał już się tam udać aby wymienić kwiaty na nagrobkach Rin i Miyuki, robił to możliwie jak najszybciej. Już nie zostawał, nie rozmawiał, nie rozmyślał. Dał sobie również spokój z szukaniem osoby odpowiedzialnej za uprowadzenie ciała ukochanej, nie miał żadnych tropów ani wskazówek. Całkowicie skupił się na swojej pracy i tylko to go teraz pochłaniało. Jednak…
Jednak czasami, bardzo rzadko i niechętnie odczuwał silną tęsknotę, której ból przyprawiał go o mdłości. Tylko wtedy siadał przy kamiennym nagrobku i godzinami przesiadywał tam w ciszy, wpatrując się w wygrawerowane imię. Teraz też tak było. Wrócił z jednej ze swoich misji i poczuł że musi tutaj przyjść, pomimo dosyć późnej pory. Słońce chyliło się już ku zachodowi i zaraz miała nadejść noc, a te ostatnio były chłodne. Zbliżała się zima… pierwsza bez niej, 
- Kakashi? Co tu robisz o tej porze? Zaraz całkowicie się ściemni. - dosłownie znikąd pojawiła się Kurenai, trzymając białą lilię. 
- Musiałem tu przyjść, nie wiem dlaczego. - spojrzał na przyjaciółkę, z całych sił starając się ukryć smutek.
- Rozumiem… - włożyła kwiat do betonowego wazonu. - Rzadko tu bywasz. 
- Mam dużo pracy. - skłamał.
- Nie więcej niż inni. 
- Co ty wiesz… 
- Kakashi, wiem że ci ciężko i że tęsknisz, nie ukrywaj tego. - czerwone tęczówki kobiety patrzyły dobitnie w stronę Hatake, oczekując na jakąś wylewność, potrzebę rozmowy, cokolwiek. 
- Nic mi nie jest. - odwzajemnił jej spojrzenie. - Kochałem ją, tylko tyle.
- Tylko tyle? Skoro ją kochałeś, to cierpisz. Kakashi ona nie żyje!
- Wiem! - nie wytrzymał. - Wiem to lepiej niż ktokolwiek inny, bo sam przebiłem ją kunaiem! To na moich rękach jest jej krew! 
- Kakashi… 
- Nie. - przerwał jej ostro. - Wiem, że to nie moja wina. Wiem kto do tego doprowadził, ale świadomość że gówno mogę mu zrobić doprowadza mnie do szału!
- O czym ty mówisz? - Kurenai nie była wtajemniczona w całą sprawę, w sumie nikt nie był prócz Kakashiego, Hokage i najbliższych jego doradców. 
- Nieważne, wybacz nie mogę powiedzieć. I tak już za dużo paplam… 

Rozdział 16. "Pustka."


Nie trzymano go długo w szpitalu, nic poważnego mu nie dolegało, jedynie wyczerpanie, kilka siniaków i niski poziom chakry. Gdy tylko opuścił to nieprzyjemne miejsce, wrócił do domu. Pustego… Na półce obok łóżka stała niewielka ramka ze zdjęciem. Chwycił je w dłonie i smutno spojrzał na wizerunki na fotografii. Śliczna brunetka uśmiechała się szeroko, zapewne mocno czymś rozbawiona. On natomiast patrzył na nią z uczuciem w oczach.
- Miyuki… - szepnął do siebie i przejechał opuszkami palców po szkle.
Pamiętał to zdjęcie… zrobili je całkiem niedawno, jeszcze zanim wyjechał na misje do Suny. Chciał wtedy wręczyć ukochanej bransoletkę, jednak zabrakło mu odwagi. Olśniło go.
Niechętnie wrócił myślami do tragicznych wydarzeń sprzed kilku dni. Miyuki miała wtedy na ręce podarowaną bransoletkę, po całej walce i przy ostatecznym starciu. Jednak gdy doszło do tragedii, Kakashi jej nie ściągał, nie zabierał… czyli jej ciało zniknęło razem z nią. To mu nie dawało spokoju, bo po co komuś jej zwłoki? Po co komuś martwa osoba?
Jego przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Odłożył więc zdjęcie na swoje miejsce, tym razem szkłem do dołu, zakrywając widniejące na nim szczęśliwe postacie.

2. "Sto lat, Hinata!"



Kolejny dzień nadszedł stanowczo za szybko. Naruto nie spał zbyt dobrze, nie wyspał się. Ale w sumie, gdy sięgnął pamięcią w przeszłość, to nie przypominał sobie takiego poranka. Już podczas ostatnich lat studiów było ciężko i zarywał nocki na naukę. Zaraz po rozpoczęciu kariery też nie miał chwili wytchnienia, musiał walczyć o każdego klienta, wyrobić sobie nazwisko. I gdy już mu się to udało, można by rzec, że w końcu będzie miał trochę luzu. Nic bardziej mylnego… Kiedy nazwisko Uzumaki zakwitło w świecie prawniczym, nie mógł odgonić się od klientów.
Szybko zebrał się z łóżka i wskoczył pod prysznic. Miał dzisiaj bardzo ważne spotkanie z klientem, do tego nie byle jakim! Niejaki Hyūga Hiashi. To nazwisko było chłopakowi doskonale znane, a skoro tak wpływowy człowiek jak pan Hiashi potrzebował pomocy prawnika, to musiała być jakaś poważna sprawa. Naruto założył garnitur w kolorze ciemnego granatu, białą koszulę i jeden ze swoich “szczęśliwych” krawatów. Podróż do biura zajęła mu niecałą godzinkę, a do ważnego spotkania miał jeszcze piętnaście minut.
© grabarz from WS | XX.